poniedziałek, 01 czerwca 2015 23:27
Wiem, to już może być nudne, tak zachwycać się wciąż jedną książką, ale nie mogłam sobie darować ;-) Filip Łobodziński w swoim krótkim felietonie poszedł na całość. Pisząc o jednym słowie, wyczarował cały zamierzchły językowy świat. Cudności po prostu!
Samowtór. Czyli z jednym jeno kompanem. Ot, w niepamięć samowtór odeszły choćby cetno i licho... Pierwsze wyrażało liczbę parzystą, czyli dobrą, licho zasię - nieparzystą, przeto czarcią. Siła takich słówek znachodzę oczywiście w literaturze, atoli od czego i stare dykcjonarze? Na ścieżaj taki odewrzesz i już ćma ich wyskakuje niczym łągiewka ze ślęży, znaczy żabka z mokradła, lubo też woda z ponikwy, to jest źródła podziemnego. Baczę tylko, by z czytaniem zdążyć, zanim jątrew, bratowa moja, co o wiorstę mieszka, niby fryga tu wpadnie i nuże lampartować, łajdaczyć się znaczy, a zamęt zaprowadzać. A że za całe ochędóstwo na się nie przyobleka niczego krom giezła z pągwiami, a te są guziki kuliste takowe, to i wypisz, wymaluj jako wąpierzyca się zdaje... Paradne to! Nieledwie ponad sążeń wyrosła, idzie przez drzągiew i mrokwie, tumany zasię i błoto, kurniawy wzniecając, jak to się przydarzyło onegdaj. A bodaj to! Bywa, ledwie z konwisarzem siadłszy rząpiami, przeto temi mniej szlachetnemi końcami, na pantałyku, cetno bamboszków każdy zzujemy, a już stalówki w obsadkach dzierżymy, w inkaust je zanurzając, i słówka akuratne spisujemy do kajecików. A że przy tym skibki chleba z gomółką i omastą łykamy, to i czujemy się jak przyjmaki, takie to chłopi zbiegli z dala, co na nową dzierżawę przyjęci zostali. I żadne ladaco z huncwotem i innymi łapserdakami nas nie zbieszą!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz