wtorek, 17 maja 2011 19:49
Funkcjonowanie dzieła artystycznego, w tym literackiego, w procesie komunikacyjnym jest zmienne. Zależy od wielu czynników zewnętrznych, całkowicie nieraz pozaartystycznych. Trudno przewidzieć, co w społecznym procesie aktu komunikacji, zostanie przez odbiorcę (czytelnika) wyeksponowane, zauważone, odczytane jako istotne. W skrajnym przypadku strategia twórcy, jego intencje i założenia, mogą zostać całkowicie pominięte, wręcz niedostrzeżone. Z reguły jednak chodzi tylko o pewną zmianę, przesunięcie poziomów odczytywania i interpretowania elementów artystycznego wytworu. To od czytelnika i innych elementów procesu recepcji zależy, które warstwy tekstu i wedle jakiej hierarchii będą znaczeniowo aktualizowane (Stefan Żółkiewski). W przypadku, gdy autor żyje, może wówczas wejść w proces interakcji i uwzględnić owe aktualizacje odbiorcy w kolejnych dziełach, wchodząc z nim w swoisty długofalowy proces komunikacji. W przypadku jednak dorobku historycznie zamkniętego, skończonego, autor z góry znajduje się na przegranej pozycji i dzieło musi bronić się samo.
Dzieło artystyczne, wchodząc w system obiegu kultury, staje się znakiem i uczestniczy w wewnątrzkulturowym procesie komunikacyjnym już bez udziału swego autora. Wiele z nich z czasem obrasta w szereg znaczeń dodatkowych, obrasta tradycją, wchłania nowe odczytania i interpretacje, stając się - według sugestii Junga - przejawami zbiorowej ekspresji. Przykładem może być postać Fausta jako nośnika ogólnoludzkich marzeń, dążeń i błędów popełnianych na drodze samorealizacji. Faust dawno już przekroczył granice wyznaczone najpierw przez sztukę jarmarczną, a potem metafizyczny dramat romantyczny, stając się mieszkańcem zbiorowej wyobraźni i kultury.
Zjawiska kultury, w tym zachowania ją tworzące, bywają złożone w swej pozornej prostocie, mimo że potrafimy je – na poziomie codziennej egzystencji – odczytywać bez konieczności angażowania wysoce wyspecjalizowanego aparatu analitycznego.
Co można powiedzieć o grze w szachy? W trakcie gry między jej uczestnikami toczy się pozawerbalna komunikacja, często niezrozumiała dla postronnych obserwatorów. Ale też rozgrywana partia szachowa sama w sobie może stanowić semiotyczny przekaz, odczytywany na różne sposoby przez zewnętrznych obserwatorów. W czasach średniowiecza gra w szachy była popularnym, wręcz obowiązkowym rytuałem życia dworsko-rycerskiego. Dla ówczesnej elity społecznej szachy nie były sposobem zabijania wolnego czasu, ale metaforą życia, zmagań z nieuchronnym losem, językiem, przy pomocy którego odbywała się deskrypcja rzeczywistości.
Kiedy na korytarzu uczelni, gdzie studiowałam, dwóch kolegów między wykładami czy ćwiczeniami wyciągało szachy i gdzieś w kącie na kawałku stolika rozgrywało partię na miniaturowej szachownicy, był to wyraźny komunikat dla reszty: My jesteśmy inni, jesteśmy lepsi, nie interesują nas zwyczajne korytarzowe rozmowy, mamy inne, głębsze (intelektualne) zainteresowania. Co z takiego rozumienia pozostało do dzisiaj? Wydawałoby się, że niewiele, skoro szachy można kupić w każdym sklepie z zabawkami. Zostały sprowadzone do gry dziecięcej. Tylko ile dzieci rzeczywiście umie w nie grać? A ilu potrafi dorosłych? Dużo zależy od tradycji domowej. Dla dziecka uczonego szachów, powiedzmy od szóstego roku życia, będą one naturalnym sposobem funkcjonowania w kulturze. Być może więc owi koledzy wcale nie chcieli dawać do zrozumienia, że są inni, lepsi, nie chcieli się izolować od reszty. Może to ci pozostali po prostu nie umieli, nie byli przygotowani do uczestniczenia w ich wzorcu kultury?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz