sobota, 25 lipca 2015 9:17
Od czternastu lat Marcin Duda (Stefan Szmidt) co rano wspina się na drzewo ratując je przed ścięciem. Przez cały dzień odwiedzają siedzącego różni ludzie ze wsi, Milicjant próbujący namówić go do zejścia, zdesperowany Inżynier budujący autostradę oraz postacie z przeszłości, duchy zmarłych: Żona, z której stratą nie może się pogodzić, stary Partyzant, którego pogrzeb właśnie się odbywa, ale mu się nudzi podczas nabożeństwa i urwał się z trumny na pewien czas, Strażak Gabriel, który zginął w pożarze ratując dziecko, orkiestra, której członkowie zginęli po wejściu na minę, dawni państwo właściciele majątku wyzuci po wojnie ze swojego majątku i inni. Plejada osób, charakterów, świadków historii.
Stefan Szmidt, dokonując plenerowej adaptacji sztuki Wiesława Myśliwskiego Drzewo, za każdym razem uaktualnia tekst w jednym z monologów głównego bohatera Marcina Dudy wymieniając nazwiska osób niedawno zmarłych a znaczących w miejscowości, w której spektakl jest prezentowany. Jest więc sztuka zapisem przemian, jakie dokonują się w powojennej rzeczywistości polskiej prowincji, w polskiej wsi, a z drugiej wciąż aktualnym komentarzem, refleksją o śmierci, odchodzeniu i ciągłości pokoleń. Nowoczesność, tak zwany postęp cywilizacyjny bez oglądania się na przeszłość, tradycyjne wartości, technologiczny wyścig szczurów reprezentuje narwany Inżynier, który nakazuje ścinać drzewo wraz z siedzącym nań człowiekiem. W tej roli młody Robert Kuraś faktycznie zachowuje się jak opętany manią cywilizowania kraju bezlitosny wizjoner sieci autostrad łączących góry i morze. Marcin Duda z filozoficznym spokojem ripostuje jego krzyki: "Ale po co? Przecież góry i tak tą autostradą tutaj nie przyjdą".
Robotnicy mający ścinać drzewo po pierwszej dość nerwowej reakcji, usilnych wezwaniach, aby Duda, jeśli chce się wieszać, bo siedzi ze stryczkiem na szyi, niech się przeniesie na inne drzewo, w końcu godzą się z sytuacją, nieoczekiwanie mają przestój w pracy i okazję, żeby się napić.
Groteskowa postać Milicjanta, rewelacyjnie zagrana przez Zdzisława Wardejna, to synteza zdrowego rozsądku, posłuszeństwa władzom i absurdalnej służbistości. Chyba najbardziej komiczna postać w całej sztuce. Z jednej strony wszystkich chce spisywać i wlepiać mandaty, wyniośle i z poczuciem klasowego odwetu traktuje Panią (Alicja Jachiewicz) i Pana (Stanisław Biczysko), dawnych właścicieli majątku, z drugiej za oczywistość przyjmuje pojawienie się ducha Strażaka Gabriela a nawet zdarzyło mu się zaaresztować ducha Puzonisty (Sławomir Pluta), przy czym kajdanki się zacięły i kiedy już chce go uwolnić, zabiera go do kowala, żeby go rozkuł.
Między Hrabiostwem a Milicjantem dochodzi do ostrej wymiany zdań na temat zasadności rewolucji. Hrabia rzuca ironiczne pytanie: "I co? Lepiej wam teraz bez nas?" Kiedy Milicjant zamierza wypisać mu mandat, Hrabia zaśmiewa się, bo na jaki adres go wysłać, chyba ich starego dworu, w którym co teraz jest, pyta, przedszkole, przytułek czy niszczeje bezpański.
Groteskową postacią jest też Partyzant (Jerzy Złotnicki), którego pogrzeb się odbywa. Ale że mu się nudzi podczas nabożeństwa, wyskoczył odwiedzić Marcina pod drzewem. Utyka na jedną nogę, bo mu nie do końca dobrze naciągnęli oficerki na jednej nodze. Na polowym mundurze partyzanckim ma poprzyczepiane medale, które syn jego kolekcjonował, w tym niemiecki Krzyż Żelazny, pordzewiały, to nikt się nie pozna.
Plejadę postaci realnych i zaświatowych - czasami jakby Leśmianowskich - uzupełnia wzruszające spotkanie ze zmarłą Żoną (Magdalena Warzecha), która wypytuje jak Marcin radził sobie z wychowaniem malutkiej córeczki, jak ją karmił z butelki, przewijał, dbał o nią. Żona w stroju ślubnym odwiedza Marcina po raz pierwszy, dlatego ma on pretensje, że nie pojawiała się wcześniej, chociaż prosił, modlił się o to. Okazuje się, że zmarli umierając jakby zapominają drogę powrotną. Ratowanie drzewa przed ścięciem ma wymiar mistyczny, bowiem jest ono drogowskazem, punktem rozpoznawczym, dzięki któremu zmarli mogą wrócić do swojej wioski. Jak mówi Marcin Duda: "Na Sądzie Ostatecznym każdy będzie sądzony w swojej wsi".
Mistycznych przeżyć dostarcza postać zięcia Dudy, Franka ( w tej roli Zbigniew Dziduch), który w trakcie rozwoju akcji z prostego czy nawet prostackiego chłopa, chcącego teścia strącić drągiem z drzewa, przeobraża się w Kosiarza koszącego niebieskie łany ludzkich dusz.
Atmosfera i egzystencjalny, filozoficzny wymiar spektaklu rozgrywanego zawsze po zachodzie słońca, w naturalnej przestrzeni, mają w sobie coś ze Stu lat samotności Marqueza. Akcja rozgrywa się tu i teraz a zarazem wszędzie i wykracza poza czysto biologiczną, materialną granicę między życiem a śmiercią. Drzewo obrasta w symboliczne znaczenia, jako Drzewo Życia, Drzewo Poznania, Drzewo Proroków (mistyczny wątek śpiewania w gałęziach chóru zmarłych dusz ludzi ze wsi), Drzewo Drogowskaz, Drzewo Kosmos.
Od czternastu lat plenerowa inscenizacja grana jest w różnych miejscowościach, dużych i małych. Drzewo było wystawiane w Parku w Wilanowie i Krasnymstawie, w Nisku i Lublinie, w Mielcu i Lubartowie, w Radzyniu Podlaskim i Maćkowej Rudzie na Suwalszczyźnie, dzisiaj będzie w Chorzowie.
Część obsady postaci głównych:
Marcin Duda - Stefan Szmidt
Jego żona zmarła przed laty - Magdalena Warzecha
Zofia, córka Dudy - Ewa Gorzelak
Milicjant - Zdzisław Wardejn
Pani, Hrabina - Alicja Jachiewicz
Pan, Hrabia - Stanisław Biczysko
Franek, mąż Zofii, zięć Dudy - Zbigniew Dziduch
Inżynier - Robert Kuraś
Partyzant - Jerzy Złotnicki
Drwal, robotnik I - Arkadiusz Głogowski
Fragment nagrania jednej z realizacji spektaklu (obsada wcześniejsza w paru przypadkach):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz