piątek, 2 lutego 2018

Cynamon, kardamon... i roztrzepanie moje

środa, 02 października 2013 19:42

      To miała być poranna kawa. Wsypałam, zaparzyłam, piję... Co to jest? Woda lekko zabrązowiona, smaku kawy w ogóle nie ma, jakiś bełt?! Okazało się, że wsypałam cynamon, kardamon i tak zaparzyłam, o samej kawie zapomniałam.  Wszystkiemu winien pośpiech, pośpiech i jeszcze raz pośpiech, a do tego te nieustanne telefony. Nienawidzę dzwonić! I nienawidzę, gdy do mnie dzwonią! Mam już alergię na dzwonek telefonu. I nienawidzę samego telefonu! I proszę przed dzwonieniem napisać podanie! Odpowiem zgodnie z ustawą w ciągu dwóch tygodni.
      Maurice Ravel, czyli co?  Bolero? Podobno na całym świecie co trzy minuty gdzieś grają Bolero. Można mieć dość. Naprawdę. Do znudzenia. Do przesytu. I można człowiekowi obrzydzić wszystko, nawet najładniejszą muzykę. Nawet gdy się lubi. Może to jednak wcale nie jest takie głupie oderwać się od w kółko tych samych wałkowanych tematów. A psychologowie to banda głupców twierdzących, że człowiek najbardziej lubi to, co zna i słuchać chce tego, co zna najlepiej. W takim razie ja nie jestem człowiekiem. No bo czy współczesny człowiek może nienawidzić telefonów?
       Kiedy w 1905 roku Ravel komponował Miroirs, był jeszcze normalny. Nie miał rozbitej głowy w samochodowym wypadku i nie był podejrzewany o neurologiczne zaburzenia, jakich później doszukiwali się niektórzy w konstrukcji Bolera czy Koncertu fortepianowego na lewą rękę, bo lekarze w każdym niezwykłym dziele będą szukać śladów nienormalności chyba tylko dlatego, że sami nie potrafią się wznieść ponad przeciętność.
      Miroirs, tak inne niż późniejsze kompozycje, w przeciwieństwie do owego słynnego Bolera (o którym sam kompozytor ponoć powiedział, że jest to rzecz na orkiestrę bez muzyki), przemawiają wyciszeniem i refleksyjnością, zwłaszcza pierwsza delikatna część Smutne ptaki (Oiseaux tristes). 
       Smutne czarne ptaki co rano pojawiają się na trawniku pod moim oknem. Czasem usiądą na chwilę na gałęzi w zadumie, dopóki ludzie ze swoim hałasem nie spłoszą ich na cały dzień. A kolejnego ranka o świcie znowu tu są. Tylko wtedy mogę obserwować jak spacerują po trawniku lub zaglądają w okno, dziwiąc się światu, który dla nich staje się coraz bardziej obcy. Ten trawnik i to drzewo to jedyne pamiątki po przeszłości, kiedy teren dzisiejszego miasta należał tylko do nich. Dzisiaj ich własnością pozostały tylko najwcześniejsze pory dnia, o świcie, kiedy ludzie jeszcze śpią. Może właśnie  w takiej porannej ciszy Ravel usłyszał swoją muzykę? 

I jeszcze raz Smutne ptaki w wersji baletowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...