wtorek, 23 stycznia 2018

Kraków, dzień pierwszy

środa, 18 kwietnia 2012 17:03

     Trochę nie po kolei, bo dopiero teraz o pierwszym dniu mojego pobytu na Misteriach Paschaliach, gdy dzień drugi z Bachem i jegoPasją Mateuszową już opisałam wcześniej. Kolejność wyznaczona raczej stopniem intesywności wrażeń niż chronologią.
      W wielkoczwartkowy wieczór 5 kwietnia zasiadłam w fotelu Filharmonii Krakowskiej z oczekiwaniem na Judytę (La Giuditta)Alessandro Scarlattiego. O wiele bardziej jednak niż treść oratorium interesowała mnie La Venexiana, włoska grupa wokalno-instrumentalna założona przez Claudia Cavinę w 1996 r. Słuchałam i oglądałam ich występy jedynie z nagrań, jednym z ostatnich był Powrót Ulissesa Monteverdiego, w którego muzyce La Venexiana się specjalizuje, choć do niej nie ogranicza. Tym razem miałam posłuchać ich występu na żywo, a wraz z nimi Robertę Mameli, włoską śpiewaczkę obdarzoną jasnym i głębokim sopranem o wielobarwnych odcieniach. Byłam ciekawa jej występu w partii zdeterminowanej i odważnej Judyty. Postać bohaterki wymaga z jednej strony właśnie odwagi i zdecydowania, a z drugiej typowo kobiecej delikatności, która ma zwieść Holofernesa co do prawdziwych intencji Judyty.
      Oratorium Scarlattiego jest dwuczęściowe. Część pierwsza  mniej mi się podobała, to jakby wprowadzene, prolog i zawiązanie akcji, libretto takie sobie, mało dramatyczne. Dopiero część druga nabiera tempa i dynamiki.  Już sam początek drugiej części jest ciekawszy.  Arie  Ozjasza, Judyty i kapitana są o wiele bardziej dynamiczne i zróżnicowane. Francesca Lombardi jako Ozjasz w pełni zaprezentowała się w ariach Se la gioia Addio cara liberta. Z kolei Anicio Zorzi Giustiniani (kapitan) bardzo dobrze wypadł w Su, che tardi? Najsłabszym głosem okazała się  Marta Fumagalli jako Holofernes, momentami była słabo słyszalna, ale w duecie Mio conforto z Judytą (Roberta Mameli) ich głosy okazały się dość harmonijnie zestrojone.
      Sama Roberta Mameli była oczywiście ozdobą i gwiazdą wieczoru. Byłam pod wielkim wrażeniem siły i dramatyzmu jej głosu. Poza tym prezentowała się bardzo dostojnie, jak przystało na dumną obrończynię Betulii, ratującą ojczyznę przed znienawidzonym wrogiem. Nie da się ukryć, że oprócz pięknego głosu, Roberta Mameli dysponuje także nieprzeciętną urodą i sceniczną elegancją. Potrafiła pokazać zarówno zimne wyrachowanie, kierujące jej bohaterką, ale też energię i siłę aż iskry leciały w arii La tua destra (z towarzyszeniem trąbki). A zaraz potem spokój i dumę z wykonanego zadania w Ma, che piu tardo – zabiła go i już. Odcięła Holofernesowi głowę.
      Na zakończenie ładny finał na pięć głosów Opra sol quell Dio. Taki był muzyczny początek mojego świętowania w Krakowie. Moje pierwsze Misteria Paschalia na żywo. Mam nadzieję, że nie ostatnie. 


Na razie  nie mogę znaleźć Scarlattiego w wykonaniu Roberty Mameli, a szkoda. Wszystko zostało tylko w mojej pamięci. Ale zdaje mi się, że Dwójka transmitowała ten koncert, więc nagranie jest... gdzieś...:-/

A tu przykład Se la gioia, ale w zupełnie innym wykonaniu



2 komentarze:

  1. Przyznaję, że taka dawka muzyki poważnej, jaką sobie zaaplikowałam dzięki Twoim postom, trochę mnie zmęczyła i poczułam monotonię. Dlatego też przeskoczę na dzień czy dwa "Na margines".

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój wybór, dawkuj sobie jak chcesz, ale teraz tam jest więcej muzyki niż tutaj

    OdpowiedzUsuń

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...