poniedziałek, 03 listopada 2014 21:47
Zanim wrócę jeszcze do wspomnień wileńskich, bo przecież była zgadka, jeszcze urobek z ostatniego wyjazdu listopadowego.
Im dłużej prowadzę ten blog, tym staję się coraz bardziej wygodna i leniwa. Zwyczajnie nie chce mi się zagłębiać w historię, śledzić zmiany, przemiany, zaginione i odnalezione dzieła, nazwiska, nazwy. Bo ja wiem? Może to tylko w przypadku takich sfer jak architektura, bo to można sobie znaleźć. Wydaje mi się, że każdy może sobie poszukać. Nie chcę mieć wrażenia, że tylko przepisuję coś, co wyczytałam z opracowań, przewodników i monografii (o ile na takie natrafię). Na razie nie wiem, jak pogodzić czytanie cudzych odkryć z odkrywaniem na własną rękę. Tkwię w tym dylemacie już czas jakiś.
W Krasnobrodzie bywam od lat co najmniej raz w roku, a czasem częściej. To miasto jest dla mnie jakby domowe, więc pisać o nim trudno, bo pewne rzeczy są oczywiste, a na inne nie zwraca się uwagi tak wrosły w oswojony pejzaż. Nie, nie znam go wcale tak dobrze, jak zapewne rdzenny mieszkaniec. Bywały lata, że lubiłam tu przjeżdżać, bywały inne, gdy przyjeżdżałam rzadko. Zawsze centralnym punktem pobytu był Podklasztor - obecnie część miasta, a niegdyś osada powstała wokół kościoła Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny i przylegającego doń dominikańskiego klasztoru. Dominikanów już nie ma, kościół jest po prostu świątynią parafialną a zarazem głównym sanktuarium Diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej. W poklasztornych pomieszczeniach znajdują się muzea. Nadal jednak od kościoła prowadzi alejka, tylko teraz wyasfaltowana, do cudownego źródełka i kaplicy św. Rocha - miejsca cudownego objawienia i zarazem uzdrowienia w 1640 roku Jakuba Ruszczyka.
Powstanie miasta datuje się na 1576 rok, kiedy osada położona w dobrach Andrzeja Firleja dzięki jego staraniom otrzymała prawa magdeburskie. W następnych wiekach Kransobród należał kolejno do: Leszczyńskich, Lipskich, Zamoyskch, Tarnowskich, Mycewskich i Fudakowskich - ostatnim właścicielem był Kazimeirz Fudakowski, senator II Rzeczypospolitej.
Obecny murowany jednonawowy kościół wzniesiony w miejscu dawnego drewnianego w latach 1690-1699 ufundowany został przez Marysieńkę Sobieską, primo voto Zamoyską, która została cudownie uzdrowiona w 1680 roku, gdy umierającej w połogu podano do picia wodę z cudownego źródełka. Kościół zaprojektowany przez Jana Michała Linka (tego, który był architektem zamojskiej twierdzy) nosi cechy stylu barokowego. W ołtarzu głównym wykonanym niemal sto lat później (1774 -1776) według projektu Jana Mauchera znajduje się słynący łaskami obraz Matki Bożej Krasnobrodzkiej, o którym pisałam przy innej okazji (TUTAJ).
Mnie jednak w samym wnętrzu kościoła fascynuje kilka innych rzeczy. Na przykład aniołowie stojący na najwyższych kolumnach bocznych ołtarzy. Mają najpiękniejsze skrzydła. Każdy anioł jest inny, w różnych pozach wywierają wrażenie niezwykłej lekkości. Nie są to typowo barokowe skrzydełka pucułowatego putta, tylko silne, potężne skrzydła potrafiące unieść w górę.
Tutaj jeden przysiadł na chwilę:
Ten zaś ewidentnie zaraz odleci:
Znajduje się tutaj, z prawej strony bocznego Ołtarza Św. Anny:
A zupełnie inny aniołek, można powiedzieć, że oświetlający drogę czy rozświetlający mroki, trzyma w rękach świecznik (z energooszczędnymi żarówkami, aniołowie też idą z duchem czasu):
Inna rzecz ciekawa, to klasztorne krużganki. Znajdują się w nich oryginalne zakonne konfesjonały umieszczone na stałe w ściennych wnękach pod stacjami Drogi Krzyżowej. Przyznam, że nigdzie indziej takich nie widziałam.
Ostatni pobyt w Krasnobrodzie miał jednak właściwy cel na cmentarzu, którego początki sięgają lat 40. XIX wieku. Chciałam poszukać starych pomników i nagrobków. Nie dotarłam do najstarszych, brakowało czasu, ale odkryłam kilka z końca XIX wieku i początku wieku XX oraz jeden w kształcie kapliczki.
Kamienny krzyż na grobie dwuletniego dziecka - 1890 rok
Inny kamienny krzyż na grobie dziecka 11-miesięcznego - 1899 rok
A tu nagrobek w kształcie kapliczki - 1912 rok
A ten pomnik ma kształt drzewa z uciętymi konarami, zamalowana data wskazuje na 1935 rok.
I takie to są moje krasnobrodzkie zauroczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz