Nie mam problemów ze snem, potrafię spać wszędzie, co w przypadku podróżowania gdziekolwiek jest zbawienne. Znam ludzi, którzy potrafią zasnąć tylko u siebie w domu i to "na swoim tapczaniku". Nigdy tego nie rozumiałam, bo spałam w hotelach, w namiocie, pod gołym niebem, w gościnie, no i w autobusie, samochodzie czy pociągu. A raz, dawno temu, udało mi się zasnąć... na stojąco na łące!
Jak wiem, że mam spać, to śpię, Z drugiej strony nie mam też problemów ze wstawaniem. Budzik nastawiam pro forma, z reguły budzę się i tak zanim zadzwoni. Dotyczy to także tak niezwykłych okoliczności jak zbiórka o drugiej, trzeciej czy czwartej w nocy przed dalekim wyjazdem. No więc problemów nie mam (chyba że akurat choruję na lenia, ale to zupełnie inny problem).
Potrafię się też obudzić ot, tak, w środku nocy, bez budzika, bez nastawionej w głowie godziny na poranne wstawanie, bez konieczności i przymusu. Budzikiem jest... muzyka, a właściwie coś, co dzieje się w mojej głowie, kiedy jej słucham. Sama nie wiem, jak to się dzieje, ale kiedy mam nastawione radio i pojawia się MOJA ulubiona muzyka, jakiś szczególnie ulubiony utwór lub wykonawca - budzę się momentalnie, no, powiedzmy, po trzech taktach. To jeszcze da się wytłumaczyć: przecież ZNAM dzieło, nazwisko jest zapisane w pamięci, tkwi głęboko w podświadomości i domaga się wysłuchania, gdy akurat rozbrzmiewa. To takie cudowne przebudzenia.
A co powiedzieć, gdy nie znam ani utworu, ani wykonawcy, a nagle budzę się i... jestem zachwycona. Potrafię się zasłuchac przez sen? I to tak bardzo, że sam ten fakt mnie przwraca do rzeczywistości? Czy muzyczny odbiór może być tak intensywny? Widać może, bo doświadczyłam go nieraz. Tak było wczoraj. Po prostu obudziłam się, słysząc piękny głos i cudowne piosenki.
Zespół nazywa się Madredeus, pochodzi z Portugalii. Obudziłam się, wysłuchałam do końca, po powrocie siadłam do komputera i znalazłam to, czego słuchałam. No i czeka mnie kolejny wydatek. A jest ku temu moment szczególny 25-lecia istnienia zespołu, który z tej okazji wydał płytę Essencia.
No i czy nie warto się było obudzić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz