niedziela, 4 lutego 2018

Między kryminałem a poezją

 środa, 07 grudnia 2016 22:23

      Po lekturze dwóch tomów Marcina WrońskiegoMorderstwa pod cenzurą i Portretu wisielca, pierwszej i ósmej części z serii o komisarzu Maciejewskim, chwilowo mam dosyć przedwojennego kryminalnego Lublina. Jedna rzecz się potwierdziła, jeśli chodzi o charakter powieści Wrońskiego. Te dwie pozycje są bardzo różne. Pod względem sprawności narracyjnej i prowadzenia akcji ta druga jest zdecydowanie lepsza. Mam wrażenie, że bardziej przemyślana, a zbrodnicze motywy działań bohaterów wyjątkowo wyrafinowane (no, może pomijając Dobrowolskiego, który okazał się postacią wręcz trywialną). Pisarz wymieszał tutaj wielokulturowe polsko-żydowskie lubelskie animozje, żydowską mistykę, kulowską biblistykę, personalne rozgrywki w polskiej i żydowskiej szkole, mroczne życie lubelskiej biedoty, wojskowe "parady", a na koniec jak deus ex machina sprawę rozwiązuje przy pomocy trąby powietrznej, która porywa Maciejewskiego z coraz bardziej oszalałego konia. Bohater wylądował pogruchotany w szpitalu. Nie wiem, czy koń przeżył?
       W każdym razie po tych dwóch próbkach pisarstwa Wrońskiego za sprawą internetowego dnia darmowej dostawy, który wykorzystałam na złożenie zamówień w kilku księgarniach, przyszedł czas na zagłębienie się w literaturze zgoła innej. Tym bardziej, że kurczliwość grudniowego dnia sprawia wrażenie, że i czasu mam jakby mniej, więc na początek poszły rzeczy najcieńsze: dwa poetyckie tomiki. Bo któż dzisiaj by się skusił na wielkie tomiszcze z wierszami? Swego czasu Szymborska ustaliła limit minimalistyczny liczący od 18 do 22, 23 wierszy. Ale Noblistka była mistrzynią zwięzłości, niewielu innym taka sztuka się udaje. Czytnik linii papilarnych Ewy Lipskiej liczy 31 utworów, natomiast późnych sonetów Aleksandra Ziemnego jest 27 - to już blisko noblowskiego ideału ;-) 
       Tomik Ewy Lipskiej wymaga skupienia. Przyznaję, nie wszystkie drogi poetyckiego rozumowania są dla mnie czytelne. Poetka znana mi dotąd z ciekawego budowania metafor wydobywanych z życiowego konkretu tutaj poszła w stronę tak wyrafinowanej abstrakcji, że nie zawsze czytelnej. Przynajmniej czytelnej nie od razu. I nawet jej rozszyfrowanie nie wzbudza zachwytu, co najwyżej spod zdumionych brwi mimowolnie wykluwa się pytanie: czy naprawdę nie można było prościej? Wiersz Kilka słów o etyce jest chyba najlepszym przykładem tego, o czym mówię:

Światła etyki oślepiają nas
całymi nocami wieków.
Starzy kierowcy rozpoznają ten błysk
spekulacji teorii dekalogów sądów.

Przepraszam, ale co to w ogóle jest? (Zwolenników i wiernych czytelników Ewy Lipskiej uprzejmie proszę o zabranie się ze swoimi kamieniami gdzie indziej). To są abstrakcje, tylko abstrakcje, nie żadna poezja. Dalej wcale nie jest lepiej, połączenia rzeczowników konkretnych tworzą coś, co ewentualnie mógłby namalować tylko Salvador Dali:

Na brzegu grupa ludzi
usiłuje sprzedać morze
żywiołowi ognia. Rynek bez serca.

