środa, 04 marca 2015 18:39
Doprawdy, liczba zwiedzanych miast, miasteczek, przebytych ścieżek, podziwianych ruin, kościołów i willi jest imponująca. Do tego takaż sama wprawiająca w zdumienie liczba poznanych osób, nazwisk, odbytych spotkań, nawiązanych kontaktów. I wszystko to w niespełna półtora roku.
Czytam opisy wędrówek Mickiewicza po ulicach Rzymu, szukając jednocześnie wspominanych ulic na mapie i oglądając albumy z reprodukcjami obrazów, architektury, pejzaży. Przydałby się jeszcze mój album fotograficzny z własnych rzymskich wojaży, ale gdzieś utknął w czeluściach półek chwilowo niedostępny. A i tak wracałam po kilka razy w te same miejsca, odnajdując zerwaną nić Ariadny. Przekonuję się, jak ważny był ten pierwszy pobyt poety we Włoszech, nieustanne wędrówki od miasta do miasta, zaglądanie do miejsc nadal tętniących życiem i ruin będących świadectwem minionego czasu. Półtora roku włoskiego nieba, włoskiej kuchni, włoskiej sztuki, włoskiej polityki wreszcie, włoskich ulic, placów, fontann i włoskich ruin. Nawet nie półtora, ponieważ w trakcie pobytu zdarzyła się jeszcze czteromiesięczna ( od 1 lipca 1830) wyprawa do Szwajcarii, przez Asyż, Florencję, Pizę, Genuę, Mediolan, , Przełęcz Simplońską do Genewy, gdzie rozstał się z Antonim Edwardem Odyńcem, który wyruszył dalej do Paryża, a Mickiewicz powrócił pod koniec października do Rzymu.
Kiedy się czyta opisy krótszych i dłuższych wycieczek, uderza ogromna liczba odwiedzanych miejscowości. Wolniejsze niż dzisiaj tempo podróżowania wymuszało częstsze zatrzymywanie się na noclegi w różnych miastach, a przy tym intensywność wędrówek jest porażająca, bo kiedy poeci docierali gdzieś wystarczająco wcześnie przed zmierzchem, od razu podejmowali przynajmniej zwiedzanie najbliższej okolicy. Nawet suche kalendarium dat i miejsc daje wyobrażenie o niezwykłej wytrzymałości podróżników. Na przykład: 3 dni we Florencji, potem dwa dni podróży do Pizy, jeden dzień odpoczynku i trzydniowa wyprawa z Pizy do Genui z dwoma noclegami po drodze, 3 dni w Genui i kolejny odcinek drogi - w dwa dni do Pavii, stamtąd do Mediolanu, zwiedzanie okolic i kolejna wyprawa częściowo piechotą przez Przełęcz Simplońską do Sion, i znowu piechotą do Chamonix, gdzieś po drodze zwiedzanie trzech lodowców, rejs statkiem po jeziorze, zaliczenie dwóch wysp, i na koniec przystanek w Genewie. Całość wykonana w 20 dni. A to tylko w jedną stronę. Podróż powrotna do Rzymu wcale nie była mniej intensywna. A trzeba wiedzieć, że w tym samym roku na wiosnę, od 5 maja Mickiewicz z Odyńcem mieli za sobą bogatą we wrażenia wyprawę do Neapolu, a wieszcz dodatkowo samotnie wyprawił się jeszcze na tygodniową wycieczkę na Sycylię. W sumie cala wyprawa na południe Włoch trwała od 5 maja do 20 czerwca, a już 1 lipca, jak wspomniałam wyżej, wyruszyli do Szwajcarii. Tempo zabójcze, bo przecież bez samolotów, samochodów, kolei. Wszystko powozami, czasem zwykłym wózkiem pocztowym i na piechotę. No i statkiem.
Zjeżdżając na dłuższe postoje w Rzymie, podejmowali wędrówki do miejsc bliżej położonych, często kilkakrotnie w tym samym kierunku. Na przykład co najmniej dwa razy byli w Albano, którego sceneria pojawia się w wierszu Śniła się zima.... Nie mówiąc przecież o wielu miejscach w samym Rzymie odwiedzanych po wielokroć, jak Villa Mills położona na Palatynie.
