sobota, 20 stycznia 2018

3 Symfonia Mykietyna i sonety Szekspira...

wtorek, 05 lipca 2011 16:12

      Czyżbyśmy powrócili do dobrych czasów mecenatu artystycznego?  Zadałam sobie to pytanie po wysłuchaniu 3 SymfoniiPawła Mykietyna z okazji rozpoczęcia 1 lipca przez Polskę europejskiej prezydencji.  Dzieło zostało zamówione przez Narodowy Instytut Audiowizualny właśnie na tę szczególną okazję.  Właściwie dziwić mnie to nie powinno, gdyż Paweł Mykietyn komponował już na zamówinie, choćby z okazji 30-lecia Solidarności. Pojawiły się nawet pytania czy sugestie, że czołowy polski współczesny kompozytor młodego (w każdym razie młodszego - rocznik 1971 -  niż Penderecki) pokolenia stał się etatowym kompozytorem okolicznościowym oficjalnych uroczystości państwowych. Czy jednak jest to lub powinien być zarzut, jeśli przy tych okazjach powstają dzieła niezwykłe, nowoczesne, zdecydowanie poza historyczną tymczasowość wykraczające?
      Od dawien dawna mecenat artystyczny niemalże decydował w ogóle o powstwaniu wybitnych dzieł sztuki. Bez Mecenasa nie byłoby wielu utworów Horacego, które dzisiaj czytamy jako uniwersalne poetyckie przesłanie. Bez mecenatu papieskiego nie byłoby arcydzieł Michała Anioła czy Rafaela Santi. A szerzej, bez mecenatu Kościoła nie byłoby do dziś zachwycających tysięcy dzieł kultury: malarskich, rzeźbiarskich, muzycznych i architektonicznych. Podobnie wielką rolę odgrywał w różnych czasach mecenat książęcy, królewski, a w końcu także państwowy. Dzieło tworzone na zamówienie  nie musi automatycznie oznaczać gorszej jakości, spłaszczenia do poziomu panegiryku. Wszystko zależy od kultury mecenasa i twórczej niezawisłości artysty. Michał Anioł nawet papieżowi nie chciał pokazać przed ukończeniem fresków malowanych w Kaplicy Sykstyńskiej, a też i oponował bardzo, uważając, że nie jest malarzem, tylko rzeźbiarzem. A jednak jego freski są najdoskonalszym świadectwem malarskiego geniuszu artysty. 
      Nie chcę porównywać rangi utworów Pawła Mykietyna do malarstwa Michała Anioła, nic z tych rzeczy. Na marginesie tylko pewnych wydarzeń kulturalnych zastanawiam się nad rolą i formą mecenatu w czasach dzisiejszych. Ogólnie rzecz biorąc, nie jest to zjawisko powszechne. Szereg kompozycji pisanych specjalnie na kolejne coroczne odsłony Warszawskiej Jesieni to raczej ewenement niż norma. Dlatego zamówienie utworu specjalnie na rozpoczęcie polskiej prezydencji wydało mi się takie niezwykłe. Paweł Mykietyn zaś wywiązał się z zadania pisząc 3 Symfonię, a co ciekawe, mając już w dorobku Symfonię 2, jak dotąd nie napisał pierwszej. 
      Interesująca strona dźwiękowa 3 Symfonii ma oddawać niuanse życia współczesnego człowieka, mieszkańca miasta, a konkretnie Warszawy, co jasno wynika z warstwy tekstowej. Jest to bowiem pięcioczęściowa kompozycja rozpisana na alt i orkiestrę. Jako tekst posłużyły wiersze, zapiski, esemesy, notki, słowa i frazy poetyckie Mateusza Kościukiewicza. Język więc jest bardzo prosty, nieskomplikowany, wręcz hasłowy, w zasadzie nie wiążący się w jakąś spójną logiczną całość. To pewne konstatacje, zauważenia, zadziwienia, czasem okrzyki człowieka zanurzonego w życie miasta, dostrzegającego pędzący miejski tłum, rejestrującego hałas ulicy, zapisującego fragmenty ulicznych rozmów, wsłuchanego w szum metra.  Siłą rzeczy więc śpiewanie owego tekstu musi być również bardziej współczesne, zbliżone do ulicznego rapowania. Jadwiga Rappe, dysponująca silnym głosem altowym wspaniale poradziła sobie z zadaniem. Paweł Mykietyn tworzył swoje dzieło właściwie pod jej głos. I trzeba przyznać, że melanż  śpiewu operowego z rapem i rytmem hip-hopu wyszedł całkiem przekonująco.  W zasadzie bardziej skupiłam się na stronie muzycznej utworu, ale  fragment, w którym Jadwiga Rappe  majestatycznie trzykrotnie powtarza:
      iiiidę idąc
      sieeeedzę siedząc
      leeeeżę
wywarł na mnie obezwładniające wrażenie kwintesencji istnienia. Coś jakby Białoszewski z tą swoją horyzontalną perspektywą leżenia.
      Paweł Mykietyn zaś poprzez muzykę buduje miasto od strony dźwiękowej wykorzystując w tym celu także np. niezywkłe, egzotyczne instrumenty. Miasto dociera do słuchacza zarówno przez tekst, jak i muzykę. Może nie tylko miasto, ponieważ druga część symfonii w warstwie dźwiękowej jest bardzo "ptasia". Kompozytor na różne sposoby oddaje w niej ptasie trele, śpiewy, pojedyncze i polifoniczne odgłosy natury.  Nie jestem osłuchana w tym rodzaju muzyki współczesnej, jaki uprawia Mykietyn, dlatego momentami miałam wrażenie, że muzycy dosłownie "zarzynają" swoje instrumenty. Brzmiało to jak "piłowanie". Czy mnie się to podoba? Mam mieszane uczucia. Są w 3 Symfonii fragmenty porywające, inne, lecz odkrywcze i zaskakujące, zwłaszcza te, w których  wiodącą rolę odgrywa alt Jadwigi Rappe. I są takie, że uszy bolą i tego jakoś  nie rozumiem. Nie jestem pewna czy mam ochotę chodzić na koncerty po to, żeby mnie bolały uszy. 
       Myślę, że warto 3 Symfonię Pawła Mykietyna znać, warto było jej wysłuchać, ale na razie ten jeden raz mi wystarczy.  Przyznam, że przy tej okazji o wiele bardziej interesujące wydało mi się przypomnienie przed transmisją z Filharmonii Narodowej Sonetów Szekspira z muzyką Pawła Mykietyna właśnie, a wykonywanych przez Jacka Laszczkowskiego. Mykietyn napisał muzykę do Sonetów na fortepian i uwaga! - sopran męski, którym dysponuje właśnie Laszczkowski. Z przyjemnością wysłuchałam niesamowicie trudnych kompozycji, które zostały po raz pierwszy zaprezentowane podczas Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień 20 września 2000 roku.
      Nie udało mi się znaleźć nagrań Sonetów, za to jest wspaniały głos Jadwigi Rappe w arii Haendla.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...