piątek, 15 kwietnia 2011 14:12
Czy każdy może studiować sufizm i zagłębiać się w jego techniki? Idries Shah rozwiewa złudzenia: głęboka wiedza sufich często jest nieznana osobom z zewnątrz,nieznane pozostają również przyczyny wyboru takiej, a nie innej metody. I dalej, we wprowadzeniu do rozdziału Cztery najważniejsze zakony: Zakony (…) opierają swoje praktyki i rytuały wyłącznie na orientalnej kulturze i islamie. Ich członkami mogą być jedynie muzułmanie. Wielokrotnie też zwraca uwagę na powierzchowność podejścia wielu zainteresowanych sufizmem, koncentrowanie się na tym, co zewnętrzne, egzotyczne, niezwykłe (tańce derwiszów, muzyka) zazwyczaj utrudnia dostrzeżenie i zrozumienie istoty rzeczy. Ponadto wiele bractw i organizacji powołując się na sufickie korzenie wcale nie uczy sufizmu ani nie przekazuje jego idei, czego niezorientowany adept nie jest w stanie dostrzec i odróżnić, gdyż uczestnicy nie mają możliwości studiowania sufickich idei ( ponieważ im się wydaje, że je znają), a po drugie, osoby z zewnątrz – socjologowie, antropologowie i zwykli ludzie – nie zawsze wiedzą, że te praktyki nie reprezentują sufizmu, tak jak branie węża do ręki nie reprezentuje chrześcijaństwa, a gra w bingo nie reprezentuje matematyki. Wydaje się paradoksalne, że aby studiować sufizm, trzeba już b y ć s u f i m, trzeba sufizm znać, czytać dzieła, znaleźć nauczyciela i – przede wszystkim – być wyznawcą islamu.
Żadnego z tych kryteriów nie spełniam, jak zresztą większość zapewne polskich czytelników książki Shaha. Jaki więc pożytek z czytania, skoro nie chodzi o wiedzę książkową, o coś, co można zapisać lub w inny sposób zachować w postaci materialnej(...) Chodzi o wiedzę podaną w określonym czasie i w taki sposób, żeby weryfikowała i ożywiała wiedzę książkową. Nie dostąpię sufickiego oświecenia (iluminacji) na podstawie li tylko książkowej lektury.
Nie mając więc aspiracji osiągnięcia sufickiego mistrzostwa, poszukuję czegoś, co do mnie przemówi zrozumiałym przekazem. To również minie – głosi morał jednej z sufickich przypowieści, w czym można odnaleźć echa greckiego stoicyzmu z jego postawą wewnętrznego spokoju i nieulegania skrajnym emocjom, żyjąc w harmonii ze światem i w poczuciu naturalnego przemijania wszystkiego na tym świecie, także nas samych.
Współczesna kultura zachodnia jest podporządkowana zachłannemu konsumpcjonizmowi. Ludzie pragną coraz więcej mieć, coraz więcej pochłonąć, łapczywie gonią za czymś, co wydaje im się warte pogoni. Tymczasem w wielkich starożytnych kulturach religijnych, od judaizmu, przez buddyzm, hinduizm, chrześcijaństwo po sufizm głosi się ideę ascezy jako ratunku dla zachowania ludzkiego ducha, dla zachowania równowagi wewnętrznej. Jednak gdy dzisiaj chrześcijaństwo przypomina o ascezie, słychać szyderczy śmiech albo wzruszenie ramion i politowanie, że to takie niedzisiejsze, anachroniczne, bo człowiek nie żyje po to, żeby się umartwiać. Tymczasem Posiadasz tylko to, czego nie możesz utracić podczas katastrofy okrętu powiada Al-Ghazali, a my dzisiejsi możemy dopowiedzieć za nim, że posiadamy tylko to, czego nie możemy utracić podczas tsunami, trzęsienia ziemi czy powodzi. Czyli właściwie nie posiadamy niczego na własność, nawet życiem nie możemy tak całkiem swobodnie dysponować.
Czy sufizm ma coś do powiedzenia czasom współczesnym? A jeśli ma, to co? Przypowieść Kiedy śmierć nie jest śmiercią z materiałów nauczania zakonu czisztija może być doskonałym przykładem, do jakich absurdów może doprowadzić tak bliska nam zasada demokracji opierająca się na głosie większości. W skrócie chodzi w tej przypowieści o to, że pewien człowiek umarła, ale okazało się, że jednak nie umarł, tylko być może zapadł w letarg, a obudził się, gdy ułożono go w trumnie i żałobnicy zebrali się odprawić obrzęd pogrzebowy. Kiedy usiadł i zobaczył, co się dzieje wokół niego, z wrażenia zemdlał. Tym razem uznano, że umarł definitywnie i zamknięto trumnę wyruszając w kondukcie na cmentarz. Jednak niedoszły nieboszczyk obudził się po drodze po raz drugi i zaczął walić w wieko, żeby go wypuszczono. Żałobnicy nie mogli jednak uwierzyć, że ożył, bo przecież widzieli go martwym. Na nic się zdały krzyki i wołania. W końcu pewien uczony odwrócił się do żałobników i fakt życia bądź bycia martwym owego człowieka poddał pod głosowanie. Jaka waszym zdaniem jest prawda? - Nie żyje! - padła chóralna odpowiedź. - Pochować go! - rozkazał uczony. I tak też się stało.
Zapytajmy siebie, ile razy wierzymy w coś tylko dlatego, że tak twierdzi większość? Ile razy uchwalano prawo na podstawie niewielkiej większości głosów, nie zważając na głosy rozsądku będących w mniejszości? Ile razy nie słuchamy pojedynczego głosu tylko dlatego, ze jest pojedynczy, więc go lekceważymy, uznając, że nie może mieć racji, skoro wszyscy wokół sądzą inaczej?
Sufizm przywiązuje wielką wagę do pojęcia prawdy. Droga sufich jest drogą poszukiwania prawdy, a nie tworzenia jej na własny obraz i podobieństwo. (Powiedziałabym nawet, że dzisiejszy człowiek tworzy sobie własną prawdę na obraz swojej niewiedzy i ignorancji) Wiele jest rodzajów wiedzy, ale nie każda ma wartość dla człowieka, Shah cytuje tutaj Jezusa, syna Marii idąc za księgą Amu-Darii. Królowie rządzą ludźmi, a mądrzy ludzie rządzą królami – twierdzi Abu al-Aswad. Chciałabym wierzyć, ze to prawda, nawet jeśli nie mamy królów tylko prezydentów i premierów. Chyba jednak próżna moja nadzieja. Współczesnym światem rządzi tłum, masa i głupota.
Umysł człowieka zorganizowanego potrafi dobrze myśleć.
Umysł człowieka wszechstronnego potrafi dobrze istnieć.
A istnieć to odnowić przymierze z Rzeczywistością. Na tym polega istota pamięci o pochodzeniu człowieka, o jego tożsamości, jak naucza Baha ad-Din, derwisz z Buchary.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz