sobota, 14 maja 2011 22:30
Śnią mi się czasem książki. Te, które przeczytałam i te, które dopiero przeczytam. Kiedyś przyśnił mi się dalszy ciąg Kroniki Mistrza Wincentego. W znacznie gorszym wykonaniu. Gorszym, bo więcej okrucieństwa, rzezi, łamania kołem, obdzierania ze skóry, wyrywania języków... O okresie rozbicia dzielnicowego i próbach scalania państwa aż do koronacji Władysława Łokietka i rządów Kazimierza Wielkiego przeczytałam po zakończeniu Kroniki z pierwszego tomu Historii Polski Wyrozumskiego. Kadłubek jest jednak oględny w kwestiach opisu sposobów przeprowadzania zemsty, odwetu, stosowania tortur. Wyrozumski się nie patyczkuje. Ten tego oślepił, tamten innego żywcem obdarł ze skóry, ktoś jeszcze pałamał komuś kości, wyrwał język itp. No i przyśnił mi się horror.
Trzeba przyznać, że wiele piastowskich koligacji bardziej mi się rozjaśniło po Kadłubku. Podręcznik do historii zawsze mnie odstręczał setkami suchych imion, z którymi nic więcej nie dawało się w pamięci powiązać. Mimo że Kadłubek nie pisze przecież o wszystkim i wszystkich, mam jaśniejszy obraz wewnątrzdynastycznych perturbacji o pryncypat. I jak to dziwnie i przewrotnie wyszło, że potwierdzenie od papieża i cesarza prawa do krakowskiego tronu uzyskał najmłodszy syn Bolesława Krzywoustego, Kazimierz Sprawiedliwy, być może pogrobowiec, którego Krzywousty nie uwzględnił w dzielnicowym podziale. I wreszcie wiem skąd wziął się Konrad Mazowiecki, który sprowadził Krzyżaków. Był młodszym synem Kazimierza Sprawiedliwego, bratem Leszka Białego, wnukiem Krzywoustego.
Co prawda Kadłubkowa relacja kończy się na roku 1202, więc tak naprawdę jesteśmy w połowie dziejów dzielnicowego rozbicia. Im dalej w las, tym więcej drzew; im później, tym więcej pretendentów do tronu, tym więcej politycznych i siłowych rozwiązań. I trudniejszych do ogarnięcia. I o sprowadzeniu Krzyżaków Kadłubek nie pisze, bo to było później, doczytałam u Wyrozumskiego. Ale wszystko mi się pukładało po skonfrontowaniu dwóch źródeł. W dalsze pokadłubkowe dzieje za bardzo się nie wgłębiam na razie, żeby sobie w głowie nie namieszać za bardzo. Ba, nawet wszystkich koligacji Mieszka Starego, mającego furę synów i córek, nie zapamiętałam, choć Kadłubek skrupulatnie wymienia wszystkich jego zięciów i synowe. W ogóle historia Mieszka Starego, czterokrotnie zasiadającego w księstwie krakowskim, jest z jednej strony zawiła, z drugiej zaś zabawna. Jaki on musiał mieć pęd do władzy, że jeszcze w wieku lat 70. chciało mu się zabiegać o tron. Nigdy nie zmęczony, a jęczący, a naprzykrzający się, a pokrzywdzony.
W ostatniej Księdze Kadłubek dał psychologicznie wspaniały portret psychiki starca, że współczesna psychologia by się nie powstydziła: Atoli ja nie pojmuję, czegóż jeszcze chce dla siebie żądna względów próżność starców? Im bardziej są wiekowi i chyli ich sędziwość, tym wyżej się wynoszą i o względy zabiegają. Im bardziej przygniata ich ciężar niedołęstwa, tym lżej unoszą się w powietrze na skrzydłach próżnej lekkomyślności. Albowiem chociażby starzec poskromił w sobie wszelkie potwory wad, dwom ulega nadal, a mianowicie: próżności i chciwości. Dlatego powiedział pewien mędrzec: „Nie pojmuję, czego chce dla siebie starcze skąpstwo? Im mniej bowiem pozostaje mu drogi, tym więcej zabiega o zapasy”. Sentencja z Seneki, ale cały portret zaiste prawdziwy. Tak było kiedyś i tak bywa teraz, bez względu na to, czy dotyczy pretendenta do tronu, czy zwykłego człowieka w królestwie rodzinnym.
