sobota, 3 lutego 2018

Niebieskie ptaki

sobota, 06 lutego 2016 20:15

      Naprawdę nazywał się Gerard Labrunie. Jego matka zmarła, gdy miał 2 lata, w 1810 roku w Głogowie, na Śląsku. Grobu niestety nie ma. Ojciec przeżył śmierć syna do końca nie akceptując jego literackiej profesji. Julia Hartwig snuje opowieść o Nervalu pierścieniowo wokół pewnych tematów, wielokrotnie wracając do tych samych ważnych w jego życiu zdarzeń, wpływu na życie osobiste i stan psychiczny tak nieoczekiwanie zwichnięty. Nic nie zapowiadało wieloletnich zmagań poety z chorobą psychiczną. A może jednak - zapowiadało wszystko, cała jego nadwrażliwość, wycofanie, zanurzenie w przeszłości, zachłanność wiedzy, pogoń za ułudą. Jedną z nich była miłość do Jenny Colon, którą wyidealizował do stopnia nieosiągalności, chciał dla niej napisać operę, a założył czasopismo, mające służyć za trampolinę do kariery. Tymczasem panna Colon nie okazała się ani wybitną aktorką, ani też zbytnio afektami Nervala nie była zbytnio zainteresowana. Opera nie powstała, a czasopismo upadło, wpędzając swojego redaktora w ogromne długi.
         Monografia Julii Hartwig jest opowieścią o przyjaźni. Pokolenie młodych romantyków włóczy się po przedmieściach Paryża, zamieszkuje razem to tu, to tam niemal jak w komunie, dopóki nie zaczną się ich indywidualne kariery, tworzą różnobarwną grupę kontestatorów rzeczywistości. Przenoszą się z miejsca na miejsce niesieni emocjami, animozjami, od uwielbienia po zawiść, od wierności po zdradę ideałów.  Najpierw spotykają się u guru nowego ruchu Nodiera mieszkającego na ulicy Provence. W salonie Nodierów bywali wszyscy: Delacroix, de Musset, Ballanche, Dumas, Hugo i młody Labrunie, przyszły Gerard de Nerval. Ale wkrótce Nodier okazał się dla młodej gromadki zbyt klasyczny, zbyt ciężki dla rozwijających skrzydła orłów romantyzmu i przenieśli się do salonu Victora Hugo na Notre-Dame-des-Champs. Coraz więcej indywidualności na niwie literackiej - rodzą się waśnie. Chateaubriand nie znosi Lamartine`a,  de Vigny podziwia Chateaubrianda, ale z daleka, zza płotu, Musset szydzi z Hugode Vigny i Hugo z jakiegoś powodu się poróżnili...
       Gromadka przenosi się do pracowni rzeźbiarskiej Jehana Du Seingeura. Z relacji ówczesnych bywalców wynika, że drzwi były zawsze otwarte, każdy przychodził, kiedy chciał, wszyscy rozmawiali dosyć głośno przekrzykując innych, a pośrodku pracowni jej gospodarz po prostu w milczeniu i skupieniu pracował nad kolejnym dziełem. W ślad za Victorem Hugo odeszli już do panteonu sław Musset i Dumas. Nerval za to i tutaj w pracowni rzeźbiarskiej pojawia się z innymi. I razem z Camille Rogierem i Arsene Houssayem przenosi się w 1834 na ulicę Doyenne. Dołączył do nich Teofil Gautier. Co tam się nie działo?! Bawiono się w teatr dowolnie przerabiając wszystkie sztuki, improwizując i parodiując oryginały, podczas szaleńczych nocy urządzano konkurs na pomalowanie ścian salonu - w szranki stanęli: Corot, Chasseriau, Chatillon, Rogier i Gautier.
      Cyganeria! Pamiętacie treść opery Pucciniego? Paryskie bractwo artystyczne lat 30-tych właśnie. Ta sama epoka. Malarz, muzyk, poeta i filozof mieszkają na strychu, który trudno ogrzać. Mimo to starają się żyć beztrosko nie martwiąc się o jutro. Ale  w takich warunkach trudno jest żyć zbyt długo, dlatego Mimi, ukochana Rudolfa umiera na gruźlicę. Przypomina mi się ta historia, gdy czytam o ukochanej Rogiera, która zamieszkała z nim i jego przyjaciółmi na Doyenne. Nazywano ją Cydalizą, ale to nie było prawdziwe imię. Urządzono dla niej osobny pokoik, buduar, z którego wychodziła, zawsze z różą w ręce, wieczorem do gości zaparzać im herbatę. Gautier pisał o niej sonety, a Rogier namalował portret. Żyła bardzo krótko, zmarła po ciężkiej chorobie jak bohaterka Pucciniego. Może kompozytor znał tę historię?
     Nerval, mimo że Doyenne było jego stałym adresem, bywał tam najrzadziej. Wpadał czasem tylko na parę godzin, znikając potem na kolejne dni i noce. Największe zdumienie wzbudził, gdy kiedyś sprowadził do swojego kąta noclegowego stare łóżko w stylu Katarzyny Medycejskiej. Dziwne tym bardziej, że nigdy w nim nie spał. Na pytanie zadane przez jakiegoś gościa: Kto w nim sypia?, odparł: Moja wyobraźnia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...