wtorek, 22 maja 2012 18:55
O, Łezpełna, która jak wstrzymywane niebo,
nad krajobrazem swego cierpienia ciężeje.
A kiedy płacze, wionie miękki dreszcz
ukośnego deszczu piaszczystym skrajem serca.
O, ciężka od łez. Łez wszystkiego wago!
Która nie czuła się niebem, bo jasna była
i niebem być musi - dla chmur.
Jak wyraźny się staje, jak bliski, kraj twego cierpienia,
pod jednością surowego nieba. Niby
w swoim leżeniu wolno budząca się twarz,
która myśli poziomo, wobec głębi świata.
Niczym, tylko tchnieniem jest próżnia i ta
zielona pełnia pięknych
drzew: też jest tchnieniem!
My zaś, Tchemdotykani jeszcze,
dziś jeszcze Tchemdotykani, liczymy
ten powolny oddech ziemi,
której jesteśmy pośpiechem.
Wiersze z cyklu O, Lacrimosa Rainera Marii Rilkego w przekładzie Bernarda Antochewicza
Dziwne. Cokolwiek pomyślę, gdy zajrzę do Rilkego, on już to napisał. I czytam jego wiersze jak odwieczny zapis moich własnych myśli i uczuć. Jak to możliwe, żeby w czyichś słowach znajdować siebie lepiej wyrażonym niż we własnych. Lęk i niedowierzanie. Bo można się przerazić, że nawet gdy jutro wstanę i zmierzę się z długim dniem, nie wiedząc, czego doświadczę, on już go opisał! Można się zdumiewać, jak wielki jest geniusz poezji. I można czytać zapis własnej przyszłości dokładniejszy niż wszelkie horoskopy.
Lotny piach godzin. Cicho trwające wietrzenie,
nawet szczęśliwie zaczętej budowy.
Życie dmie zawsze. Już sterczy w przestrzeni,
bez wiązań, nienośny słup marmurowy.
A rozpad czy jest smutniejszy niźli fontanny
powrót do lustra, które pyli błyszczącym prochem?
Trwajmy pomiędzy zębami przemiany,
by nas wchłonęła w patrzącą swą głowę.
(Rilke, Przemijanie, tłum. B. Antochewicz)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz