wtorek, 08 października 2013 21:13
E' la solita storia del pastore…
Il povero ragazzo
voleva raccontarla, e s'addormi.
C'è nel sonno l'oblio.
Come l'invidio!
Anch'io vorrei dormir cosi,
nel sonno almeno l'oblio trovar!
La pace sot cercando io vò:
vorrei poter tutto scordar.
Ma ogni sforzo è vano... Davanti
ho sempre di lei il dolce sembiante!
La pace tolta è sempre a me...
Perché degg'io tanto penar?
Lei!... sempre mi paria at cor!
Fatale vision, mi lascia!
mi fai tanto male!
Ahimè!
Il povero ragazzo
voleva raccontarla, e s'addormi.
C'è nel sonno l'oblio.
Come l'invidio!
Anch'io vorrei dormir cosi,
nel sonno almeno l'oblio trovar!
La pace sot cercando io vò:
vorrei poter tutto scordar.
Ma ogni sforzo è vano... Davanti
ho sempre di lei il dolce sembiante!
La pace tolta è sempre a me...
Perché degg'io tanto penar?
Lei!... sempre mi paria at cor!
Fatale vision, mi lascia!
mi fai tanto male!
Ahimè!
___________________
To zwykła historia o pasterzu ...
biedny chłopiec chciał opowiedzieć
i zasnął.
biedny chłopiec chciał opowiedzieć
i zasnął.
Sen przynosi zapomnienie.
Jak ja mu zazdroszczę!
Ja również chciałbym spać tak
aby znaleźć zapomnienie!
Szukam tylko spokoju.
Chciałbym być w stanie zapomnieć o wszystkim!
Jednak każdy wysiłek idzie na marne.
Przed sobą zawsze mam
jej słodkie oblicze
i spokój mnie opuszcza.
Dlaczego muszę tak cierpieć?
Ona zawsze przemawia do mojego serca.
Fatalna zjawo, zostaw mnie,
Ja również chciałbym spać tak
aby znaleźć zapomnienie!
Szukam tylko spokoju.
Chciałbym być w stanie zapomnieć o wszystkim!
Jednak każdy wysiłek idzie na marne.
Przed sobą zawsze mam
jej słodkie oblicze
i spokój mnie opuszcza.
Dlaczego muszę tak cierpieć?
Ona zawsze przemawia do mojego serca.
Fatalna zjawo, zostaw mnie,
ranisz mnie tak głęboko!
Niestety!
Lamentem Federika podczas parapremiery w Mediolanie 27 listopada 1897 roku objawił się światu najsłynniejszy tenor wszech czasów - Enrico Caruso. Od tamtego czasu arię śpiewali wszyscy wielcy tenorzy, od Beniamina Gigliego po Pavarottiego. A dzisiaj słucham w wykonaniu Jonasa Kaufmanna.
Opera Arlezjanka Francesco Cilei (1866 - 1950) utrwaliła w kulturze romantyczny motyw nieistniejącego ideału. Już Gustaw w IV cz. Dziadów rozpaczał rozczarowany:
Szukałem, ach! szukałem tej boskiej kochanki,
Której na podsłonecznym nie bywało świecie,
(...) Lecz gdy w tych czasach zimnych nie ma ideału,
Przez teraźniejszość w złote odleciałem wieki,
Bujałem po zmyślonym od poetów niebie,
Goniąc i błądząc, w błędach nieznużony goniec;
(...) I znalazłem ją na koniec!
Znalazłem ją blisko siebie,
Znalazłem ją!... ażebym utracił na wieki!
Federico również znalazł, ale nawet nie było mu dane z nią porozmawiać. Zakochał się w nieznajomej mieszkance Arles (stąd tytuł Arlezjanka). Intryga, jak to bywa w romantycznej operze, prowadzi do smutnego zakończenia. Federico nigdy nie poznawszy nieznajomej, w której się zakochał, popełnia samobójstwo. W tym też przypomina Mickiewiczowskiego Gustawa. Pogoń za ideałem nie może się udać.
Tytułowa Arlezjanka to postać, która nigdy nie pojawia się na scenie, jak żona słynnego detektywa Columbo. A jednak nie dość, że widnieje w tytule opery , to na dodatek doprowadza bohatera do śmierci. Świat nie jest przyjazny dla marzycieli goniących za ideałami. Niestety!
Ahime!
PS. Goniąc ideały żyć jest trudno i umiera się szybko. Nie goniąc za nimi także się umiera, choć może, może... ale to wcale nie jest takie pewne - spokojniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz