sobota, 16 lipca 2011 0:50
Jan Dismas Zelenka (1679 -1745) był czeskim kompozytorem późnego baroku. Za życia był ceniony, jego twórczość jednak na wiele lat została niesłusznie zapomniana. Chociaż przez większość życia mieszkał i komponował w Dreźnie (pełniąc porównywalne stanowisko jak Johann Sebastian Bach w Lipsku, tylko że Bach dbał o oprawę muzyczną świąt i nabożeństw protestanckich, a Zelenka katolickich), odkryli go sami Czesi, próbując upowszechnić i spopularyzować jego muzykę. A przecież ze względu na specyfikę swojego talentu był porównywany z największymi i nazywano go już to "katolickim Bachem" (ze względu na dzieła religijne), albo "czeskim Vivaldim" (ze względu na wirtuozerię skrzypcową). Komponował msze, psalmy, oratoria... w sumie około 150 dzieł. Są wśród nich utwory zaskakujące, trudne, niezwykłe. Na pewno jest to kompozytor warty poznania. Barok, jak się okazuje, jest w ogóle epoką, której muzycznej głębi do dziś chyba całkowicie nie spenetrowano, nie odpoznano. Wciąż jest wiele do odkrycia i przywrócenia zbiorowej pamięci, włączenia w nurt żywej kultury.
Ave Deus recondite jest dla mnie hymnem na cześć Boga ukrytego, ukrywającego się przed ludzkim poznaniem; Boga nigdy do końca całkowicie niepoznanego i niepoznawalnego. Wpisując hasło "pieśń o Bogu ukrytym" otrzymamy ponad trzydzieści tysięcy stron na temat poematu Karola Wojtyły o tym tytule i o tym, co z tym poematem zrobiono: wersje recytowane, śpiewane, deklamowane, instrumentalizowane, przerobione na religijne piosenki. A przecież to poemat niezwykle trudny, głęboki teologicznie, wymagający od odbiorcy wielkiego skupienia. Ale jak to zwykle bywa, to, co zostaje wchłonięte przez tak zwaną masową kulturę, automatycznie zostaje spłycone, uładzone, spłaszczone. Pojęcie Boga ukrytego nie jest pomysłem Karola Wojtyły. Czy poza niewątpliwą osnową teologiczną można przypuszczać, że Wojtyła znał także utwór Zelenki? Chciałabym myśleć, że tak.
Wspaniały i majestatyczny, niezykle uduchowiony i zarazem anielsko łagodny hymn czeskiego kompozytora urzekł mnie z jednej strony prostotą (ale czyż wobec Boskiej Tajemnicy cokolwiek może być równie skomplikowane?), a z drugiej przepięknym wykonaniem. To było rzeczywiście moje przypadkowe odkrycie
- moje szczególnie ulubione kawałki to moment, kiedy Jaroussky wchodzi na początku oraz piąta minuta 33 sekundy do pięć czterdzieści pięć: cudowne współbrzmienie głosu z instrumentem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz