środa, 28 maja 2014 23:34
Za kratą wejściową zamkniętą na głucho niezwykły relief z rycerzem w pełnej zbroi. Skąd tu i dlaczego? Nie da się wejść i ogarnąć wzrokiem całej postaci. Szkoda. Skręcam i idę nieco pod górkę. Dobrze, że zawróciłam, bo zerwał się wiatr, szurnął deszcz, przechodnie łapią wygięte parasolki. Ulica przerzedziła się momentalnie. Skądś - skąd tutaj? - urywany dźwięk jakby katarynki. Idę za dźwiękiem i nagle przede mną - Białoszewski! Kolorowa karuzela z madonnami. Naprawdę. Mała, prawie jak zabawka, karuzela obraca się wolno z pustymi łabędziami, kucykami i karocą. Ale już wyjrzało słońce i karuzela zapełnia się. Madonny z dziećmi podchodzą i kręci się świat.
To samo miejsce, ale w innych czasach: włochate nosorożce i lisy polarne przemykały pod chmurnym niebem. Wielkim przysmakiem były żółwie błotne, znad ognisk unosił się dym, a nocą grozą przejmowały głuche pomruki lwów. Ten Światowid ze Zbrucza, który patrzy na mnie czterema twarzami, widział to?
Mówią, że największa jego twarz jest twarzą kobiety. Należałoby zapytać, czy widziała? Co w ogóle widziała? Włochate mamuty czy madonny z dziećmi na karuzeli? Kapelusz na głowie ma zgoła nieepokowy. Bardziej współczesny. Czy takie nakrycia głowy noszono w X wieku, z którego pochodzi posąg? Nic się nie dzieje, a powietrze drży niepewnie. Ktoś wyśpiewać chce duszę na drodze pod niebem. W pałacu, w kawiarni, klasztornym wirydarzu, na placu pod obłokiem grać będą, śpiewać będą, tańczyć będą. Muzyka dawna, ale bliska, stronami pogoda, stronami niepogoda...
Pod chmurnym niebem na ulicach miast nastaną noce nakrótsze. Nadchodzi pora sezonu bezsennych nocy. Jordi Savall dzisiaj śpiewał i grał w Barcelonie. Jutro Parys z Heleną uciekną do Troi. A ja się udam na kawałek Polski w śpiewie i tańcu z Zurychu i Sztokholmu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz