wtorek, 30 stycznia 2018

Kot w worku

czwartek, 09 maja 2013 23:34

      Tysiącletnia historia pisana Szentendre robi wrażenie.  Niepisana natomiast siąga znacznie wcześnej, ponieważ osiadlano się tam już 20 tysięcy lat temu. Tymczasem jednak w czasach nam bliższych, miasteczko miało charakter slowiański, dopiero w XIX wieku struktura narodowościowa zaczęła się zmieniać, gdy zaczęli je zasiedlać Węgrzy. Szentendre jest jak nasz Kazimierz nad Wisłą - ma charakter artystyczny. Na przełomie XIX i XX wieku upodobali je sobie artyści i stopniowo tutaj się osiedlali, tutaj zakładali pracownie, a do Budapesztu stąd rzut beretem, zaledwie 20 km. Nawet w nazewnictwie jest niejakie podobieństwo, ponieważ Szentendre to po polsku Święty Andrzej (Sanctus Andreas). Wędrując uliczkami, wąskimi i krętymi, można natrafić na sklepy  z rękodziełem, galerie malarskie, jakieś dziuple, za które pięciu groszy by nie dał, a po wejściu okazuje się, że to spore salony, np. z porcelaną. I wszędzie wiszą pęczki suszonej papryczki. Na dokładne przyjrzenie się wszystkiemu czasu nie miałam, bo zmierzch zapadał i miasteczko zamykało drzwi. Tylko barokowy krzyż z 1763 r.ufundowany w podziękowaniu za uniknięcie zarazy dumnie prezentował się na środku Fö ter. Dla smakoszy słodkości znajduje się tu  Muzeum Marcepanu. Owszem, lubię słodycze, ale marcepan mi nie leży.
        Nastawienie na turystów widać jak wszędzie a za tym idzie niestety nieautentyczność produktów. Nie można się nabrać na rzekome rękodzielnictwo na głównej ulicy Szentendre czy tym bardziej Vaci utca w Budapeszcie, handlowym deptaku stolicy Węgier.  Rzuciłam okiem na jakiś obrus i zaraz podbiega sprzedawca/sprzedawczyni bezczelnie zapewniając, że to autentyczne hand made, gdy ja identyczny już w dziesiątym sklepie widzę. Ciekawe jest definicja węgierskiego antykwariatu, czy też może należałoby rzec - antykwariatu turystycznego. Stare pocztówki, rysunki, grafiki wydrukowane z Internetu i oprawione w ramkę. Jak mówię, że chcę coś innego, dostaję ten sam obrazek, tylko w innej ramce. Noż masakra! W innych miejscach chińskie podróbki jak w Pradze, jak w Krakowie, jak wszędzie, gdzie przewalają się szpanerskie tłumy. Na Vaci utca można co najwyżej, jak już ktoś naprawdę bardzo chce, usiąść w knajpie, a właściwie pod parasolem przed nią i ze stoickim spokojem popatrzeć na tłum. 
         No dobra, dość wytrząsania się. Tak jest wszędzie. Jak się ma czas, można znaleźć autentyki. Rzeczy i ludzi. W bocznych uliczkach, za zakrętem, nawet nie tak daleko od turystycznego centrum. W autentycznym antykwariacie z panią można było rozmawiać po angielsku, niemiecku i rosyjsku, a grafiki z Operą nie dostałam, bo to budynek... za młody, a pani miała tylko do XVIII wieku włącznie, ewentualnie z początku wieku XIX. 

         Dalej było drugie tyle tekstu o minarecie, zamku, bazylice i kolekcjonerze z Egeru. Oraz o tym, że nie warto jadąc na Węgry wymieniać pieniędzy w Polsce, bo tam na miejscu jest lepszy kurs złotego.  I jeszcze miało być jak piłam wszystkie wina, jakie podano, a i tak kupiłam egri bikaver. Tekst mi się podział, więc utknęłam i więcej pisać nie będę. 

O, znalazłam w swoich zasobach uliczkę ze schodów w Szentendre:

I paru znajomych ;-), jeszcze z Budapesztu.

Ferenc Erkel w parku na Wyspie Małgorzaty
i tablica pamiątkowa na Uri utca, gdzie , jak się domyślam, przez pewien czas mieszkał:


A teraz drugi Wielki Ferenc - Liszt:

Na koniec detal z kamienicy na jakiejś uliczce - Anioł Sędzia:


A tu Anioł rozpaczający z katedry Świętego Stefana w Budapeszcie:


Na Dziedzińcu Hunyadich Zamku Królewskiego znajduje sie pomnik mężczyzny w malowniczym ubraniu kiełznającego narowistego konia? Król jakiś? Rycerz? Książę? Nic z tych rzeczy. Jest to pomnik Csikósa, przy czym csikós to nie nazwisko wcale, tylko nazwa węgierskiego pasterza koni.


A swoją drogą narodowa potrawa węgierska, czyli gulyás, oznacza pasterza wołów, stąd też gulasz powienien opierać się na mięsie wołowym.
W gruncie rzeczy język węgierski aż taki trudny nie jest, wystarczy tylko zapamiętać, że cipőaruhaz to nie to, co nam się kojarzy ;-), tylko zwyczajny sklep z obuwiem, albo niezwyczajny, tylko taki większy, jak dom towarowy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...