Intensywne życie towarzyskie tego okresu również wprawić może w zdumienie. W listach Odyńca co rusz mowa o uroczystych kolacjach, proszonych obiadach, śniadaniach, zebraniach, odwiedzinach oficjalnych i mniej oficjalnych. Owszem, jadąc do Rzymu Mickiewicz miał pewne lokum - u księżnej Zinaidy Wołkońskiej, która rada by mu była nawet odstąpić w swoim pałacu część na stałe zamieszkanie, z czego poeta nie skorzystał jednak czterokrotnie podczas całego pobytu zmieniając adres. Niemniej salon księżnej był jednym z pewniejszych miejsc, gdzie Mickiewicza można było znaleźć, a zwłaszcza znajdowały go tam przysyłane do niego listy. Drugi salon, którego był częstym gościem, mieścił się w domu hrabiny Chlustinow i jej córki Anastazji. Kolejnym takim miejscem - znanym i poniekąd obrosłym legendą - był salon hrabiostwa Ankwiczów, gdzie Mickiewicz poznał Henriettę Ewę. Za sprawą tych pierwszych znajomości oraz częściowo obowiązkowych kontaktów z ówczesnym carskim ambasadorem w Rzymie, księciem Gagarinem, krąg poznawanych osób stale się powiększał, od dyplomatów i ministrów poczynając, na artystach i dobrowolnych emigrantach kończąc.
Przede wszystkim ma się wrażenie, że w 1830 roku cała niemal artystyczna i arystokratyczna Polska zjechała do Rzymu. Dość wymienić: Henryka Rzewuskiego (tego od Pamiątek Soplicy), Zygmunta Krasińskiego, wspomnianego w poprzednim wpisie Wojciecha Stattlera, Juliana Karczewskiego, Stefana Garczyńskiego, księżnę Barbarę Czartoryską, księstwo Władysława i Izabelę Sanguszków, Augusta Zamoyskiego, Michała Kleofasa Ogińskiego (tego od Pożegnania Ojczyzny).
Podziwu godny jest międzynarodowy krąg osób wybitnych, znaczących i ciekawych, z którymi miał możliwość zetknąć się Mickiewicz w tamtym czasie. Bywał w salonie u Horacego Verneta, dyrektora Akademii Francuskiej mieszczącej się wówczas w Villa Medici, poznał jednego z najsłynniejszych włoskich malarzy, Vincenzo Camucciniego, odwiedził studio duńskiego rzeźbiarza Berthela Thorvaldsena, który kierował artystyczną Akademią św. Łukasza. Dłużej i bliżej obaj polscy podróżnicy zaprzyjaźnili się z angielskim malarzem Williamem Allanem, który we włoskiej knajpie zamawiał kawę z mlekiem po polsku :-), gdyż przebywając przez pewien czas w majątku Szczęsnego Potockiego w Tulczynie,nauczył się kilku polskich słów i używał ich zamiast odpowiedników włoskich. W listach Odyńca pojawiają się nazwiska malarzy związanych z grupą "nazareńczyków", jak Johann Overbeck z Lubeki, Franz Catel, Giuseppe Craffonara, Giuseppe Sogni. Obaj poeci poznali kilku z nich choćby przez sympatyzującego z nimi Stattlera. Kiedy Mickiewicz z Odyńcem podjęli wyprawę do Mediolanu, tam opiekę nad nimi przejął brat Giuseppe Sogniego i zapewnił im poznanie wszystkich znaczących osobistości miasta, w tym poetów, malarzy, rzeźbiarzy, którzy uważali się za prawdziwie romantyczną szkołę artystyczną. Trzeba też wspomnieć o Oreście Kiprenskim, którego Mickiewicz poznał jeszcze w Rosji, a w Rzymie spotkali się ponownie, gdyż malarz przybył tam rok przed polskim poetą. Kiprenskij jest autorem obrazu Czytelnicy gazet w Neapolu, o którym sądzi się, że jest odbiciem nastrojów w gronie polskich emigrantów na wieść o upadku powstania listopadowego. Czterema przedstawionymi mężczyznami mieli być: Adam Mickiewicz, Antoni Edward Odyniec, Zygmunt Krasiński i hrabia Aleksander Potocki. Inni natomiast rozpoznali w jednym ze sportretowanych Stefana Graczyńskiego. Zdaje się, że nie można z całą pewnością stwierdzić, kim są postacie, obraz ma raczej wymiar symboliczny, niemniej jest wyrazem sympatii Kiprenskiego dla Polaków.
Chciałam napisać, jak to Odyniec z Mickiewiczem opisali w listach swoje wrażenia z podróży po Włoszech i ze spotkań z ludźmi, ale wpis się rozrósł zanim do listów doszłam. Toteż wypisy z listów będą może następnym razem ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz