sobota, 3 lutego 2018

Nieoczekiwana podróż zimowa

wtorek, 29 grudnia 2015 6:31

     Ten wyjazd okazał się najbardziej szalony. Miałam tylko skoczyć rowerem na godzinkę, dwie i wrócić, a okazało się, że zostałam na noc, po której nieprzespaniu (chyba?) znalazłam się w "wielkim mieście". Co można robić w mieście zimą w okresie świątecznym, gdy zmrok zapada wcześnie? Spacerować i nasłuchiwać, gdzie śpiewają kolędy.
        Śpiewali w Katedrze. Tam właśnie zmierzaliśmy, tym bardziej, że mieliśmy zaproszenie a niektórzy z nas mieli brać "czynny" udział w koncercie. Stare miasto jak zawsze urokliwe przenosi w czasy przeszłe,mijaliśmy sporo ludzi, ale bez przesady, tłoku nie było. Na miejscu jednak okazało się, że... ciasno. Zainteresowani występem weszli, a mnie "zatrzymało" przed wejściem. Tyle razy tam byłam... na zewnątrz jakoś ciekawiej. Śpiewać nie będę, wolę posłuchać z daleka. Zaczęło się chóralnie i dzwoneczkowo. Przyjemnie nawet. Ale sobie myślę, tylu słuchaczy, może pójdę gdzie indziej.
         Poszłam wąską uliczką spacerkiem: brama, kamieniczka, brama, hotelik, brama schody, bruk, wnęka, latarnia. Nagle - nieoczekiwanie - stoją. Ludzie stoją. Wszyscy  młodzi i w eleganckich ubraniach. Ponieważ ciepło, zimy nie ma przecież, niektórzy panowie w samych garniturach. Stoją i śpiewają. Wszyscy! Ach, stoją przed wejściem do małego kościółka, w którym nigdy dotąd nie byłam. Ukryty, przylepiony do muru i kamienic, nie przyciąga wzroku okazałością. A przecież wiedziałam, że tam jest, pamiętałam kiedyś pod jakim wezwaniem: świętego Wojciecha może? W środku widać pełniusieńko ludzi, skoro tyle osób stoi na zewnątrz. Oblepili wejście, placyk przed nim, niektórzy opierają się o balustradę. Podeszłam. Śpiewali pieśń po łacinie. Dosyć wyraźnie, szybko złapałam słowa, nawet ktoś miał na kartce. Tylko cztery wersy. Ale melodia była tak ładna, tak nieziemska, że słuchałam coraz uważniej. Zaczynał bas solo, bardzo nisko, niemal ponuro, powtórzył dwa razy. Potem włączył się cały chór, ale inaczej: radośniej i wyżej, soprany poniosły samogłoski pod niebiosa. I znowu, i znowu. Koło mnie śpiewali wszyscy, włączyłam się i ja. Trudno, najwyżej będą sarkali, że fałszuję ;-)
        Od śpiewu robiło się coraz bardziej świątecznie. Od czasu do czasu próbowałam rozwikłać zagadkę, kto śpiewa, z jakiej okazji i w czym biorę udział. Bo przecież zwyczajni przechodnie nie śpiewaliby po łacinie i tak równo! Nagle olśnienie: to kościół uczelniany! A w zasadzie "obsługiwany" przez Akademię Muzyczną. No, teraz rozumiem! Kurka wodna, będą się zżymać, że fałszuję :-( No nic, trochę słucham, trochę śpiewam, ale półgłosem ;-) Z sąsiedniej uliczki krzyżującej się tą, przy której znajduje się kościółek, wyłania się nieśmiało dziewczę "prawie" nastoletnie (wiek trudny do określenia), przez chwilę słucha, a potem się odzywa: "Mówi, że to źle, nie tak, nie tak się śpiewa". Nikt nie zwrócił uwagi, ale ja się rozejrzałam: kto mówi? Jakieś mamrotanie coraz głośniejsze z tej uliczki dobiega. Poszłam zobaczyć: bardzo niezadowolony mężczyzna, stoi pod ścianą, trzęsie z dezaprobatą brodatą głową. Teraz słyszę: "To nie tak - mówi - całkiem nie taka melodia, tak się nie śpiewało. Chodź - zwrócił się do dziewczynki - idziemy stąd, bo się źle nauczysz." Gdy odchodzili usłyszałam jeszcze, że zaczął śpiewać ten sam tekst, ale zupełnie, zupełnie inaczej. Faktycznie znał inną melodię.
        Śpiew w kościele właśnie się skończył i ludzie zaczęli się rozchodzić. Usilnie powtarzałam słowa zasłyszanej pieśni, żeby zapamiętać. Zaczął padać drobny śnieg i zrobiło się naprawdę świątecznie. Tym bardziej, że noc, świeciły uliczne lampy i świąteczne dekoracje. Nie spieszyło się nam i powolutku wracaliśmy ciesząc się widokiem jak dzieci. Przechodnie przemykali pod lampami chowając uszy w kołnierzach. Nasz powrót był iście wariacki. Jakiś autobus czy bus, jakiś przystanek, jakieś spóźnienie, na koniec taksówka i bagaże wyciągane na środku drogi. Nieważne już :-) Najważniejsze - okazało się, że umiem śpiewać i to po łacinie;-) Niestety, nie zapamiętałam słów. Może jeszcze mi się przypomną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...