Jak w tytule - przewodnik po miejscach, których już nie ma. Po nieistniejących warszawskich knajpach, gdzie spotykali się ludzie sztuki: pisarze, poeci, malarze, graficy, wydawcy, początkujący literaci, lalkarze, akrobaci, marszandzi, poligloci oraz komunistyczni konfidenci, cinkciarze, badylarze i elita warszawskiej ulicy. Słowem, wszechstronna galeria postaci. Marek Nowakowski opowiada o miejscach i ludziach z nimi związanych, dając przegląd knajpianego życia artystycznej bohemy od lat 50. do 80. włącznie. Historie o bohaterach sięgaja nieraz daleko wstecz do przedwojennych i jeszcze zaborowych losów dziadków czy innych krewnych opisywanych postaci, doprowadzając je do końca, czyli śmierci. Dlatego nekropolis. Bo nawet wspomnienie o Januszu Głowackim, mimo że w chwili pisania książki był jeszcze wśród żywych, obecnie jest historią zamkniętą. Przemysław Czapliński nazywa ją najsmutniejszą książką Nowakowskiego.
Autor jak wytrawny przewodnik prowadzi od knajpy do knajpy sytuując je w konkretnej topografii miasta. Łatwo trafić. On sam przemierzał ścieżki barów, kawiarni, hotelowych restauracji i pokątnych szynków otwartych do samego rana. Razem z nim przmierzają szlak setki znanych osób, nazwiska z pierwszych... i ostatnich stron literackich publikacji. Strzępki rozmów, anegdoty, podejrzane znajomości, zawikłane historie z czasów cenzury, odwilży, ruchów wolnościowych, KOR-u, Solidarnosci i stanu wojennego. Szmat czasu i ogromny, ogromny wachlarz osobowości. Ciekawostki o znanych i smutne dzieje mniej znanych. Kopalnia wiedzy o środowisku.
Można tę książkę czytać na wiele sposobów. Jako przewodnik właśnie i to jest taka pierwsza, zewnętrzna warstwa pełna alkoholowych oparów, rozmów przy kielichu, przypadkowych i nieoczekiwanych znajomości zawieranych w renomowanych i bardziej podejrzanych warszawskich lokalach. Do dziś funkcjonująca Literacka to wyjątek na tle nieistniejących przystani nocnych wędrówek. Inne zmieniły nazwę jak Poziomka na rogu Krakowskiego Przedmieścia i Miodowej, która w czasie powstawania książki funkcjonowała jako U Bergmana ("Tam, gdzie rosną poziomki"). Ale wymieńmy inne: Mekong i Toruńska na Wspólnej, Mirage na Senatorskiej, oczywiście Klub Aktora prowadzony przez Władysława Sidorowskiego, U Artystów na rogu Oboźnej i Karasia, Klubowa na rogu Alej Jerozolimskich i Pankiewicza, na samym końcu Pankiewicza tak zwany Mały Spatif i kilkanaście innych. Większość wspomnień autor kończy krótkim zdaniem o przemianie nazwy, zmienie atmosfery lub odejściu w niebyt, np. "Kawiarnia U Artystów zakończyła swój żywot z początkiem lat siedemdziesiątych. Przeistoczyła się w sklep spożywczy, który trwa do dzisiaj". Niby nic w tym zdaniu nie wyraża emocji, a jednak wyczuwa się melancholijne westnienie za minionym światem.
Można też inaczej, dociekając międzyludzkich związków, czerpiąc z warstwy anegdotycznej, z której dowiadujemy się, że w Kameralnej na Foksal lub Metropolu przesiadywał Zygmunt Kubiak "pogrążony w lekturze maszynopisów, słowników, pośród ciżby waluciarzy, sutenerów, dziewczyn, kombinatorów i innych osób podejrzanego autoramentu". Albo jak to Julian Stryjkowski w latach szkolnych pisał wypracowanie, które zaczynało się od zdania: "Lis złożony jest z muskułów, sierści i mięsa", po czym nastapił koniec weny twórczej przyszłego pisarza. Albo jak to Andrzejewskiego okradł pewien młodzian, który u niego nocował, więc poprosił Nowakowskiego, żeby udał się pod wskazany adres i odzyskał skradzione rzeczy. Niestety, misja się nie udała, ponieważ adres był fałszywy. Innym razem zabawny opis jak to Tuwim ze Staffem wchodząc do baru Pod Kuchcikiem krygowali się i kłaniali jeden przez drugiego i żaden nie chciał wejść pierwszy. Ja sama zarobiłam na wielce zgorszone spojrzenia pasażerów busa, gdy czytając przezabawny opis wizyty autora w Pałacu Mostowskich (siedziba Komendy Stołecznej MO), gdzie został poddany próbie nawiązania współpracy jako TW. Otóż Nowakowski wydał książkę, której bohaterami byli znani warszawscy kryminaliści, włamywacze, paserzy itp. Milicja oczywiście znała ich ksywki i adresy, ale przyszło komuś do głowy, że dzieło literackie niekoniecznie jest fikcyjne, więc może uda się z Nowakowskiego zrobić wtyczkę w środowisku warszawskiego półświatka. Kiedy na propozycję śledczych Nowakowski wypalił: "Zmieniam tematykę. Teraz pracuję nad powieścią miłosną", parsknęłam w głos śmiechem. I naraziłam się na podejrzliwe spojrzenia współpasażerów ;-)
Innym sposobem czytania będzie rozkoszowanie się opisami nietuzinkowych osobowści, czasem znanych w artystycznym świecie, a czasem zupełnie nieznanych. Należą do nich z pewnością rozdziały prezentujące przepyszne portrety: Alexa Jordana, bywalca Bristolu, niezwykłego światowca ze znajomościami w świecie arabskich szejków, zmarłego ostatecznie w przytułku w Kalifornii; Wiktora Woroszylskiego, najpierw gorliwego zwolennika nowej idei i władzy, a potem równie gorliwego jej przeciwnika, kontestatora i działacza podziemnego; Jerzego Gierałtowskiego, który obyczajami i umiłowaniem języka zatrzymał się w epoce XVII-wiecznej wielkopańskiej szlachty; niezwykle inteligentnego Ludwika Zimmerera, kolekcjonera sztuki ludowej, tłumacza, wydawcy, łącznika ze światem Zachodu, mieszkańca Saskiej Kępy. Do tej plejady dodać należy wzruszające opowieści o cichych bohaterach, jak o panu Władziu, którego nazwisko nie pada, a który został jednym ze Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Piękne i wzruszające słowa poświęcił autor postaci Kazimierza Przerwy-Tetmajera, którego duch "podąża schodami do mansardowego pokoiku" Hotelu Europejskiego, gdzie właściciele zapewnili mu dożywotni dach nad głową do owego styczniowego dnia 1940 roku, kiedy znaleziono go na ulicy nieprzytomnego.
Śledząc splątane wątki wspomnień można zabawić się w detektywa, rozplątującego nici powiązań między ludźmi i pokoleniami. Warszawski architekt Franciszek Lilpop miał cztery córki: Halinę, Felicję, Anielę i Marię. Halina, druga żona wybitnego dyrygenta Artura Rodzińskiego, w mieszkaniu na East River Drive na Manhattanie przyjmowała gości z Polski, tworząc coś na wzór przedwojennego salonu artystycznego. Felicja była żoną Kazimierza Kranca i również po wojnie osiadła w Nowym Jorku, towarzysząc siostrze we wspomaganiu Polonii amerykańskiej. Aniela najpierw byłą żoną Witolda Mieczysławskiego, a po rozwodzie została trzecią żoną prezydenta RP na uchodźctwie Edwarda Raczyńskiego, mieszkając z nim w Londynie. Najmłodsza z sióstr, Maria została żoną pisarza Zbigniewa Uniłowskiego. Po wojnie już jako wdowa zamieszkała jak dwie starsze siostry w Nowym Jorku. Siegając zaś wstecz dowiadujemy się, że matka czterech sióstr, żona Franciszka Lilpopa, pani Halina Zenobia była bratanicą Henryka Wieniawskiego, ale którego z jego czterech braci byłą córką, nie udało mi się odnaleźć.
Bez względu na wybrany sposób czytania dochodzimy do czasów współczesnych, które nie dorównują minionej epoce wspomnień ani bogactwem wrażeń, ani złożonością uwikłań w zależności międzyludzkie, naznaczonych świadomością politycznych uwarunkowań. Wielokrotne pożegnalne podsumowania autora wywołują tęsknotę za okresem młodzieńczych uniesień mimo ujawnianych raz po raz związków niektórych osób z bezpieką, politycznymi rewoltami i "heglowskim ukąszeniem". "Nie ma już tamtych ludzi. Ani jednego" - pisze autor. Przemierzamy ulice Miasta Umarłych - Nekropolis.
Marek Nowakowski: Nekropolis. Warszawa 2005, 2011, 2014.
Lubię takie klimaty...;o)
OdpowiedzUsuńOd samego czytania człowiek czuje się pijany ;-)
OdpowiedzUsuńmam, będę czytać, jeszcze nie wiem, którym sposobem, może globalnie:)))?
OdpowiedzUsuńalbo całkiem po swojemu, Ty potrafisz :-)
UsuńToż to skarbnica wiedzy.
OdpowiedzUsuńMożna się w niej zagłębić i nie chcieć stamtąd wyjśc.
Jak najbardziej, ogromny zbiór wiedzy , jak to mówią, całkiem niepotrzebnej, ale cudowna atmosfera, niesamowity zmysł obserwacji, gawędziarski język - świetne :-) Lektura obowiązkowa dla każdego miłośnika Warszawy i życia literacko-artystycznego ;-)
Usuń