czwartek, 22 stycznia 2015 23:23
Jacek Bocheński, analizując listy Jerzego Stempowskiego,dochodzi do wniosku, że zamierzał on napisać książkę lub przynajmniej esej poświęcony transfiguracjom gospodarczym, mitycznym, symbolicznym przyrody i człowieka w związku z poezją i dziedzictwem po Owidiuszu. Sugerować to mają ślady lektur, planów i mniej lub bardziej rozbudowanych analiz rozsiane w listach do Krystyny Marek, Marii Dąbrowskiej, Stanisława Vincenza czy Józefa Wittlina. Interesujące przypuszczenia Bocheńskiego wysnute z korespondencji przypomniały mi o dawno powstałym a dotąd niezrealizowanym projekcie opisania (zebrania, uporządkowania, skatalogowania…) najciekawszych listów z mojej szuflady. W dobie zaniku sztuki ręcznego pisania w ogóle coraz bardziej cenne stają się świadectwa umiejętności epistolograficznej komunikacji.
Mam w tej szufladzie listy liczące do ośmiu stron A4 pisanych drobnym ręcznym pismem, z dopiskami na marginesach, rysuneczkami, exlibrisem w nagłówku, pisane nieraz przez kilka dni i tygodni. Mam koperty ręcznie ozdabiane i wyklejane. Mam kartki pocztowe zapisane od brzegu do brzegu, z podpisem nadawcy dopisanym maczkiem pod adresem. Prawdziwe dzieła sztuki, świadectwa emocjonalnej bliskości, pisane dowody wspólnoty zainteresowań, podobnej wrażliwości, duchowego pokrewieństwa, intelektualnej wymiany myśli i fascynacji.
Kochani Autorzy, zawsze czytam Wasze listy kilkakrotnie, odnajdując co rusz nowe treści ukryte między wierszami, ciesząc się każdym słowem. Dostarczacie mi wiele wzruszeń, inspiracji, wzbudzacie podziw, rozbudzacie niecierpliwe oczekiwanie na kolejne listy. Czasem prowokujecie do śmiechu, gdy czytam, że jestwcześnie 9-ta. Piję trzecią kawę (mocną!), jestem pod dwóch kieliszkach nalewki, która miała być na V Zlot Czarownic. (…) Przy każdym ruchu głową czuję się jak Batory podczas sztormu. A innym razem: 24:00. Idę spać!!! Gęba mi się drze, a na nową mnie nie stać!Zdarza się i takie świadectwo: Już świta. 5:30 – ślepki zakropliłam, pigułki zżarłam. (…) Może uda mi się słów kilka jeszcze dopisać, chociaż ciągnie mnie do biografii Janis Joplin – dziewczyny z makowych pól. Z dwoma sercami, w tym jedno malutkie wytatuowane na prawej piersi. Żal, że to z lewej strony piach dawno pogrzebał (…) włos się jeży do dzisiaj, kiedy czasem ją słychać, a miała tylko 27 lat.
Nocne listy pisze do mnie H.: Jest 1:00 w nocy. Ledwie widzę. Piszę już okropnie, o stylu i estetyce nie wspomnę. Idę spać. Rano może kilka zdań dopiszę. Dobrej nocy!
I dopisek poranny, a jakże: Witam, dobrego dnia! Nie wiem, gdzie posiałam długopis. Chcę tylko dopisać, że collage musi mieć tytuł.(to ostatnie zdanie odnośnie jednego z wątków listu) Nic dziwnego, że listy powstają przez kilka dni, a czasem tygodni: Kończę już, bo inaczej będziesz musiała czekać kolejny tydzień. Fakt, czekanie na takie listy strasznie się dłuży, gdy się wie, że wewnątrz będzie skarbnica tematów, opisy codzienności i odświętnych wzruszeń, fascynacji i refleksji. I to wszystko tylko dla mnie: Nie czytam tych głupot, które powypisywałam (za długi). Zaklejam go i lecę na pocztę. Listonosze strajkują, ale może kiedyś Ci go dostarczą. – Dzięki, H., dostarczyli :-)
Z kolei A. przysyła szczelnie zapisane pocztowe kartki. W kilku zdaniach potrafi zawrzeć opis miejsca i pogody, własne wrażenia, bogactwo kulturowe miasta, w którym przebywa. I przy okazji wzbudzić zazdrość, że mnie tam nie ma ;-) To chyba najpiękniejsze miasto z tych, w których miałem przyjemność spędzić kilka chwil… Szwendam się od domu Voltaire`a do domu Rousseau i od czasu do czasu moczę nogi w Rodanie, bo 36 stopni to troszkę za dużo…Innym razem pocztówkowy raport z Bazylei: Po raz drugi dotarłem już do tego centrum kultury… Miasto jest zatłoczone prawie jak znienawidzona przez nas oboje Warszawa. Spokój można odnaleźć tylko w muzeach, których tutaj nie brakuje. Zdołałem co prawda zwiedzić zaledwie jedno, ale za to najważniejsze! Muszę powiedzieć, że szczęście mi dopisuje, bo załapałem się na wystawę Miejsca Impresjonizmu i jeszcze teraz jestem pod wrażeniem obrazu Moneta Katedra w Rouen. Poza tym ku mojemu wielkiemu zdziwieniu znajduje się tutaj Płonąca żyrafa. Paul Klee zrehabilitował się w moich oczach obrazem Ozar. A Andy Warhol…u… ma świetne pomysły, jeżeli chodzi o tytuły (np. czarnobiałe 4 śmierci 17 razy…). Przepraszam, że pismo pochyłe, ale piszę na kolanie na Ascherplatz. Prawda, że mógłbym być lekarzem???!
Ten wpis – pierwszy z cyklu – miał być o wiele dłuższy, ale cały po napisaniu został wyautowany przez system blooga. Drugi raz nie wyszedł mi już taki obszerny. Ale będą następne odcinki. Na koniec przykład ręcznie zdobionej koperty z listem od H. Czy jakiekolwiek elektroniczne formy komunikacji są w stanie zastąpić ten rodzaj sztuki i przyjaźni?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz