Każdy ma swoją wersję historii opery, ale dla mnie zaczyna się ona od Monteverdiego. Claudio Monteverdi (1567-1643) urodzony w Cremonie, zmarły w Wenecji, pozostawił po sobie motety, madrygały i opery. Z około dziesięciu oper, jakie napisał, w całości zachowały się bodaj trzy: Orfeusz (1607), Powrót Ulissesa do ojczyzny (1640), Koronacja Poppei (1641), która to przeżywa obecnie prawdziwy renesans. Drugim sztandarowym gatunkiem Monteverdiego (a może raczej pierwszym) był madrygał. Świecka geneza tekstów madrygałowych wywodzących się z poezji miłosnej nie przeszkadzała wcale Monteverdiemu skomponować Madrigali spirituals. Tematyka religijna pojawia się w pierwszym wielkim utworze o tym charakterze kompozytora z Mantui: Nieszporach Maryjnych (Vespro della Beata Vergine z 1610). Monumentalny (półtoragodzinny) utwór składa się z psalmów, motetów, hymnów i końcowego Maginificat. I można by tu teraz wiele napisać o walorach utworu, niezwykłości brzmień, syntetycznym wykorzystaniu przez Monteverdiego szeregu wzorów muzycznych jego epoki, arcydzielnym połączeniu elementów religijnych ze świeckimi, wirtuozerii partii wokalnych, kunsztownych figurach, rewelacyjnym zastosowaniu efektu echa w partii tenora, ekspresywności, sensualistyczności tej muzyki, itp. itd. Można, owszem, zwyczajnie utwór przegadać na amen. Tylko czy warto, skoro tak wiele już napisano. Tylko słuchając można poczuć się w przestrzeni sacrum.
Uzupełniając zaległości, znalazłam tego Johanna Ludwiga Bacha(1677-1731), lecz nigdzie nie ma jego Mszy ( a napisał je dwie według znalezionych informacji), a już kompletnie nie udaje się znaleźć Gloria. Ten kapelmistrz (od 1711) w Sachsen-Meiningen na dworze księcia Ernsta Ludwiga I komponował także kantaty i motety. W zastępstwie za niedostępny utwór coś innego, równie interesującego i bardzo ładnego, fragment duetu z kantaty:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz