czwartek, 09 czerwca 2011 20:36
Chciałam napisać o miłości, ale to nie będzie dzisiaj. Została przetrącona, zatrzymana w locie… Wypaliła się? Nie, na pewno nie. To tylko trzask łamanych skrzydeł.
Chciałam napisać o muzyce, ale to nie będzie dzisiaj. Zabrakło nut na pięciolinii. A może ich tylko nie widzę?
Chciałam śpiewać wam pochwałę życia, ale to nie będzie dzisiaj. Zaniemówiłam.
Są takie słowa, po których już nic więcej powiedzieć nie można, powiedzieć się nie da. I są takie wiersze, po których sens ma tylko cisza, a milczenie może być największym hołdem złożonym poecie.
dogasa ciemność
Węgiel gwiazd i tlenu zimny spokój
(…) cumuje u bram raju (…)
Za oknem, w głębokim śniegu, nieruchome sarny.
Patrzą na nas.
(…) ale Ziemia obracała się coraz wolniej, szukała innego porządku
aż zatrzymała się i przestała podążać
ludzkim śladem.
Słowa, fragmenty zdań, wersy poszarpane ślizgającym się wzrokiem, zapadają w pamięć i dźwięczą, dźwięczą w czaszce nieprzerwany psalm planet.
Chciałam napisać o miłości, która pojawia się nie wiadomo skąd, ale poeta mnie ostrzegł i zatrzymał pierwotną myśl:
Zanim cię obejmie jawa miłości, obróć się szybko
zobaczysz kręgi planet cichnące na rzece
po której stąpa tak intensywne nieistnienie
rzeczy.
Chciałam napisać o wiecznej muzyce silniejszej niż śmierć, ale
to błaha sztuczka, że sztuka zbawia
to naiwność wierzyć, że istnieje Wiedeń
(…)
to niema piosenka, że można powrócić
wieczność i śmierć to bliźniacze złudzenia.
A życie? Cóż po życiu, które przemija bezustannie? Udajemy trwale zakorzenionych w tym, co nas zrodziło, z czego wyrośliśmy, wymyślając uzasadnienia. Czy poza naszym umysłem istnieje jakakolwiek przesłanka potwierdzająca nasze istnienie?
gdy to, co opisane, ulegnie przedawnieniu
a pamięć Bóg zachowa już tylko dla siebie.
Można na tysiące sposobów dociekać prawdy świata, prawdy życia, prawdy Boga, a i tak okaże się, że nic do końca nie zostało rozstrzygnięte; nic nie zostało powiedziane ostatecznie, zatrzaśnięta księga losu nie rozwiewa wątpliwości.
Żyć jak pył pinii Rzymu, bezpowrotnie.
Jak bezdomne powietrze nieskończonych dni
To drzewa okazują się trwalsze od nas. Może nawet bardziej ludzkie?
Drzewa wciąż poruszone szukają światła wierności
by móc z wysiłkiem nosić kosze suchych nocy (…)
(…) Jak mogą rosnąć we śnie
skoro wiecznie czuwają gotowe do uniesienia głosu
cytowania Homera, czekania do końca?
(…)
Gotowe trwać bez nadziei i opłakiwać porzucone źródła.
Ziarno drżącej trzciny wzeszło podejrzeniem, że
niebo martwe jest jak płótno.
Przeczytałam… zaniemówiłam…
Jan Polkowski: Cień, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz