Powszechne jest dążenie człowieka do szczęścia i równie powszechnie odczuwany jest jego brak. Nikomu, a przynajmniej niewielu osobom, udaje się je znaleźć, choćby posmakować. A świat pędzi coraz szybciej, więc pogoń za szczęściem powinna odbywać się szybciej z nadzieją, że w końcu zostanie znalezione. Tymczasem ani widu, ani słychu. A nawet gorzej, tego szczęścia jakby coraz mniej na świecie. Prawda to?
Wielu przytaknie, powołując się czy to na obserwację, czy własne doświadczenie. Jeśli bowiem Protagoras twierdził, że człowiek jest miarą wszechrzeczy, to nie w tym sensie, że wszystko wokół przyrównuje do siebie, do swojej osoby. Raczej należy rozumieć, że tylko on, człowiek może orzekać o istnieniu bądź nieistnieniu czegokolwiek poza nim: Człowiek jest miarą wszystkich rzeczy, istniejących, że istnieją, i nieistniejących, że nie istnieją. Cokolwiek więc istnieje, istnieje w takim kształcie, w jakim człowiek jest w stanie to pojąć, zrozumieć, ogarnąć swoją poznawczą władzą. Jednym słowem, wytycza granice tego, co istnieje, i tego, co nie istnieje, czyli stwarza czasoprzestrzenne kontury doświadczenia świata.
Z tego założenia wynikają pewne konsekwencje, w których zrozumieniu pomaga Platon. Otóż zacząć trzeba od czasów, gdy człowiek więcej cenił mowę i pamięć niż pismo i książki. Paradoksalnie bowiem, Platon zauważył, że pismo wcale nie służy gromadzeniu wiedzy ani mądrości, przeciwnie: spowodowało erozję ludzkiej pamięci, przenosząc przeszłość w czas bez pamięci, w niepamięć. Pismo nie rozwija, raczej przytępia zdolności poznawcze, ponieważ puszczone w obieg publiczny, nie ma konkretnego adresata, jest niczyje. To, co napisane, znajduje się poza nami, poza naszą duszą, poza pamięcią; jest martwe. Tylko mowa, skierowana do konkretnego adresata, może do duszy wniknąć i stać się mądrością uwewnętrznioną, a więc nieśmiertelną.
Dzisiejsza kultura nie ceni mowy (coraz bardziej nie ceni też pisma, ale to inny temat), która wymaga od słuchacza uwagi tu i teraz, w czasie rzeczywistym, współczesnym naszemu istnieniu. Poprzez odbiór mowy, przekazującej historię mityczną, dawny człowiek wkraczał swoją tymczasowością, teraźniejszością i doczesnością w czas wieczny, nadając swojemu pojedynczemu istnieniu sens. Pismo tego nie zapewnia, gdyż jest tak samo nietrwałe, jak wszystko, co materialne, skazane na przemijanie. Nie zapewnia też tego dzisiejsza homogeniczna technika cyfrowa, język informatyki pozbawiony niuansów, sprzeczności, ironii; pozbawiony tego, co najbardziej ludzkie – niewyrażalnej tajemnicy istnienia. Język współczesnej technologii, tworząc jedyny akceptowalny świat informacji, decyduje o tym, co istnieje, a co nie, podobnie jak rozumiał to zjawisko Platon w odniesieniu do pisma. Nie na darmo przecież w coraz młodszych pokoleniach pokutuje przekonanie, że czego nie ma w sieci, nie istnieje.
Prymat teraźniejszości dyktuje postawę nastawioną na użytkowość. Swoista ideologia teraźniejszości wręcz sterroryzowała większość dziedzin naukowych, narzucając jedynie słuszny przedmiot badań i wynalazczości, jakim jest estetyzacja codzienności: przeżyć ładnie, pięknie, szybko, efektywnie dzień dzisiejszy.
I tu dochodzimy do sedna. Tę relację można nazwać orientacją na przeżycie jako formę poszukiwania i realizacji indywidualnego szczęścia – pisze Jarosław Barański. Jest to projekt pięknego życia, wypełnionego pasmem przeżyć inscenizowanych we wszelkich obszarach codziennego życia, którego narcystycznym archetypem jest Dorian Gray Oskara Wilde`a. Sprzedać duszę za teraźniejszość: za piękno cielesne, za wygodę, za wygląd, za przyjemności. Powstrzymać upływ czasu za wszelką cenę! Dzięki medycynie i przemysłowi farmaceutycznemu człowiek staje się coraz mniej podobny do siebie, ponieważ stara się wyrugować z własnej społeczno-biologicznej egzystencji nie tylko oznaki starości i brzydoty, choroby i cierpienia, ale nadto cały splot doświadczeń, które im towarzyszą. Czym zaś jest doświadczenie? Jest przeszłością, jest historią, zanurzeniem w tradycję, której współczesny człowiek codzienności został pozbawiony.
Jarosław Barański przywołuje w tym kontekście sformułowanie opróżnienie z sensu Husserla, jako synonim współczesnej efektywności w medycynie, która mówiąc o efekcie, nie wspomina już o ryzyku i skutkach ubocznych. Efektywne jest to, co użytkowe, ale czy wszystko, co użytkowe ma sens? Cały współczesny komercyjny konsumpcjonizm jest użyteczny, bo służy wytwarzaniu i zaspokajaniu potrzeb człowieka, ale czy zawsze ma sens? Sensowne jest posiadanie np. telefonu komórkowego, ale czy ma sens posiadanie każdego najnowszego modelu, które co rusz pojawiają się na rynku? Tymczasem reklamy bazują na psychologicznym chwycie wytwarzania potrzeb, które później producenci zaspokajają wypuszczając na rynek kolejne gadżety pod hasłem musisz to mieć. Żeby jednak zauważyć, że wcale nie muszę, że pewne rzeczy nie są mi potrzebne, trzeba mieć świadomość istnienia wczoraj oraz jutro, a nawet dalej niż tylko jutro. Innymi słowy, trzeba mieć świadomość historyczności swojego istnienia, pewnej ciągłości, zakorzenienia, czyli trzeba mieć pamięć, której kultura teraźniejszości nas sukcesywnie pozbawia, ponieważ jest przeciwieństwem taniego krótkotrwałego efektu. Świadomość uniwersalności mitycznych sytuacji wymaga wysiłku p a m i ę t a n i a, a człowiek współczesny jest na to za leniwy. Rytuały codzienności utrwalane przez mass media, reklamę, materialistyczny konsumpcjonizm zawężyły horyzonty poznawcze. Człowiek jest miarą tego, co istnieje, i tego, co nie istnieje: nie podejmując wysiłku utrwalania swojego istnienia w pamięci ogarniającej przeszłość i przyszłość, człowiek współczesny zredukował pojęcie szczęścia do dnia dzisiejszego, dlatego go nie znajduje. Aby bowiem odkryć szczęście jako stan trwałego odbioru rzeczywistości, trzeba najpierw mieć świadomość przeszłości. T r z e b a p a m i ę t ć, że może istnieć też coś innego niż tylko pięknie wyglądające, bezproblemowe teraz.
Rozważania na kanwie książki Jarosłwa Barańskiego Platon i galerie zapomnienia. Szkice do estetyki niepamięci, Oficyna Wydawnicza ATUT, Wrocław 2003.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz