środa, 17 stycznia 2018

Wciąż słychać

środa, 15 czerwca 2011 17:59

     Lektura ostatniego tomiku Ewy Lipskiej Pogłos okazała się najlepszym sposobem wykorzystania czasu przymusowo spędzonego na konferencji. Lipska frapuje niewyszukaną, bezpretensjonalną żonglerką słów i skojarzeń, która zawsze mnie w jej twórczości fascynowała, począwszy do sławetnego tomu Dom Spokojnej Młodości (1979) ze sztandarowym, podręcznikowym utworem Egzamin. Temat narodu, państwa, tożsamości, trudnych relacji między "mną" a moim krajem i tutaj się pojawia, choć już w inny, mniej? bardziej? skomplikowany sposób. 

Mówię do mojego kraju:
wyprowadź się
wyjedź.
Bądź przez moment
cudzoziemcem.
A potem wróć
i zamieszkaj w sobie.(...)

      Symptomatyczne odwrócenie sytuacji: kraj wyjeżdżajacy za granicę niby człowiek, współczesny Polak, obywatel, szukający gdzieś w Europie lepszych perspektyw, lepszego życia, bo tutaj nie znajduje dla siebie miejsca. I ten kraj, mój, twój, nasz jest dokładnie taki, jak jego obywatele: przetrąceni przez historię, przepracowani, zmarnowani, zbankrutowani (Mój kraj).
Oba wiersze: ten pierwszy -  Mówię do mojego kraju na początku Mój kraj na końcu spinają klamrą cały tomik. A pośrodku cała reszta: miłość, wspomnienia, materializm współczesnego społeczeństwa, odwaga i tchórzostwo życia codziennego, nieuchronność śmierci i ... niezwykłe epidemie:

(...) Jak pani wie, muzyka roznosi
choroby nieuleczalne: nokturny, serenady,
symfonie, urojenia smyczkowe. Jako pacjent sal
koncertowych, biegle nimi władam.
(Opera)

Trzy utwory z muzyczno-operowym wątkiem (Opera, Solista, Pogłos), utrzymane w poetyce roli, jak antrakty w operze przedzielają części tomiku. Są jakby o czymś innym, z innego piętra rzeczywistości. Bohater zwraca się do pani Schubert w zwierzeniach o intymnym świecie doznań, które pozornie dotyczą tylko sztuki, ale tak naprawdę są wyrazem niemożności trwania w rzeczywistym świecie napiętnowanym wciąż słyszalnym, odnawiajacym się piętnem przeszłości - nie leczonym, chronicznym pogłosem.
Największe wrażenie wywiera wiersz środkowy,a zarazem najkrótszy z tego tryptyku: Solista:

Droga Pani Schubert, coraz bardziej dokucza mi
nadmiar ludzkości. Jestem popychany, trącany,
ginę w czyichś ramionach. Straszy mnie miasto.
Biegnę wzdłuż ognia do pobliskiej opery. Na scenie
jestem sam. Błazen Rigoletto. Otwieram usta
i przekręcam w gardle kontakt.

Bohatera Pogłosu męczy życie w cudzysłowie. Chciałby uciec, wyizolować mniejszość z krzyku większej całościAle jest w potrzasku. Jak ten orzeł

na
grubej owłosionej łydce
(...) który
próbuje wzlecieć
próbuje wzlecieć
próbuje wzlecieć. 
(Mój kraj)

Cóż jest warta poezja, która nie ocala narodów ani ludzi pytał swego czasu Stary Poeta. Pytał przewrotnie, szukając uzasadnienia dla tej - dzisiaj coraz bardziej niszowej - twórczości. Ewa Lipska nie znajduje już miejsca dla poety, który żyje w schronisku dla słów. Kto go tam znajdzie?


Ewa Lipska, Pogłos, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010; 
Tomik nominowany do Nagrody Nike

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...