sobota, 20 stycznia 2018

Tylko ten...

czwartek, 22 września 2011 22:15

     Czegokolwiek bym słuchała nie wiem, ile razy; cokolwiek mnie zachwyci nie wiem, do jakiego stopnia; jakiekolwiek były i będą jeszcze wspaniałe utwory... i tak zawsze będę wracać do Chopina.Nie rozumiem go wcale, nie umiem jego muzyki rozbierać na części pierwsze jak zawodowi chopiniści, nie śledzę wykonawczych niuansów kolejnych wirtuozów, choć mam wśród nich także swoich ulubionych.  Nie wiem, z czego wynika, że ktoś gra go lepiej lub gorzej. Nie wiem, co to znaczny grać Chopina dobrze.  Nie potrzebuję tego wiedzieć. Nie pamiętam, kiedy w ogóle Chopina zaczęłam słuchać. Wydaje mi się, że byłam w nim zasłuchana od zawsze,  a pierwsze dziecięce wspomnienia związane z jego muzyką to rok 1975 i pierwsze miejsce Krystiana Zimermana  w  IX Międzynarodowym Konkursie Chopinowskim. 
            Mogę całą noc słuchać Händla i Vivaldiego na przemian, mogę podziwiać Beethovena i Mozarta, mogę pojechać przez pół Polski posłuchać Bacha, mogę jedną trzecią swoich poborów wydać na płyty i koncerty, mogę... 
             A kiedy już wszystkiego się nasłucham do syta i przestanie mi się podobać, zostanie tylko Chopin i jego Nokturn Des -dur, op. 27, nr 2.            
               Najpiękniejsze wykonanie jest Ewy Pobłockiej, ale mam tylko na płycie. W zasobach internetowych nie znalazłam.  Dlatego jest  Maurizio Pollini (I miejsce w Konkursie Chopinowskim 1960 r.)też bardzo dobry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...