Ostatecznie okazuje się, że wiersz jest... nie wiem... opisem, diagnozą, może przestrogą, może rachunkiem sumienia ludzi bez sumienia, cywilizacji opartej na handlu, inwestycjach, giełdzie i elektronice. 
      Nie jest to jedyny wiersz w  tym tomiku obrazujący meandry współczesnej mocno stechnicyzowanej współczesności. Na tym tle wibruje, drga i próbuje wydobyć się na pierwszy plan jakiś wątek miłości, czułości, spychany przez wartkie życie na margines. Dobrze, niech będzie, ale wszystko to sprawia bardzo smutne wrażenie. Całość odebrałam jako pełne rezygnacji zwątpienie, podkreślane choćby taką metaforyką jak: stracona szansa, wygasłe uczucie, świat (...) gwizdał na nasze pytania, ktoś rozmieniał nas na drobne, tablice rejestracyjne maja numer zbrodni (słowo daję, nie wiem, o co w tym chodzi). Czasem, tylko czasem przebłyskuje w tych utworach ta dawna Lipska, którą znałam, bawiąca się dosłownością języka, wydobywająca absurdy codzienności, nieoczekiwane ( a raczej oczekiwane) aczkolwiek nie od razu widoczne prawdy:
... z lenistwa libretta
zabrakło im partii wokalnych

Umarli skorzystali
z odmowy zeznań.
Spadkobiercy 
nie mają szans.

Całujemy się
miliardami ust.
(to akurat dobre podsumowanie facebookowego lajkowania i internetowych znajomości).
     Może ktoś odnajdzie w tych wierszach siebie, swój świat. Mnie się nie udało. Na obronę mam słowa samej poetki: Nic innego/ nie przychodzi mi do głowy. W przeciwieństwie do Późnych sonetówZiemnego, który w udany, na pozór klasyczny sposób odświeża tradycyjną formułę rygorystycznego czternastowersowego trzynastozgłoskowca. O ile wiersze Lipskiej określiłabym jako wybitnie cywilizacyjne, przesycone współczesnością, o tyle sonety Ziemnego są erudycyjne, aczkolwiek nieprzesadnie. Świat współczesny i świat wspomnień tworzą w nich płynną przestrzeń, z której poeta czerpie inspiracje dla uogólniającej refleksji. Zdecydowanie inny sposób pisania, pełnozdaniowe frazy, konstrukcje logicznego wynikania sprzyjają podążaniu za myślą autora, aby móc później we własnej już zadumie zastanowić się, na ile znajdujemy w tym poetyckim świecie własne doświadczenia i przeżycia. Przyznaję, że muszę te sonety poczytać jeszcze, mam wrażenie, że na razie prześlizguję się tylko po powierzchni. Niemniej urzekają mnie już teraz ciekawe rozwiązania formalne, jak oryginalność rymów, odwaga budowania asonansów: Leopold - miernotą, rzędach - pęta, miano - tożsamość itd. Jest ich mnóstwo, nawet jeszcze bardziej odległych. Zaskakujące, gdzie można znaleźć współbrzmienia. I jeszcze ta naturalność stylu nienapuszonego, choć wiadomo, że sonet wymaga precyzji i nie znosi prostactwa. Ziemny potrafi jednak nasycić go żywiołowością, potocznością i codziennością krowich placków na majdanie, zapachem cmentarnych lip i klonów, rogatkami miasta, śpiewem ptaków w ogrodzie Śródborowskim, imionami... Mocny sonet Bez różnicy drastycznie obrazuje współczesną dominację podziałów na "ludzkie piętra". I tu nawet wulgaryzm się pojawia, ale jakże trafnie! Na koniec zaś nieco tradycji Staffowskiej ;-) Przecież te krowie placki na majdanie to wypisz wymaluj aluzja do Gnoju. W innym sonecie fraza: Jużem myślał, że dzień mój do końca zamknięty. wygrzebuje z pamięci podobne słowa: Chciałem już zamknąć dzień... - zbieżność nieprzypadkowa jak sądzę. Takich nawiązań znajdzie się więcej, zanurzam się więc w poetyckie śledztwo ;-)

Ewa Lipska: Czytnik linii papilarnych. Wydawnictwo Literackie 2015.
Aleksander Ziemny: Późne sonety. Wydawnictwo Literackie 2004 (dodruk)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...