wtorek, 30 maja 2017 22:48
Ostatni tydzień w Dwójce nie mógł upłynąć bez wspomnień o Zbigniewie Wodeckim. Wspominali go muzycy, krytycy, przyjaciele. Profil Dwójki sprawił, że komentatorzy podkreślali fakt klasycznego wykształcenia muzycznego Wodeckiego, który muzyczną karierę zaczynał jako zawodowy skrzypek w orkiestrze. Dopiero później zainteresował się piosenką estradową, a jego głos sprawił, że na cztery dziesięciolecia stał się rozpoznawalnym wykonawcą polskiej piosenki. Ktoś tam zastanawiał się, jak potoczyłaby się jego kariera, gdyby zamiast piosenki estradowej, wykonywał repertuar operowy. Zapewne mniejsza liczba fanów nuciłaby jego piosenki. Ale nie ma co gdybać. Intrygująca sprawa znajduje się gdzie indziej.
Mianowicie na płycie sprzed czterdziestu lat. Ja jej nie pamiętam, choć pamiętam debiut Wodeckiego jako młodego chłopca w okularach w Opolu. Płyta "Zbigniew Wodecki" ukazała się w roku 1976. Po czterdziestu latach ukazała się znowu - zgodnie z najnowszymi zdobyczami techniki nagraniowej, Wodecki z towarzyszeniem chóru, pełnej orkiestry i zespołu Mitch & Mitch jeszcze raz zaśpiewał tamte piosenki. Członkowie zespołu wspominali na antenie radia ciekawostki z sesji nagraniowej. Jak to Wodecki przychodził na próby pierwszy i tym mobilizował innych, jak konsultował z trębaczem, żeby zagrał tak, jak on sobie wyobraża, że powinno się w tym czy innym miejscu grać. Płyta "1976: A Space Odyssey" nagrana w Studiu im. Witolda Lutosławskiego w trakcie dwóch koncertów zdobyła w 2016 r. dwa Fryderyki: w kategorii Album roku pop i Piosenka roku: "Rzuć to wszystko, co złe". I tak oto historia muzyczna Wodeckiego zatoczyła koło.
Trwający ponad godzinę album oryginalny z 1976 roku w całości Dwójka przypomniała w programie Wieczór płytowy w niedzielny wieczór. Piosenki zabrzmiały świeżo i nostalgicznie. I nie znałam ich wcześniej, może tylko niektóre. Piękne poetyckie teksty Leszka Długosza, Andrzeja Kuryły, Janusza Terakowskiego tak ciepło i refleksyjnie mógł zaśpiewać tylko Wodecki. Tamta płyta jest nie do zdobycia, ale nowa wersja to wciąż świeża sprawa.
To bardzo lubię
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz