wtorek, 16 stycznia 2018

"Rok biblijnego życia" - konkluzje

środa, 29 grudnia 2010 19:49

       Skończyłam Rok biblijnego życia. A.J. Jacobs, zakończywszy eksperyment, powrócił do zwyczajnego życia, czego pierwszym przejawem było zgolenie iście biblijnej, mojżeszowej brody. Ale wcześniej poczynił pewne refleksje, które zachowują swoją prawdziwość niezależnie od systemu wartości, który się wyznaje. Na przykład na temat wolontariuszowej aktywności.
     W jadłodajni prawie zawsze jest jakaś młodzieżowa grupa kościelna. Nawiasem mówiąc, jeszcze nie spotkałem młodzieżowej grupy ateistów. Tak, wiem, religijni ludzie nie mają monopolu na dobre uczynki. jestem pewien, że wielu agnostyków i ateistów podaje tłuczone ziemniaki w innych jadłodajniach dla ubogich. Wiem, że świat pełen jest bezinteresownych grup świeckich, jak "Lekarze bez granic". Ale muszę powiedzieć, że o wiele łatwiej jest czynić dobro, gdy się wierzy w księgę, która wymaga od nas, żebyśmy byli dobrzy.
     Przyznam, ja się dotąd nad tym nie zastanawiałam. I zapewne nie mam takich doświadczeń jak autor, chociażby z tego powodu, że nie udzielam się w żadnej jadłodajni dla ubogich, a wszystkie organizacje czy stowarzyszenia na rzecz ubogich na moim terenie działają przy parafiach. Zastanawiające.
     O ironio! Cały rok Jacobs starał się żyć według zasad biblijnych, wśród których tak wiele się odnosi do właściwego ułożenia relacji z innymi ludźmi. Większość z dziesięciorga przykazań o tym mówi: nie zabijaj, nie kradnij, nie cudzołóż, nie m ów fałszywego świadectwa, nie pożądaj... Tymczasem w całkowitej samotności, niezauważalnie, w absolutnej ciszy i przy braku zainteresowania umarła kobieta, jego sąsiadka z korytarza, którą odnaleziono martwą dopiero wtedy, gdy na klatkę schodową wydobywał się już smród rozkładającego się ciała. Zwyciężył indywidualizm, atomizacja współczesnego społeczeństwa, całkowita alienacja, brak zainteresowania najbliższymi sąsiadami do tego stopnia, że nikt nie zauważył zniknięcia kobiety, która nie pokazywała się od kilku dni. Czy to nie straszne?
      Jakaś ostateczna konkluzja roczne życia z Biblią pod pachą?
      Wciąż jestem agnostykiem. Ale według słów Eltona Richardsa teraz jestem pobożnym agnostykiem. To nie jest oksymoron, przysięgam. Teraz wierzę, że czy jest jakiś Bóg, czy go nie ma, istnieje taka rzecz jak świętość. Życie jest święte. Szabat może być dniem świętym. Modlitwa może być świętym rytuałem. Istnieje coś transcendentnego poza dniem codziennym. jest możliwe, że ludzie stworzyli tę świętość sami, ale to nie odbiera jej mocy i znaczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...