piątek, 24 maja 2013 8:04
Na początek... i koniec...
spokojnie miękko świeci chwila bez godziny
twarz opada nad książką rosa może granat
widzę zawsze samotny łuskę wód w złocie gliny
bór iskrzy się sosnami patrz gwiazda źródlana
gwiazda źródlana innych
o wszystkie mosty paryża serce się tłukło tłukło
brooklyn przydeptał ręce spłynęły pasma krwi
notre dame we snach dygotała zbliżała twarz wypukłą
krzyknąć polska zbudzić się powieki smutne odwinąć
mógł sen lat wielu minąć ten także musi minąć
zamknięte drzwi
drzwi
(…………)
ubogim karawanem
za miasto do montmorency
wsuwa się trumna w ulicy cień liści pstry
w deskach czemu czemu nie są z sosny
palec srebrnym pierścionkiem chudy i żałosny
uderza w sęki na wybojach
jedyna zbroja
(……………)
spokojnie miękko świeci chwila bez godziny
ostrzą się na kamieniu zórz lotki jaskółkom
bramo przytułku okna przytułku
tej nocy łuski sekwany zabrzękną
norwid
brzęk wszerz niemieckiej krainy
do wisły doleci
a tam struny w fortepianach pękną
(Józef Czechowicz, dom świętego kazimierza, fragm.)
130 lat temu w paryskim przytułku zmarł Cyprian Norwid
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz