wtorek, 16 stycznia 2018

Kupiłam i się zastanawiam

środa, 29 września 2010 13:38

       Kurier przywiózł paczkę - osiem numerów "Zeszytów Literackich".  Pakiet archiwalnych numerów "przewodnikowych" po literackiej mapie Europy, numer monograficzny poświęcony Chopinowi oraz dzieło nagrodzone właśnie nagrodą Fundacji Kościelskich - "Oleander" Marcina Kurka. Na literackiej mapie jest coś o Berlinie, Wenecji, Budapeszcie, Pradze, Petersburgu, Trieście, Mediolanie, Wilnie... Jak zechcę pojechać do któregoś z tych miast, zajrzę najpierw tutaj. Jak nie pojadę, to też zajrzę i przeczytam. Może chociaż duchem pospaceruję Złotą Uliczką, Newskim Prospektem, z gondoli popatrzę na Złoty Dom, w Peszcie zajrzę na bazar, a w Wilnie... A w Wilnie pomodlę się przed Matką Boską Ostrobramską. (O ile jej do reszty nie zdwastowali, bo czytałam o niedawnych pracach "konserwatorskich", które zamiast chronić i odnowić zabytek, całkiem go zdewastowały.)  Chopin ma stać aż przyjdzie na niego kolej. Nie umiem przewidzieć, kiedy to będzie. Najpierw zajrzę do "Oleandra". Kto dzisiaj pisze takie poematy? Wydawałoby się, że poezja współczesna odeszła od trudnej i nieco archaicznej formy długiego wierszowanego tekstu, który stanowi odrębną książkę. Ostatnim takim utworem, który czytałam, było dzieło Miłosza "Orfeusz i Eurydyka". Ale Miłoszowi uchodziło wszystko, nawet sięgnięcie po porzuconą przez współczesnych formę. A tutaj, proszę,  rocznik 1970 i coś takiego!  Kto by się spodziewał.  Może jednak prawdziwa sztuka poetycka nie zaginęła całkiem, wypierana przez kolorowy i hałaśliwy pseudowierszowy bełkot.
     No i temat dni ostatnich, artykuły w tygodnikach,  audycje radiowe, wielkie zdarzenie w Krakowie - pierwszy tom "Dzienników" Sławomira Mrożka. Ciągnie mnie do nich, oj, ciągnie, ale odstrasza cena. W sumie za dziewięć pozycji do czytania na długie jesienno-zimowe wieczory zapłaciłam 92 zł, a "Dzienniki" to prawie trzydzieści złotych mniej, ale... to tylko jdna książka. Owszem, gruba,  stron chyba z osiemset, ale jakoś mnie ten fakt nie uspokaja. Stoję, zaglądam, przeglądam, czytam recenzje - zdecydowanie przeważają pozytywne, entuzjastyczne wręcz - jednak się zastanawiam: kupić? nie kupić? Na bibliotekę żadną nie ma co liczyć. Wątpię, by w najbliższym czasie jakakolwiek - miejska czy pedagogiczna - zakupiła dzieło Mrożka. Dlatego jestem w dylemacie. Kupić? Nie kupić?

2 komentarze:

  1. Jeżeli dobrze się domyślam , zarówno "Zeszyty Literackie" jak i "Dzienniki" Mrożka zakupiłaś w 2010 i na pierwszym blogu ten fakt opisałaś, a pod datą z 2018 tylko o tym przypominasz. To czego zazdroszczę, to tego, że możesz przypomnieć swoje teksty z wcześniejszego bloga w obecnie prowadzonym. Ja w latach 2009-2014 prowadziłam na "Blogomanii" blog, ale przepadł, gdy platformę zlikwidowano, a brulion z postami zlikwidował syn przy konfigurowaniu komputera. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Udało mi się przenieść większość wpisów zanim zamknęli platformę

    OdpowiedzUsuń

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...