czwartek, 24 lutego 2022

Księgarnia instytucją kultury

       Od marca 2020 r. do lutego 2022 r. z Ogólnopolskiej Bazy Księgarń ubyło 401 placówek. Łączna liczba księgarń odnotowanych obecnie wynosi 1738 placówek, gdy - dla porównania - pod koniec 2019 r. było ich 1920. Znikanie odbyło się w zastraszającym tempie i nic nie wskazuje na odwrócenie trendu. Zamknięta została jedyna księgarnia działająca pod szyldem Domu Książki w moim mieście.  Pamiętam ją z lat szkolnych, gdy na specjalnej półce antykwarycznej wyszukiwałam książki z dziedziny science-fiction. Były przecenione, więc na uczniowską kieszeń. Z kolei o roli księgarni w czasach studenckich można pisać książki.  Stawało się w kolejkach po chodliwy tytuł i bynajmniej nie była to żadna beletrystyka, lecz poważne naukowe wydawnictwa. Ba, trzeba było się zapisywać na specjalne listy rezerwacji, żeby to czy inne profesjonalne opracowanie potem dostać. Pamiętam długie kolejki po pierwsze oficjalne wydanie dziewięciu tomów Gombrowicza, gdy gruchnęła wiadomość, do której księgarni przywiozą, ustawiliśmy się przed świtem jedni drugim zajmując miejsce, gdy ktoś musiał w międzyczasie wyskoczyć na wykład czy inne ważne zajęcia. Tamtej księgarni także już nie ma, w jej miejscu otwarto kolejny oddział jakiegoś banku. 

        W niedawnym wywiadzie prof. Krzysztof Koehler, wicedyrektor Instytutu Książki, sam przyznał się do swoich czytelniczych poszukiwań raczej poprzez Internet niż osobiście w księgarniach. Jedną z przyczyn jest brak profesjonalnych wydawnictw z dziedziny humanistyki lub po prostu same zainteresowania wykraczające poza pogoń za najnowszymi bestsellerami. Jeśli ktoś czyta klasykę od najdawniejszych epok, raczej nie znajdzie jej w wydawniczych nowościach. Błyszczące okładki ze złoconymi literami nie przyciągną bibliofilów i miłośników literatury dawnej czy nawet i dwudziestowiecznej klasyki. 

       Zasady wolnego rynku niekorzystnie wpływają na funkcjonowanie księgarń, które zamieniają się  w wielobranżowe sklepy typu mydło i powidło. Dziś wchodząc do księgarni zwłaszcza małej, gdzieś w małych miasteczkach, najpierw widzimy kredki, flamastry, akcesoria biurowe, zeszyty, a książek trzeba szukać gdzieś na bocznych półkach.  Stopniowe rugowanie książek z asortymentu prowadzi ostatecznie do zniknięcia placówki pod szyldem "księgarnia".  Dalsze znikanie z zmniejszanie dostępu do materialnego przedmiotu, jakim jest książka ostatecznie będzie miało wpływ na rozwój psychofizyczny kolejnych pokoleń. W kontakcie z książką w momencie wybierania jej do kupienia ważny jest dotyk, zapach, wrażenia zmysłowe, będące nieodzownym probierzem wartościowania kupowanego przedmiotu. Książka powinna dobrze leżeć w dłoni, sprawiać przyjemność podczas oglądania, oddziaływać na powonienie zapachem nowości, farby drukarskiej. Kontakt przez media elektroniczne tego nie zapewni, prowadząc do deprywacji zmysłowej, na którą skazujemy się na własne życzenie. Konsekwencją deprywacji zaś będą - i są już widoczne - zaburzenia ogólnopsychiczne, zaburzenia percepcji i nieumiejętność prostych zachowań, jak choćby fakt, że zdarzają się już dzieci w szkole podstawowej, które nie potrafią ręcznie przewrócić kartki w książce, w słowniku, bo do tej pory z tekstem drukowanym miały tylko przez pośrednictwo ekranu. 

       Projekt przekształcenia księgarń w instytucję kultury, a więc wyłączoną z twardych zasad komercyjnej opłacalności handlowej, uznania ich za instytucję pełniącą ważną misję społeczną, mógłby uratować zapewne jakiś procent placówek. Niektóre już funkcjonują jako miejsce spotkań między ludźmi, z przedstawicielami kultury, pisarzami, poetami. Od lat powstają przecież księgarnio-kawiarnie, w których można usiąść przy stoliku, zamówić kawę i przejrzeć nowości, poczytać. Przyznaję, że lubię odwiedzać takie miejsca, gdzie wybór książki nie musi odbywać się na stojąco z koszykiem w ręce i w tłoku. Tak znalazłam Stasiuka w lubelskiej księgarni Między Słowami, tak też oddychałam atmosferą i aromatem kawy w krakowskim Lokatorze coffee & books A przy okazji wyszperałam antologię wierszy Kornholda z płytą, na której wiersze czyta sam autor. W innej krakowskiej księgarni, De Revolutionibus Books & Cafe, byłam dwa lata temu na spotkaniu z Piotrem Śliwińskim, autorem wyboru do antologii "Stulecie wierszy 1918 - 2018".  Czy jednak jest możliwe, aby taką działalność prowadziły także placówki w małych miejscowościach? Na razie po prostu księgarnie tam znikają zadłużone i bez perspektyw. 

poniedziałek, 14 lutego 2022

O powinowactwie sztuk według Mario Praza

        Mario Praz w "Mnemosyne", zgodnie z podtytułem "Rzecz o powinowactwie literatury i sztuk plastycznych", omawia analogie między utworami literackimi a malarstwem, rzeźbą i architekturą. Przestrzega przy tym przed powszechnym błędem naiwnego zestawiania tematów czy motywów obecnych w danej epoce. Dość ostro krytykuje podejście niektórych badaczy koncentrujących się na powierzchownych podobieństwach, w wyniku których błędnie dopatrują się na przykład paraleli między opisem jazdy powozem w "Pani Bovary" a promenadą powozów na obrazie Renoira "Wiosna na Wielkich Bulwarach". Autor dowodzi, że owszem, ta scena ma swoje odpowiedniki w malarstwie, ale będą to raczej XIX-wieczne obrazki rodzajowe lub "Niewidoma dziewczyna" Millaisa. Istotą powinowactwa sztuk nie jest bowiem wspólna tematyka, lecz "jednakowa intencja ekspresywna, jednakowa poetyka,  której towarzyszy pokrewna technika instrumentacji".  Miarą powinowactwa jest przede wszystkim oddziaływanie dziel sztuki: "wzruszenie widza jest w dużej mierze wywołane myślą o nieszczęściu dziewczyny, tak jak wzruszenie czytelnika Flauberta rodzi się z domysłu na temat tego, co dzieje się wewnątrz karety".

Dla porównania:

fragment powieści Flauberta

      "A w porcie, wśród ciężkich wozów i barył, na ulicach, koło rogatek, zdumieni mieszczanie szeroko wytrzeszczali oczy, patrząc na tak niezwykły na prowincji widok: na tę ukazującą się wciąż karetę o zapuszczonych firankach, zamkniętą szczelniej niż grobowiec i kołyszącą się jak okręt. W pewnej chwili, w samo południe, daleko za miastem, gdy słońce prażyło stare, posrebrzane latarnie, spoza żółtych perkalowych firanek wysunęła się obnażona ręka i wyrzuciła kawałeczki podartego papieru, które rozpierzchły się na wietrze i sfrunęły opodal, jak białe motyle, na kwitnące pole czerwonej koniczyny. " (Gustaw Flaubert, "Pani Bovary")

obraz Renoira:


obraz Millaisa

     Nieprzystawalność środków wyrazu między literaturą, poezją a malarstwem czy architekturą czasami wydaje się nieprzekraczalna, jednakże według autora, jeśli odrzucić to, co powierzchowne, co wynika z indywidualnych upodobań i możliwości artysty, a sięgnąć do najgłębszej struktury dzieł, można dostrzec "jak różne środki wyrazu zostają użyte do przekazania tej samej interpretacji" świata. Stąd związek między Giottem a "Boską Komedią" Dantego należy rozumieć jako "nieuchronną analogię, wynikającą z tego, że w określonym momencie historycznym podobne założenia historyczne i duchowe w ten sam sposób stały się formą". Luźna kompozycja, natłok postaci, koncentracja na obyczajowym szczególe "Opowieści kanterberyjskich" Chaucera pozwalają znajdować analogie w malarstwie Pietera Bruegla. Cel podróży bohaterów "Opowieści" jest bowiem tak samo tylko pretekstem do snucia niezależnych opowiastek z życia codziennego, jak ukrycie głównej postaci Chrystusa niosącego krzyż w potężnej i zapełnionej niemal setką postaci i kilkudziesięcioma niezależnym obrazkami obyczajowymi scenie "Droga na Kalwarię" Bruegla (obrazu, który stał się kanwą filmu Lecha Majewskiego "Młyn i krzyż"). 

     Zaletą książki Mario Praza jest dodatek zawierający ponad sto ilustracji odnoszących się do omawianych dzieł sztuki. Bez tego śledzenie rozważań byłoby utrudnione, gdy nie wszystkie nazwiska i tytuły zakodowane są w pamięci i wyobraźni. Kwestię pamięci zresztą, w kontekście jej roli w odbiorze sztuki i rozumieniu ukrytych funkcji, autor omawia dosyć ciekawie. Nie jest możliwe, aby raz uzyskane wrażenie powstałe w wyniku zetknięcia ludzkiej wrażliwości z dziełem sztuki dało się w identyczny sposób powtórzyć, toteż i szukanie analogii w zasadzie odbywa się w przestrzeni pamięci: na ile zdołamy zapamiętać własne odczucia, odczytania, czasami intuicyjne i na ile to przypomniane da się porównać z nowym. Ostrożnie więc należy podchodzić do wszelkich autorytatywnych stwierdzeń, na temat ducha danej epoki i na tej podstawie snuć jakiekolwiek paralele. Nasze współczesne patrzenie na minione dzieła  jest bowiem skażone cechami naszej epoki i może nie mieć wiele wspólnego z zamiarami dawnych twórców. Jak bowiem przestrzegał Goethe: "To, co wy nazywacie duchem minionych czasów, moi drodzy panowie, to w końcu tylko wasz własny duch, w którym odbijają się tamte czasy".

sobota, 5 lutego 2022

Popiół są nasze słowa?...

Jarosław Marek Rymkiewicz "Do trupa III"

Leży w sobie ale nie wie komu leży
Ale nie wie komu będzie w co przeminie
Może w trawę się przetrawi w śnieg rozśnieży
Może w wodzie się roztopi może w glinie.

Może leży by nam rosło i pęczniało
By nam było choć nie wiemy czym by było
Może leży by się tliło choć zetlało
By się wśniło choć dozgonnie się wyśniło

Twarz błękitna może nam się przepoczwarzy
Zeschła ślina może jeszcze będzie śliną
Wargom żółtym inne wargi już nie marzą

Zanim będzie może wodą może gliną
Leży w sobie ale jeszcze chciałby służyć
Teraz ty go weź teraz ty go spróbuj użyć


3 lutego w wieku 86. lat zmarł Jarosław Marek Rymkiewicz. Czy naprawdę, jak pisał w pewnym wierszu: 

"Popiół są nasze słowa Szarzyński, Morsztynie

I co z popiołu wyjmę to w popiele ginie"?...

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...