środa, 20 kwietnia 2011 11:57
Nie wyobrażałam sobie, jak można zaśpiewać Lament świętokrzyski. Teraz wiem, że można. Utwór wykonuje Jaga Wrońska, pieśniarka i poetka, należąca do krakowskiego Lochu Camelot. Mocny, głęboki gardłowy głos pozwala jej w przejmujący sposób wyśpiewać wielkie emocje. Ona sama szczególnie ceni Edith Piaf i do niej jest często przyrównywana, wykonuje zresztą jej piosenki w specjalnie opracowanym recitalu.
Na koncert Ciernie Bożej Męki składają się jeszcze inne utwory, pieśni pasyjne, nastrojem zbliżone do Gorzkich Żali. Między pieśniami czytane są wybrane psalmy pokutne w poetyckim przekładzie Jana Kochanowskiego. Zespół w składzie: Irena Urbańska - śpiew, Jaga Wrońska - śpiew, Jarosław Hanik - fortepian i Kazimierz Madej - słowo, prezentował je w okresie wielkopostnym już kilkakrtonie w różnych miejscowościach. Udało mi się go wysłuchać w Niedzielę Palmową w Iwoniczu.
Obie wykonawczynie, Irena Urbańska i Jaga Wrońska, zaśpiewały znane i mniej znane utwory, pozwalając zasłuchać się w przejmującą głębię cierpienia. Lamentu świętokrzyskiego się nie spodziewałam, tym większe wywarł na mnie wrażenie w opracowaniu muzycznym, akcentującym cierpienie Matki Bożej. Końcowe Nie mam ani będę mieć jinego, jedno ciebie, Synu, na krzyżu rozbitego wyartykułowane z ogromną mocą, niemal wykrzyczane rozpaczą nikogo nie pozostawia obojętnym.
Ciekawe i odkrywcze było posłuchać też pieśni ludowej, w której dwunastoletni Jezus odnaleziony po trzech dniach, antycypując przyszłe męczeństwo uprzedza swoją Matkę, że dopiero wtedy pozna największe cierpienie, gdy Go zobaczy ukrzyżowanego. Ona zaś woła, że wolałaby trzy razy umrzeć niż doczekać takiej chwili. Syn odpowiada znowu opisem swojej śmierci. Dialog ten powtórzony trzykrotnie przez śpiewaczkę z coraz większym natężeniem emocji - choć wydaje się to niemal niemożliwe - w dramatyczny sposób obrazuje pogłębiającą się rozpacz matki.

Matka Boska Płacząca z Dębowca, polskiego La Salette

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz