Cały kompleks katedralno-zamkowy w świetle dnia:
Awinion
Awinion ma szczęście, że trwa i przynosi dochody z turystyki. Takiego szczęścia nie miało Hasankeyf w Turcji zalane w maju tego roku przez wody Tygrysu, na którym wzniesiono tamę. Protestowali mieszkańcy, protestowali archeolodzy z całego świata, ba, protestowali nawet lokalni przedstawiciele władzy samorządowej. Nic nie pomogło. Miasto znane z ponad 600 starożytnych jaskiń, położone na dawnym Jewabnym Szlaku, świadek rozwoju cywilizacji przez 12 tysięcy lat zniknęło pod wodą w imię wątpliwych ekonomicznych interesów rządzących elit. Jak mówił jeden z ostatnich mieszkańców - napędzana przez tamę Ilisu elektrownia przyniesie państwu 3% PKB, tymczasem przekształcenie Hasankeyf w ośrodek turystyczno-archeologiczny pod patronatem UNESCO przyniosłoby ok. 15 % PKB.
Jeszcze w drugiej połowie XX wieku w zamieszkanych jaskinich żyli normalnie ludzie, rodziły się dzieci. Nie należy sobie wyopbrażać, że to jakieś prymitywne plemiona. Nic z tych rzeczy. Do zamieszkanych jaskiń doprowadzony był prąd, telewizja satelitarna i wszelkie udogodnienia. Po prostu ukształtowanie terenu jest takie, że miejscowa ludność od tysięcy lat drążyła skaliste zbocza w celu przekształcenia jaskiń w domy mieszkalne. Owszem, do dzisiaj wzniesiono tam też wiele zwykłych budynków z kamienia, który był podstawowym budulcem. Wiele z nich ma wartość historyczną i archeologiczną. Miasto należy do najstarszych ciągle zasiedlonych miast świata. Należało - już go nie ma. Badacze nazywali je cywilizacyjną stolicą ludzkości. Teraz jest jezioro - największe sztuczne jezioro w Turcji.
Miasta też umierają. Umierają same z siebie, na skutek katastrof, ale też giną niszczone z premedytacją. A ludzie wędrują gdzie indziej. W Awinionie byłam i mogłam je zobaczyć. Do Hasankeyf już nie pojadę. W Internecie pozostało mnóstwo zdjęć. Czy są tez mapy? Czasami potrzebne są mapy. Kiedy Gabriel Marcel pisze: "w związku z rozmową, jaka ma się odbyć dziewiątego na ulicy Visconti" lub "na ulicy Condamine spadła na mnie taka oto myśl", chciałoby się śledzić przynajmniej na mapie te ścieżki, którymi wędrował autor.