środa, 31 stycznia 2018

Gulasz z pomarańczą

niedziela, 04 sierpnia 2013 15:09

     Po szpilkowym masochizmie na krakowskiej wystawie musiałam odpocząć. Zarzuciłam swoją płócienną torbę wiązaną sznurkiem na ramię i pomaszerowałam na lunch, jak to się modnie mówi. Na stoliku pod parasolem pojawiły się placki ziemniaczane i gulasz z pomarańczą.
       W planie była jeszcze Japonia. Nie będę tłumaczyć, że nie miałam czasu, bo to nie będzie prawda. Czasu było dość i pogoda akuratna na dłuższy spacer, bez upału, trochę chmurek, trochę słońca. Ale nie poszłam. Oklapłam i rozmyślałam. Gołębie na Plantach lotem koszącym lądowały precyzyjnie przy okruchach chleba. Przypomniał mi się fragment rozmowy po wczorajszym koncercie.
- Jerzy! - (Jaki Jerzy? Nie wiem, ale miał czerwone buty) - Czy znasz inny zespół, który tak pięknie gra?
- Tak, Capella Cracoviensis! - odpowiedział zagadnięty bez chwili wahania. No tak, jeszcze nie udało mi się słyszeć ich na żywo. Może kiedyś, może wkrótce...
      Po powrocie uzupełniam prywatny kalendarz pamięci:
23 lipca -  śpiewa Max Emanuel Cencic;
25 lipca - początek Festiwalu Wagnerowskiego w Bayreuth i pierwsza transmisja;
26 lipca - imieniny Hanny;
27 lipca - imieniny Aureliusza (tak mówili w radiu);
28 lipca - rocznica śmierci Herberta
... i znowu Wagner, i BBC Proms, i Herbert....
         Niesamowita audycja o tajemnicy sióstr Bronte. Czy ja dobrze zrozumiałam? To nie Emily napisała Wichrowe Wzgórza? Otóż nie, Cała twórczość sióstr Bronte wyszła spod jednej reki, tak twierdzą znawcy. Stoi za nią jedna i tylko jedna z sióstr, najbardziej inteligentna - Charlotte. Dbając jednak o interesy wszystkich, całej rodziny, zwłaszcza sióstr, przypisywała im własne utwory. Nic, absolutnie nic, żadne  dokumenty, świadectwa nie potwierdzają, że Emily napisała powieść. To tylko legenda stworzona bardzo przekonująco przez Charlotte właśnie. Czyżby największa mistyfikacja w dziejach literatury? Trzeba będzie od nowa napisać historię literatury. Tak przynajmniej sugeruje Eryk Ostrowski, autor książki Charlotte Bronte i jej siostry śpiące, która ma się wkrótce ukazać. 
       Natomiast historia muzyki sama się pisze i obfituje w skandale. Bo to był... skandal? 31 lipca ostatnia część Wagnerowskiej tetralogiiZmierzch bogów w Bayreuth.  Słuchałam może piąte przez dziesiąte, ale za to na koniec... na koniec było buczenie, gwizdy, tupanie, głośne okrzyki dezaprobaty. Strasznie się widowni nie podobało. Co tam pokazano?  Jak wyglądała scenografia, że ludzie dali upust niezadowoleniu? Co wymyślił reżyser - Frank Castorf - że w ogóle nie dano mu dojść do słowa, gdy wyszedł przed kurtynę? Nie wiem, naprawdę nie wiem, ale mam podejrzenie, że ludzie mieli rację.  Ponoć Castorf w ogóle chciał powycinać kawałki partytury i wstawić tam jakieś swoje własne pomysły, ale na to już zdecydowanie nie zgodził się dyrygent Kirill Petrenko.
       W każdym razie w Roku Wagnera w Bayreuth wielki skandal. A to dopiero początek!  Poczekam na ciąg dalszy i zobaczymy, co się stanie. Zdejmą tę realizację a afisza czy nie? Tymczasem na upalne dni w zaciemnionym pokoju zamykam się nad  morderstwami z książek Aghaty Christie. nie czytam dokładnie, bo wszystkie je znam. Otwieram tylko jedną po drugiej, przelatuję szybko strona po stronie dla przypomnienia intrygi.  Jedna książka na dwie do trzech godzin i kolejna.  Ponownie rozbawiło mnie 12 prac Herkulesa Poirota.  To ciekawe, że teraz zwracam uwagę na inne szczegóły niż za pierwszym razem. Na przykład nie pamiętałam, że Poirot został przedstawiony jako wierzący katolik. I że na emeryturze miał uprawiać dynie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...