Zastanawiałam się, jaka muzyka będzie najodpowiedniejsza na Wielki Tydzień. I na ten czas, kiedy z musu zamilknę, przenosząc się w zupełnie inny świat (mam nadzieję). Bo to nie jest wcale tak, że skoro Wielki Tydzień, Pasje, Drogi Krzyżowe i Wielki Post, to muzyka jest całkowicie zakazana. Weźmy takie organy. Ten instrument, jak żaden inny, potrafi unieść słuchacza w rejony niedostępne codziennemu zwyczajnemu życiu, poza czas i ponad doczesność. A Gorzkie Żale czym byłyby bez muzyki?
Więc szukałam muzyki, która byłaby najodpowiedniejsza i znalazłam. Franciszek Liszt poza tym, że był kompozytorem romantycznym, był też artystą niezwykle uduchowionym, muzycznym eremitą. Po okresie burzliwego i pełnego sukcesów życia, kiedy w Europie zapanowała prawdziwie ekstatyczna "Lisztomania", doświadczył też cierpienia, jakie przyniosła mu śmierć syna i córki. Usuwa się wtedy w samotność, wstępuje nawet do zakonu franciszkańskiego, przyjmując niższe święcenia. Jednak nadal tworzy, ba, przemierza z koncertami tysiące kilometrów.
Dziś, teraz, na Wielki Tydzień najlepsza będzie Franciszka Liszta Via Crucis. Stacja po stacji.
To nie jest do słuchania; to muzyka do przeżywania, do głębokiego zanurzenia.
Franz Liszt, Via Crucis - cz. 1 - Introdukcja; Stacje I, II, III
Franz Liszt, Via Crucis- cz. 2 - Stacje IV, V, VI
Franz Liszt, Via Crucis - cz. 3 - Stacje VII, VIII, IX, X
Franz Liszt, Via Crucis - cz. 4 - Stacje XI, XII
Franz Liszt, Via Crucis - cz. 5 - Stacje XIII, XIV
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz