niedziela, 28 stycznia 2018

Rok Witolda Lutosławskiego

 piątek, 25 stycznia 2013 14:23

    Witold Lutosławski urodził się 25 stycznia 1913 roku, zmarł 7 lutego 1994. Między setną rocznicą urodzin a dwudziestą rocznicą śmierci będzie więc trwał ogłoszony przez Sejm RP Rok Witolda Lutosławskiego zaplanowany na światową skalę. Dzisiaj więc odbędzie się w Filharmonii Narodowej oficjalny koncert inauguracyjny.  Oficjalny, choć de facto wcale nie pierwszy. Już w grudniu 2012 r. rocznicowe koncerty dała orkiestra Los Angeles Philharmonic, a 17 stycznia  obchody Roku Lutosławskiegozainaugurowała Filharmonia w Sztokholmie.  Wczoraj zaś Dwójka mnie ubiegła, no może nie tak całkiem ubiegła, bo słuchałam sobie od rana różnych kompozycji Mistrza, a wieczorem okazało się, że część tych samych utworów zabrzmiała na koncercie w Zamku Królewskim transmitowanym w radiu. Trudno będzie nadążać, gdy zaplanowano ponad setkę różnych zdarzeń upamiętniającyh  jednego z najwybitniejszych polskich kompozytorów.  Zresztą, z tak wielu jego dzieł, znam zaledwie niewielką część, a większości po prostu nie rozumiem. Na przykład nie wiem, o co chodzi z tymi słynnymi Łańcuchami, których nazwa stała się tytułem festiwalu jego imienia, którego dziesiąta edycja właśnie wczoraj się rozpoczęła. Czytałam, owszem, teoretyczne wyjaśnienia, ale ponieważ ja tego zwyczajnie nie słyszę, to i nie rozumiem.  Wolę prostsze rzeczy. Na szczęście takie też komponował.  
       Urodził się i zmarł w Warszawie.  Był najmłodszym z trzech braci. W czasie I wojny światowej rodzina uciekając przed Niemcami wyjechała do Moskwy, gdzie Józef Lutosławski, ojciec kompozytora, został w 1918 r. aresztowany i rozstrzelany przez Sowietów. Witold miał wtedy 5 lat i został półsierotą.  
       Po powrocie do Warszawy uczęszczał do Gimnazjum im. Stefana Batorego ucząc się jednocześnie w szkole muzycznej w klasie skrzypiec. Po maturze przez dwa lata studiował matematykę zanim zdecydował się całkowicie poświęcić muzyce.  Wówczas rozpoczął naukę w konserwatorium, rozwijając sztukę kompozycji i gry na fortepianie, komponując między innymi Harun al Raszyd. Studia kompozytorskie pod kierunkiem Witolda Maliszewskiego ukończył w 1937 roku. 
       Okupację spędził w Warszawie. Najpierw zmobilizowany do sztabu Armii Kraków jako radiotelegrafista, następnie wzięty do niemieckiej niewoli ucieka z niej, by powrócić do stolicy. Tymczasem starszy brat Witolda, Henryk, trafiwszy do niewoli sowieckiej, umiera w łagrze na Kołymie. Ratując się przed wysłaniem na roboty w głąb Rzeszy Lutosławski wraz z Panufnikiem towrzą duet fortepianowy występując w warszawskich kawiarniach. Z tego okresu pochodzą Wariacje na teamt Paganiniego.
      W pierwszych latach powojennych zarobkowo pisał muzykę użytkową, piosenki dla dzieci,  muzykę do słuchowisk radiowych, dla teatrów, opracowania muzyki ludowej. Tylko w wolnych chwilach mógł komponować zgodnie ze swoimi upodobaniami i wyobrażeniem tego, czym ma być jego własna prawdziwa sztuka. Pierwsze sukcesy okazały się dość krótkotrwałe, bo zbyt "formalistyczna" muzyka  Lutosławskiego nie znalazła uznania w kręgach politycznych decydentów. Dopiero w okresie "odwilży" powstały awangardowe dzieła, które zyskały też wielką popularność i światowe uznanie. Z tego czasu pochodzą Muzyka żałobna na orkiestrę smyczkową oraz Pięć pieśni do słów Kazimiery Iłłakowiczówny. 
       W następnych latach sława Witolda Lutosławskiego rośnie, jest w czołówce światowej awangardy muzycznej, zdobywa międzynarodowe uznanie, komponuje na zamówienie licznych festiwali w świecie i dla wybitnych muzyków; dla Mścisława Rostropowicza napisał Koncert wiolonczelowy, dla Krystiana Zimermana Koncert fortepianowy,  Łańcuch II dla Anne-Sophie Mutter, dla śpiewaków komponuje cykle wokalne... W 1993 r. w wieku 80 lat dyrygował ostatnim swoim koncertem w Toronto. 
         Lista nagród i odznaczeń jest długa i byłaby nudna, więc tylko zapiszę, że zwieńczona Polar Music Prize (1993), Classical Music Award (1994), Orderem Orła Białego (1994) oraz szesnastoma doktoratami honoris causa. 
         Moja percepcja muzyki Lutosławskiego kończy się na Muzyce żałobnej oraz znacznie późniejszych pieśniach Chantefleurs et Chantefables, których co prawda nie rozumiem, ale fajne są, zwłaszcza w wykonaniu Olgi Pasiecznik. Mam cały rok, aby przekonać się do innych jeszcze kompozycji. 


     Wbrew tytułowi to wcale nie jest smutne, choć niepokojące.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...