Wtedy, gdy w ciągu jednej nocy ma się odbyć 270 kulturalnych imprez i bardzo trudno zdecydować, gdzie się udać, co zobaczyć, posłuchać, w czym wziąć udział. Będąc w jednym miejscu, żałuje się innego, gdzie nie jesteśmy. Marzy się umiejętność bilokacji co najmniej, a tu niestety, fizyka bywa nieubłagana – możemy być tylko tu i teraz.
VI Lubelskiej Nocy Kultury (2/3 czerwca) pod hasłem Lublin – Brama Wschodu patronowała idea polsko-ukraińskiego partnerstwa. Nie wyszukiwałam wydarzeń szczególnie pod tym kątem, ale nie mogłam przecież przegapić występu Baletu Opery Lwowskiej, który w Teatrze Muzycznym zaprezentowałSuitę Carmen. Do muzyki Rodiona Szczedrina, który na kanwie opery Bizeta stworzył balet dla swojej żony Mai Plisieckiej, bardzo nowoczesną choreografię przygotował Siergiej Najenko. Wyraziste postaci tytułowej Carmen (Julia Kiczigina), Don Josego (Siergiej Kaczura), Escamilla (Jevgenij Svetlica) pokazane zostały w tańcu trudnym technicznie, a zarazem pełnym emocji. Bez wątpienia Julia Kiczigina jako Carmen miała tutaj partię najbardziej zróżnicowaną, od tańca uwodzicielskiego, przez pełne dramatyzmu wahanie, po zdecydowane odrzucenie Don Josego. Interesujące było wprowadzenie postaci Śmierci (Kristina Tracz?), która jak prestidigator od początku porusza bohaterami jak marionetkami, wyznaczając im role, miejsca, sytuacje, w które zostają uwikłani.
Zupełnie inna muzyka rozbrzmiewała wzdłuż Alei Kulturyusytuowanej przez całe Krakowskie Przedmieście na ulicznych scenach, w kawiarnianych ogródkach, kościołach, na deptaku. Załapałam się na koncert gospel w Kościele pw. Św. Ducha. Wśród słuchaczy bardzo dużo młodzieży, żywiołowe reakcje, głośny aplauz sprawiły, że koncert się przeciągnął. A tuż przed wejściem inny zespół, inna muzyka: ukraińskie, lwowskie piosenki, w tym wszystkim bardzo dobrze znane z Wesołej Lwowskiej Fali Tylko we Lwowie. Eh, aż się łezka w oku zakręciła.
Trochę wyciszenia emocji potrzebowałam, więc z cynamonową, a jakże, kawą zasiadłam w ogródku Pożegnania z Afryką na koncercie Chóru Parafii Ewangelicko-Augsburskiej pw. Św. Trójcy,który zaproponował całkiem ambitny program z renesansową muzyką Wacława z Szamotuł i Mikołaja Gomółki.
Tak więc muzycznie się nasyciłam po brzegi, a swego dopełniły grekokatolickie pieśni i muzyka organowa rozbrzmiewająca w kaplicy Lubelskiego Seminarium, gdzie w tę wyjątkową noc można było obejrzeć na co dzień niedostępny dla zwiedzających unikatowy ikonostas Jerzego Nowosielskiego. Dlaczego tam? Ponieważ w Metropolitalnym Seminarium Diecezjalnym kształceni są kapłani obrządku greckokatolickiego, podejmujący posługę nie tylko w Polsce, ale także na Ukrainie, a nawet w Rumunii, Słowacji czy Białorusi. Jerzy Nowosielski wykonał ikonostas na prośbę lubelskich seminarzystów w 1989 r. Zgodnie z kanonem po prawej stronie znajduje się ikona patrona kaplicy, bł. Josafata, którego inna ikona wisi również na ścianie kaplicy.
Ikona Dobrego Łotra z ikonostasu Nowosielskiego
Ikonostas prawie w całości, ktoś mi wlazł w kadr mojej komóreczki
Cały ikonostas zdradza charakterystyczną dla Nowosielskiego oszczędną technikę. Urzekły mnie postaci archaniołów, ale trudno było zrobić zdjęcia. Kaplica i jednocześnie ikonostas jest niedostępny dla osób z zewnątrz, wyjątkowo można było go zobaczyć właśnie podczas Nocy Kultury. I choćby z tego względu warto takie noce organizować i warto brać w nich udział, podejmując wysiłek dalekiego dojazdu, niewyspania, zmęczenia. Warto.
Patron neogotyckiej kaplicy seminaryjnej - bł. Josafat
Kopuła i latarnia Kościoła pw. Przemienia Pańskiego, najcenniejszego przykładu architektury XVIII wieku w Lublinie. Kościół znajduje się na terenie Seminarium Duchownego.
Nocna atmosfera sprzyja odkrywaniu tajemnic i dziwności egzystencji. A któż nie potrafił jej wyrazić lepiej niż Bruno Schulz? Przeniesienia atmosfery wschodniego miasteczka w realia Starego Miasta Lublina podjął się Leszek Mądzik, specjalista od plastycznego eksponowania człowieka w przestrzeni (Scena Plastyczna KUL). Pęknięty Horyzont Schulza według Leszka Mądzika całkowicie odmienił ulicę Archidiakońską. W czarnych pustych oknach zamieszkały Schulzowskie manekiny.
Schulzowskie manekiny w oknach według Leszka Mądzika
A poza tym tyle jeszcze było do zobaczenia, wysłuchania, dotknięcia… Np. uliczne zebry wyłożone pasami trawników, festiwal ognia, pokazy sztukmistrzów (przecież jesteśmy w mieście Sztukmistrza Jaszy). Zabawne było śledzenie akcji Lubelskiego Teatru Tańca, którego artyści pod kierownictwem Willego Dornera, ubrani w jaskrawe cieliste stroje, wypełniali sobą różne miejsca przemieszczając się od Teatru Muzycznego aż do Starego Miasta. Czego oni nie wyprawiali! Zwisali z dachu sklepiku zaglądając przez szybę do środka, wypełniali załamki murów, kamienic tak ciasno, że nie można było rozpoznać czyja która noga, ręka, głowa, owijali się wokół drzew i latarni, zwisali z głowami w śmietniku, … Akcja przebiegała pod hasłem Ciałem malowane miasto. Ze względu na ostre kolory ubrań: czerwień, fiolet, pomarańcz, granat, szafir, rzeczywiście gdziekolwiek zastygli w swej tanecznej pogoni, zbierał się tłumek, podziwiając tak sprawność fizyczną, jak i absurdalne nieraz pomysły. A wszystko w atmosferze radości, życzliwego zdumienia, zachwytu.
Ach, jeszcze Pokój Polityki – pomysł uważam fajny i zmuszający do refleksji, choć osobiście polityką się mało zajmuję. Na deptaku ustawione meble jak w salonie: duży okrągły stół, fotele, komoda, półeczki, stojak na gazety, lampa, chyba jakaś kołyska (?) – wszystko oklejone bardzo dokładnie (nawet nóżki stołu) gazetami, nie wiem, czy tylko Polityką, ale jej czcionka rzucała się w oczy. Ba, nawet pod nogami leżał dywan ze sklejonych stron gazetowych. Można było przyjść, usiąść, odpocząć, albo próbować prześledzić tytuły gazet, fragmenty artykułów. Oszałamiający natłok polityki, która z dnia na dzień okazuje się już nieaktualna, bo sensacja goni sensację, news goni news, natłok informacji zalewa i ogłusza. Można się zadumać, co z tego wszystkiego przetrwa dłużej, przejdzie do tzw. historii.
Zabrakło mi czasu obejrzeć wszystko, co bym chciała Trolejbus Poezji obejrzałam tylko z zewnątrz.
Taka noc zdarza się raz w roku i byłoby grzechem wtedy spać. Dlatego wczoraj odsypiałam
Śniło mi się Szczepko i Tońko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz