sobota, 20 stycznia 2018

Kto odczaruje nas?

sobota, 08 października 2011 21:52

     Wiem, wiem, królestwo Alciny upadło, jej czary prysły, zaklęci w kamienie, drzewa i potwory dawni kochankowie powrócili do ludzkich postaci, Ruggiero przejrzał na oczy i wrócił do ukochanej Bradamante, a ta w niezbadanej kobiecej wielkoduszności wszystko mu wybaczyła. Tak głosi libretto „czarodziejskiej” opery Händla wystawionej w Covent Garden w 1735 r. Wczoraj, 7 października, w Krakowie na pozór skończyło się tak samo.
       Wcale mi nie przeszkadzało, że była to wersja koncertowa, bez  pełnej scenografii, kostiumów, aktorskich popisów. Przeciwnie, wolę takie realizacje, bo pozwalają mi się bardziej skupić na stronie muzycznej, wykonawczej. Jestem uczulona na nadmiar fikcji, której scenograficzna nachalność wywołuje we mnie skutek całkiem przeciwny: zamiast dać się ponieść złudzeniom, zaczynam gubić wątek. A w Alcinie wątek jest sam w sobie wystarczająco niesamowity, mistrzowsko poprowadzony muzycznie, że żadnych dodatkowych efektów  mnie przynajmniej nie potrzeba. Tekturowy rulon wielkości maczugi z powodzeniem najpierw służył Alcinie (Inga Kalna) za czarodziejską różdżkę, by potem w rękach Ruggiera (Ann Hallenberg) stać się magiczną urną rozbijaną na kawałki.
       Wszyscy wykonawcy z powodzeniem wykorzystali niewielkie pole manewru wokół orkiestry do zaprezentowania, obok kunsztu śpiewaczego, interpretacji aktorskich. Doprawdy, rozczulająco śmieszny był Ruggiero-Ann Hallenberg w swoim najpierw wniebowziętym i butnym zauroczeniu Alciną, a potem wahaniu, czy aby warto zaufać kochającej kobiecie, i właściwie której? (Mi lusinga). Kiedy Bradamante-Romina Basso wyśpiewuje swoją chęć zemsty na zdradzieckim Ruggiero,  byłam skłonna uwierzyć, że może naprawdę zrobić coś szalonego, ale zaraz potem z czułością wyznaje, że mimo wszystko nadal go kocha ( Vorrei vendicarmi del perfido cor).  No i jak od mężczyzn wymagać stałości uczuć, skoro my kobiety same jesteśmy takie niekonsekwentne? A przykładem może być Morgana, siostra Alciny.  Świetna Veronica Cangemi potrafiła być raz czule zauroczona fałszywym Ricciardem, w którym się zakochuje od pierwszego wejrzenia (Tornami a vagheggiar), potem wzgardliwie lekceważąca wobec Oronta, którego odtrąca. Kiedy Ricciardo ujawnia prawdziwą tożsamość, a jest nim przebrana Bradamante,  Morgana-Veronica Cangemi w lirycznej desperacji prosi Oronta o wybaczenie, wyznając mu swoją nieprzemijającą (?) miłość.  Urażony Oronte-Emiliano Gonzalez Toro, trochę wbrew uczuciom, jednak nie od razu daje się przekonać.
       Prawdziwą galopadę uczuć pokazała Inga Kalna jako Alcina.Początek jest jasny: Alcina to zła czarownica, która swoich byłych kochanków zamienia w bestie, a teraz jej czarom uległ, uwięziony na wyspie, Ruggiero. Ale zniewieściałemu byłemu rycerzowi przybywa z odsieczą jego narzeczona Bradamante, przebrana za Ricciarda. I zaczynają się komplikacje, których skutkiem jest rosnąca podejrzliwość Alciny co do stałości uczuć Ruggiera (Si, son quella, non piu bella). Naprawdę było mi jej żal. I kiedy po dramatycznym Ah! Ruggiero crudel, a następnie wstrząsającym Ombra pallide Alcina staje bezradna, gdyż jej moce czarodziejskie nie działają, a po definitywnym odtrąceniu jej uczuć poprzysięga zemstę (Ma quando tornerai – Zostaniesz ze mną, albo zginiesz), w gruncie rzeczy po cichu życzyłam jej powodzenia. Słowem, Inga Kalna mnie przekonała i zaczarowała, co może i nie powinno dziwić, bo od  2009 r., kiedy zadebiutowała w partii Alciny w La Scali na pewno zdążyła się z tą postacią mocno zżyć. I nawet próba napuszczenia  Oberta (Jolanta Kowalska) na własnego ojca, zamienionego w bestię, tego nie zmieni. Zresztą Oberto sam dał sobie radę, wyczuwając podstęp i odmawiając wykonania polecenia zabicia bestii – Barbara! Io ben lo so.
         Wszyscy wykonawcy, stosownie do ilości popisowych arii zostali gromko oklaskani, a na końcu także wytupani (ponoć zwyczaj tupania jako znak najwyższego podziwu i zachwytu pochodzi z Anglii). Marc Minkowski z gracją to z jednej strony orkiestry, to z drugiej biegał po swoje primadonny, gdy zbyt wcześnie schodziły za kulisy po skończeniu arii. Les Musiciens du Louvre-Grenoble pod jego batutą to zespół najświetniejszy ze świetnych, więc podążanie za muzyką  było czystą przyjemnością. Podobało mi się dynamiczne tempo całości, przepiękne dwie solówki: skrzypcowa i wiolonczelowa (w ariach Morgany). Miałam dylemat, na kim skupić uwagę: na śpiewakach (raczej śpiewaczkach) czy na Minkowskim, który dyrygował uważnie i w skupieniu, ale też z dużą swobodą. No i przede wszystkim nie we fraku, bo on by tu całkiem nie pasował. Czasem ten dylemat rozwiązywał mi „koszykarz” siedzący przede mną, skutecznie zasłaniając całą postać dyrygenta. Na szczęście fotele są dosyć szerokie i miałam jeszcze niejakie pole manewru, mogąc przemieszczać się to w jedną, to w drugą stronę o kilka centymetrów.
        Wyszłam z Filharmonii Krakowskiej oczarowana. A może zaczarowana? Chciałoby się jeszcze raz posłuchać tego właśnie wykonania, tej interpretacji, jeszcze raz się zanurzyć w głębi zmiennych uczuć, ale jak się dowiaduję, krakowska Alcina nie była nagrywana. I to jest jedyna rysa na diamentowym wieczorze z muzyką Händla. Bo żaden czar nie trwa wiecznie, a pamięć jest nietrwała. Dzisiaj jeszcze słyszę Mi restano le lagrime Alciny- Ingi Kalny,  a jutro, pojutrze?...


George Friedrich Händel - Alcina, opera w trzech aktach
Obsada:
Alcina - Inga Kalna, sopran
Morgana - Veronica Cangemi, sopran
Ruggiero - Ann Hallenberg, mezzosopran
Bradamante - Romina Basso, mezzosopran
Oberto - Jolanta Kowalska, sopran
Oronte - Emiliano Gonzalez Toro, tenor
Melisso - Luca Tittoto, bas
Les Musiciens du Louvre-Grenoble
Capella Cracoviensis Vocal Ensemble
Marc Minkowski - dyrygent
 7 października 2011 r.
Filharmonia im. Karola Szymanowskiego, Kraków


Tu reportaż i zdjęcia z Alciny 

A tu Marc Minkowski dyryguje Les Musiciens du Louvre

Ann Hallenberg jako Ruggiero (W Krakowie zaśpiewała lepiej)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...