niedziela, 21 stycznia 2018

Niezły pasztet!

poniedziałek, 23 stycznia 2012 22:03

      Dwa w jednym? Trzy w jednym? Kto ze współczesnych kreatywnych autorów reklamy uważa,  że stworzył wspaniały slogan, któremu konsument nie będzie mógł się oprzeć, ma zbyt wielkie mniemanie o swoich umiejętnościach, jak wielu  zresztą ludzi naszych czasów, ktorym się wydaje, że przed nami nie było nic i nikogo, a cywilizacja zaczęła się co najwyżej wczoraj. Nie wiem, czy grupa Anonymus ma tego świadomość, ale walka o swobodny, nieocenzurowany dostęp do dorobku intelektualnego i artystycznego, i dowolne z niego korzystanie nie jest wcale objawem postępu, a przeciwnie,  powrotem do czasów takiego choćby baroku, kiedy o prawie autorskim nie słyszano, nikt nikogo nie podawał do sądu za pożyczenie kompozycji, arii, libretta, nikogo nie pytano, czy można skorzystać z jego dzieła i przerobić po swojemu, albo i nie przerabiając, wkleić (kopiuj - wklej też nie jest pomysłem ery informatycznej ;-)) do innego i podpisać własnym nazwiskiem. 
       Pasticcio (stąd także pasztet, pastisz) to szczególna forma osiemnastowiecznej opery złożonej z elementów muzycznych zapożyczonych z różnych kompozytorów. Autorzy tworząc pasticciomogli ze sobą współpracować, ale mogli też o sobie zupełnie nie wiedzieć, gdy wyboru i złożenia ich kompozycji w jedną całość dokonał zupełnie ktoś inny.  "Wędrowanie" arii z opery do opery, z libretta do libretta nie było wcale takie rzadkie. Szczególnie popularne arie do dziś znane są i wykonywane w kilku wersjach tekstowych bądź kompozycyjnych. Händlowskie Lascia ch`io pianga z opery Rinaldo zostałoprzez niego zapożyczone z własnego wcześniejszego utoworu Il trionfo del tempe e del desinganno, gdzie  brzmiało jako Lascia la spina. Tekst został zmieniony, muzyka pozostała ta sama. Ale mogło być też odwrotnie: Sperai vicino il lidoDemofoonta Vivaldiego pojawia się w 1743 r. z zupełnie inną muzyką w Demofooncie  Glucka. Nie mogło być inaczej, skoro obaj korzystali z tego samego libretta. 
        O zawiłościach operowych zapożyczeń i kontaminacji w epoce przed wprowadzeniem prawa autorskiego można by niejedną detektywistyczną książkę napisać. Tymczasem jednak co powiedzieć nie na dwa czy trzy, lecz osiem w jednym? Z kompozycji ośmiu barokowych kompozytorów została bowiem złożona Zaczarowana wyspa z librettem współczesnym, napisanym przez Jeremiego Samsa w luźnym nawiązaniu do Burzy i Snu nocy letniej Szekspira. Niemal 30 kompozycji Händla wybranych z kilkunastu jego oper i kantat, 9 fragmentów z dzieł Vivaldiego, 8 Rameau, oraz pojedyncze FernandiniegoCampry, Leclaira, Rabela i Purcella. Jestem taka mądra, bo mam przed oczami cały spis poszczególnych arii z podanymi nazwiskami kompozytorów i źródeł, z których zostały wzięte. Oglądając na żywo sobotnią transmisję z Metropolitan Operaudało mi się zidentyfikowac niewielką część pasztetowych składników: arie najbardziej znane, najczęściej przeze mnie słuchane i podziwiane, np. z Ariodanta Il trionfo Händla czy całkiem niedawno poznanego motetu Vivaldiego Longe mala, ubrae, terroresA trzeba wiedzieć, że libretto zostało napisane w języku angielskim, musiałam posługiwać się tylko swoją ułomną pamięcią muzyczną, więc pomyłki były, a jakże. Rozpoznałam na przykład arię z Rodelindy, ktorej wcale nie było :-/
       Nic to, jak mawiał najsłynniejszy rycerz Rzeczpospolitej. Ważne, że mogłam podziwiać wspaniałą obsadę tego współczesnego pasticcio:

Danielle de Niese, sopran - jako Ariel, duch więziony przez Prospera i na koniec przez niego uwolniony;
Lisette Oropesa, sopran - jako Miranda, córka Prospera;
Joyce DiDonato, mezzosopran - jako Sykoraks, wiedźma, matka Kalibana, pozbawiona władzy na swojej wyspie, odzyskująca ją jak i swą dawną czarodziejską moc,  a na koniec wybaczająca swojemu prześladowcy; słowo daję, kiedy Prospero prosił o wybaczenie,  Joyce miała łzy w oczach;
David Daniels, kontratenor - jako Prospero, wygnany na wyspę, gdzie pozbawił władzy Sykoraks, a z jej syna uczynił niewolnika, a teraz próbuje zrealizować ostatnie marzenie przy pomocy Ariela, lecz Sykoraks  nieźle namiesza, więc tak łatwo nie będzie;
Anthony Roth Costanzo, kontratenor - jako Ferdynand, książę, za którego Prospero chce wydać córkę;
Plácido Domingo, tenor - jako Neptun, który najpierw zapomniał, że ma boską moc, a kiedy mu Ariel o niej przypomniał, z iście królewskim rozmachem zaprowadza ład i porządek;
Luca Pisaroni, bas baryton - jako Kaliban, syn Sykoraks, okropnie brzydki, pokraczny, ale cudownie śpiewający ;-), i jak się okazuje, zdolny do wielkiej miłości, która łamie mu serce;
William Christie - dyrygent
     
       Scenografia wspaniała, olśniewająca, pirotechniczna: nocne pejzaże, burza, błyskawice, podwodny świat Neptuna z syrenami, efekty świetlne i wszelaka technika zastosowana w pełni.  Na pewno jakieś lasery musiały być w użyciu w momentach posługiwania się przez bohaterów magią. Wyobrażam sobie, że właśnie taki rozmach towarzyszył najbardziej  skomplikowanym realizacjom barokowych oper, kiedy  zaczęto stosowac na dużą skalę techniczne rozwiązania umożliwiające przedstawianie gwałtownych zjawisk atmosferycznych, jak burze, powodzie i inne katastrofy. Próbowałam wczuć się w emocje osiemnastowiecznego widza, który po raz pierwszy coś takiego zobaczył w teatrze.  Mogło oszołomić. 
      A przy tym spora dawka humoru, co widać było także w grze aktorskiej.  Ariel łapie wyrzucane przez suflera muszle, chcąc przy ich pomocy przywołać Neptuna, a w ostatniej scenie, kiedy uwolniony przez Prospera może odejść, otrzymuje z rąk tegoż suflera niewielki kuferek, z którym Danielle de Niese z gracją schodzi ze sceny. A, i jeszcze jedna śmieszna scena:  odwiedzając Neptuna w królewstwie podowdnym, Ariel ubrany jest w strój płetwonurka z niewielką butlą tlenową na plecach, ale kiedy trzeba zaśpiewać kolejną arię, zdejmuje  z głowy hełm. 
       Placido Domingo jako stary zmęczony bóg, który przestał władać swoim królestwem sprawia wrażenie cierpiącego na demencję starczą, ale szybko dochodzi do siebie, zmotywowany przez Ariela. Majestat boskiego władcy zostaje odzyskany! Z kolei Prospero, najpierw butny i pewny siebie, choć zmęczony i tracący czarodziejskie siły, coraz bardziej się pogrąża aż do momentu, kiedy wyznając winy, prosi Sykoraks o przebaczenie, a  jego ostatnia wola wydania córki za Ferdynanda pomyślnie się spełnia. Dwie pary ze Snu nocy letniej: Hermia z Lizandrem, Helena z Demetriuszem na powrót odnajdują własne uczucia, w których za sprawą  nieudolnych czarów Ariela nieco się pogubili i wszystko kończy się szczęśliwie. Piękna bajka z porywającą muzyką. Pełnia teatru. Cóż nam pozostaje? Po prostu posłuchać.





NIESPODZIANKA -  METamorfoza ;-)

To jest Kaliban - "piękny" inaczej ;-)

A to także on, tylko w prawdziwej postaci ;-) - Luca Pisaroni - jak to nie można wierzyć pierwszemu wrażeniu; piękny naprawdę (*-*)

2 komentarze:

  1. Post o pasticcio bardzo interesujący. Nie zachęciłaś mnie tym razem do wysłuchania wskazanego fragmentu i nic wspólnego z tym, nie ma fakt że spacja zawiodła dwa czy trzy razy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wszystko jest jednakowo interesujące dla każdego, to oczywiste

    OdpowiedzUsuń

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...