poniedziałek, 11 czerwca 2018

Czapski, ciąg dalszy dociekań

     Dociekania wykonali za mnie inni, Ja tylko doczytuję. Część pierwsza zaistniała przy okazji ostatniego numeru "Zeszytów Literackich" - TUTAJ Teraz ponownie sięgnęłam po "Nitkę Ariadny" Barbary Toruńczyk i wiem już, jak z tymi "Wyrwanymi stronami" było. Czapski przez całe niemal życie pisał dzienniki. Były jednak tak wielowątkowe, tak poprzeplatane odskoczniami myśli, wrażeń, komentarzy, rysunkami, że nigdy nie zdecydował się na opublikowanie ich w oryginalnym zapisie. Kilkakrotnie jednak na sugestie czytelników i wydawców przygotowywał do publikacji wybrane kawałki: wyrwane strony właśnie. W dodatku mieszał zapiski, przestawiał po nowemu, układał od nowa, dopisywał, rozwijał niejasności, uzupełniał... Ostateczne wersje są więc dalekie od rękopisów. Taki był zamiar i tego się trzymał. Jeszcze nawet na pierwszych maszynopisach i wydrukach nanosił poprawki. Jest tych części, zdaje się, czternaście. W każdym razie "Wyrwane strony" są rzeczywiście wyrwane i ułożone niejako tematycznie według wagi spraw, które uważał za istotne dla swojego rozwoju, swojego widzenia świata i sztuki, w tym szczególnie malarstwa. Nigdy jednak nie pisze, nie wyjaśnia genezy i procesu twórczego malarstwa własnego. Nie ma w "Wyrwanych stronach" jego rysunków, choć w rękopisie dzienników (274 kajety!) znajduje się ich mnóstwo. Rękopisy znajdują się w Muzeum Narodowym w Krakowie i wątpliwe, aby kiedykolwiek w całości zostały opublikowane, skoro Czapski sobie tego nie życzył. Zresztą, byłoby niezwykle trudne. Pismo Czapskiego jest bowiem hieroglificzne, często nieczytelne, na tekście głównym i wokół niego znajdują się dopiski, pisane nieraz wianuszkiem np. wokół rysunków. Poza tym są tam po prostu urywki myśli, cytaty we wszystkich językach, którymi się posługiwał (polski, niemiecki, rosyjski, francuski), których słownictwo mieszał w jednym zdaniu czy wypowiedzi.
      Dla samego autora pisanie dziennika było naturalną czynnością dnia, sposobem ratowania się przed "rozkładem duszy". Życiowy zapis duchowego dojrzewania, kształtowania etycznych i estetycznych poglądów, wnikliwa autorefleksja i - jak pisze w liście do Jeleńskiego - "stop tej horreur de la vie [zgrozy życia] z tym, co w życiu najdrogocenniejsze". Ogrom systematycznej pracy włożonej w prowadzenie dziennika wprost poraża zwykłego człowieka. Zaczął pisać w czasach młodości, te pierwsze zapiski spłonęły w czasie wojny. Pierwsze wspomnienia z pobytu w Hiszpanii opublikował w 1930 roku. A pisał do końca życia - zmarł 12 stycznia 1993 roku w wieku 97 lat. Gigantyczne opus magnum około sześćdziesięciu lat życia nawet odliczając zeszyty zapisane w czasach przedwojennych. Nic dziwnego, że sam autor uważał dzienniki za najwspanialsze swoje dzieło.

2 komentarze:

  1. Jakie życie, takie pamiętniki...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tak, jak ktoś prowadzi nudne życie, to i nie ma o czym pisać ;-)

      Usuń

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...