... śpiewano hymny i psalmy. Wiadomo, kształt kultury, nie tylko muzycznej, wyznaczał teocentryczny uniwersalizm. Może najpierw wyglądało to tak, że zaczynał prowadzący solista, któremu chórem odpowiadali zgromadzeni i tak na przemian.
Druga rzecz wiadoma powszechnie to chorał. Ale to już bardziej skomplikowane, a z czasem skomplikowało się jeszcze bardziej. Jednogłosowy początkowo śpiew (monodia) ewoluował w polifoniczny chór. Najpierw śpiewano sylabami: jedna sylaba - jeden dźwięk. Ale żeby nie było zbyt prosto, wprowadzono melizmaty: jedna sylaba - wiele dźwięków. O, to już było skomplikowane. Nawet w słuchaniu, bo zanim sylaba się skończyła, słuchacz dawno zapomniał, z jakiego wyrazu sylaba pochodzi, czyli w którym właściwie momencie tekstu się znajdujemy. Ja mam z tym problemy do dzisiaj. Czy "aaaa" w "incarnatus" jest to pierwsze, czy już drugie?...
A średniowieczni prowansalscy trubadurzy śpiewali o idealnej miłości. Czasem nawet swoim pieśniom nadawali charakter taneczny. Kiedy kunsztowna muzyka trubadurów bezpowrotnie zaginęła na skutek krucjaty przeciwko katarom i albigensom, ich tradycję przejęli i kontynuowali truwerzy i minnesingerzy (piewcy miłości), którzy tematykę miłosną rozbudowali, wystylizowali, kunsztownie ozdobili. Walther von der Vogelweide wymyślił słowika i kwietny dywan:
Słowik towarzyszył nam swoim śpiewem,
Gdy z moją ukochaną leżeliśmy pod lipą
Na dywanie z kwiatów.
Pieśniami letnimi i zimowymi wtórował mu Neidhart von Reuental, który nie stronił od parodii, motywów ludowych czy wręcz prymitywnego kolokwializmu, czym szokował współczesnych. Piękna epoka trubadurów, truwerów i minnesingerów kończy się na Oswaldzie von Wolkensteinie (1377 -1445).
Ale jest coś, co wszyscy znają - Carmina Burana: prawdziwa antologia tekstów różnych autorów, z różnych kręgów kulturowych średniowiecznej Europy: od Niemiec, przez Szwajcarię, Francję, Anglię, po Katalonię.
A ludzie średniwiecza wciąż wędrowali. Najczęściej do miejsc świętych, a więc właściwie pielgrzymowali. Najsłynniejsza pielgrzymkowa droga to oczywiście Droga św. Jakuba (Camino de Santiago) w 1993 r. wpisana przez UNESCO na listę światowego dziedzictwa kulturowego. Wędrowali pielgrzymi tysiące kilometrów i śpiewali:
Kiedy chcesz iść przez obce kraje,
Gdy do Jakuba grobu się udajesz,
Wystarczy para butów, jakaś miska,
Z napojem flaszka - i to wszystko.
Pątnicy z północnej Europy wędrowali przez Paryż, gdzie w XII wieku działała szkoła śpiewu Notre Dame. Dwaj kompozytorzy, Leoninus i Perotinus, tworzyli dwu- i trzygłosowe organarozsławiając tę formę muzyczną na kolejne stulecia. A pielgrzymi wędrowali, słuchali i nieśli je dalej w świat. Równolegle zaś rozwijały się motety, które szybko zapełniały się tekstami świeckimi, nie rezygnując jednakże z dominującej w epoce stałych części łacińskiej mszy.
Kiedy skończyła się epoka średniowiecza, trudno powiedzieć, skoro chorały tworzył Johann Sebastian Bach a śpiewa się je do dziś. A niektórzy próbują śpiewać jak dawniejsi wędrowni minstrele, wskrzeszając przeszłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz