poniedziałek, 29 stycznia 2018

Nic w płaszczu Prospera

poniedziałek, 22 kwietnia 2013 18:13


       Nie. To nie będzie o Różewiczu ani o Szekspirze. Właściwie Prospero też nie ma tu nic do rzeczy. Poza tym, że ładnie się nazywa i zawsze chciałam użyć jego imienia (nazwiska?) w jakimś mądrym zdaniu. Różewicz zrobił to wcześniej, więc, niestety, popełniam plagiat. Trudno, nie zawsze mamy do czynienia z niczym w płaszczu Prospera, a wyrazić się tego inaczej nie da.
      No, może Kaliban jednak miałby z tym wszystkim coś wspólnego. Nawet jeśli pominąć powierzchowną sugestię, że jego imię ma rdzeń tożsamy z kanibalizmem i oznacza ludożercę, jest on  niewątpliwie czarnym synem ziemi, synem ciemności czy wręcz samego szatana. Kimkolwiek jest, kimkolwiek był,  na Wyspie znajdował się znacznie wcześniej niż przybył na nią Prospero. To Prospero jest uzurpatorem, przybyszem zza morza, z zewnątrz. Kaliban to rdzeń istnienia życia na Wyspie dotąd bezludnej. Uwidział więc sobie, że zaludni ją całym zastępem Kalibanów. Nie sam, oczywiście. Z Mirandą. Tylko że ona nie chciała. Tym bardziej nie podobało się to jej ojcu, Prosperowi. No i Kaliban popadł w niełaskę.
      Chcielibyśmy mieć Kalibana za przodka? A skądże! Taki prymityw, takie dzikie, żarłoczne monstrum! Odrażający typ. Niestety, nie da się uciec od własnego genomu. Chcielibyśmy, aby był wyjątkowy, unikatowy, tylko nasz - człowieczy, ludzki. To się dorobiliśmy, ale jego źródło... o, to było dawno, dawno temu, gdy wszystko pływało w jednej zupie. Jesteśmy krewniakami: my i drożdże. Jedząc chleb, popełniamy kanibalizm. A z groszkiem pachnącym mamy więcej wspólnego niż z magią wzniecania  burz i rozścielaniem płaszcza proroczych snów przez Prospera. Chociaż nie, to nie były sny prorocze. Raczej sny zapomnienia, które i tak nie powstrzymały na dłuższą metę  przed knowaniami i intrygami.  Bo jak ktoś ma zło we krwi, znaczy w swoim genotypie, Kaliban z niego samoistny.  Czy jakakolwiek inżynieria genetyczna jest w stanie uratować Kalibana przed nim samym? Ha, ale wtedy już by nie był Kalibanem, tylko Prosperem. A Prospero... Prospero opuścił Wyspę, można powiedzieć, że abdykował.  Nie jest pewne, czy przypadkiem później nie żałował. 
       I czy Giorgio Napolitano nie będzie żałował, że się zgodził na reelekcję? Zapomnijmy o emeryturze. Napolitano wyznacza nowe standardy: do pracy, rodacy, do pracy! Tylko śmierć nas może uratować.
        

 Libera me, Domine, de morte aeterna... Wybaw mnie, Panie, od śmierci wiecznej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...