Wielka jest różnorodność imion Piastowiczów, z czego nie zdawałam sobie sprawy. Wiele z nich nie przetrwało do czasów współczesnych, a szkoda, bo są i ciekawe i ładne. Obok znanych i utrwalonych w kalendarzu, jak Stefan, Zbigniew, Władysław, Bolesław, Kazimierz, Zdzisław, Leszek, Konrad, Henryk, Mikołaj, Jarosław, wiele zapomnianych, jak Mieszko, Brzetysław (piękne), Żyrosław (imię biskupa, nie księcia Piasta), Odon, Zbysław, Ziemowit. Dużo innych, niekoniecznie piastowskich, pięknych imion, o których nie wiedziałam, że są takie pradawne: Roman, od którego wywodziła się dynastia Romanowiczów, Bela (węgierskie), Lestek, który potem stał się Leszkiem, Sobiesław, albo że w ogóle istniały, jak Trojan, Gedko (Gedeon), Goworek, Cherubin, Onolf, Włost. Z imion, które są nazwami zwierząt mamy współcześnie jedno tylko, Lew. W czasach piastowskich był jeszcze Wilk, dziś nieużywane, a szkoda.
Imiona kobiet, wydawałoby się, mniej wymyślne i różnorodne, a nieprawda. Nie tylko Agnieszka i Elżbieta, bardzo popularne czy Rycheza znana z podręcznikaów do historii. Była Judyta, Salomea (żona Bolesława Krzywosutego), Helena, Oda, Śwętosława, Ludmiła, Wierzchosława, Anastazja, Wyszesława, Dobrosława, Łucja, Regelinda, Gertruda. Całkiem wymyślne niektóre, zwłaszcza Regalinda.
Prawdziwie szlachetny pomnik cnót wystawił Kadłubek Kazimierzowi Sprawiedliwemu. Prawdziwy to syn Roztropności. Skupił w swoim ręku faktyczną władzę nad dzielnicami braci i utwierdził wpływy polityczne na Rusi. Dlatego wszystkie królestwa Wschodu przejął tak wielki strach, że na skinienie Kazimierza wszyscy drżeli bardziej niż liście drżące. Toteż jego śmierć uczcił Mistrz Wincenty 58-zwrotkowym trenem w formie dialogu między Wesołością, Żalem, Wolnością, Roztropnością, Sprawiedliwością i Proporcją.
Jest u Kadłubka wiele wierszowanych wstawek, nieraz są to pojedyncze tylko wersy. Większość własnego autorstwa. Czasem cytaty z autorów starożytnych, Horacego, Lukana i innych. Najbardziej spodobała mi się jednak bajka Awiana.
Garnek, który zderzy się z kamieniem,
Z pierwszym pęknie uderzeniem,
Głaz zwycięski się nie zlęknie,
Garnek zada cios – i pęknie.
Tak to wojować ze skałą
Skorupie się nie udało.
Przytoczona przez Kadłubka a`propos starcia Kazimierza Sprawiedliwego z Wsiewołodem, księciem bełskim, który zajął tron halicki, a Kazimierz osadził na nim Światosława, a po nim Romana.
Raz tylko Wincenty mówi o sobie - cytując zresztą Ewangelię - jako o świadku wydarzeń i potwierdzając prawdziwość swojego świadectwa. Musiał jednak jego udział w wydarzeniach być i szerszy i częstszy niż to wynika z Kroniki i z nielicznych dokumentów, gdzie widnieje jego imię. Musiał być kimś bardziej znanym i znaczącym. Był pierwszym kanonicznym biskupem Krakowa, obranym nezależnie od monarchy, którym był wówczas Leszek Biały, syn Kazimierza Sprawiedliwego. Ale to już inna historia, bo stało się to w 1207 roku, a Kronika kończy się na 1202. O biskupie Kadłubku trzeba czytać gdzie indziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz