Jewgienij Wodołazkin nazywa się tak, jakby sam był bohaterem powieści Dostojewskiego, jakimś kolejnym starcem Zosimą. Tymczasem jest to człowiek stosunkowo młody, rocznik 1964, urodzony w Kijowie rosyjski literaturoznawca, doktor habilitowany nauk filologicznych. Na marginesie działalności naukowej zaczyna nie tylko badać literaturę, ale i tworzyć ją osobiście. "Laur" jest drugą jego powieścią, która zyskała ogromne uznanie i kilka nagród. Osadzenie akcji w średniowiecznej Rosji, nasycenie fabuły wątkami metafizycznymi i filozoficznymi, a może i same losy pisarza a zarazem badacza literatury i naukowca sprawiły, że nazwano go "rosyjskim Umberto Eco".
Zaczyna się zwyczajnie, jak powieść obyczajowa. W roku 1440 przychodzi na świat chłopczyk o imieniu Arsenij. Powieść jest historią jego życia, ale Arsenij stanie się człowiekiem niezwykłym. W pierwszej części "Poznanie" na jego losy składają się wydarzenia, które pozwalają mu osiągnąć emocjonalną i intelektualną dojrzałość. Po śmierci rodziców wychowuje go dziadek Christofor, który jest wiejskim zielarzem. Uczy go rozpoznawać i zbierać zioła, przygotowywać mikstury, rozpoznawać choroby. Dziadek umiera, gdy chłopiec ma 15 lat i zostaje sam. Kontynuuje tradycję i stopniowo okoliczni ludzie zaczynają go traktować jak zaufanego medyka. Arsenij przeżywa w tym czasie pierwszą miłość i doświadcza kolejnej tragedii, gdy jego ukochana umiera podczas porodu wydając na świat martwe dziecko. W tym momencie zaczyna się część druga, o wiele ciekawsza.
Arsenij przytłoczony poczuciem winy za śmierć Ustiny i nieochrzczonego, pozbawionego imienia chłopca, swojego syna, wyrusza w świat, próbując odpokutować grzechy. Najpierw idzie w siedliska dżumy uzdrawiać chorych. On sam na dżumę jest w cudowny sposób uodporniony. Z biegiem lat spotykają go różne dramatyczne przygody, zostaje pobity, ograbiony, porzucony. Błąka się po Rosji, dociera do Pskowa, gdzie przez 14 lat mieszka pod murem klasztoru jak św. Aleksy w nędzy pod schodami swojego domu. Traci poczucie czasu, przestaje mówić, staje się jurodiwym. Jego czyny, zachowania przysparzają mu kłopotów, ale uznany za człowieka Bożego zyskuje uznanie jako uzdrowiciel. Ta część powieści pod tytułem "Księga wyrzeczenia" poprzez opis losów Arsenija jako pokutnika daje niesamowitą opowieść o mentalności Rosjan XV wieku. Realizm miesza się tu z mistycyzmem i fantastyką. Trudno rozpoznać, które przygody Arsenija są prawdziwe, a które rozgrywają się jakby w jego umyśle, kiedy leży chory, pozbawiony świadomości lub po prostu błąka się po ulicach miasta jako szalony. Po czternastu latach w Pskowie dochodzi do morderstwa, piekarz morduje innego jurodiwego Karpa, który codziennie kradł mu ze straganu kołacze. Wydarzenie to dziwnym trafem kończy etap szaleństwa Arsenija. Odzyskuje świadomość i mowę.
W tym momencie autor przenosi nas nagle do włoskiego Magnano, gdzie z kolei mieszka Ambrogio Flekkia, można powiedzieć - jasnowidz. Młody jeszcze człowiek, który nie czując powołania do przejęcia rodzinnej tradycji winiarskiej, postanawia studiować, aby z czasem odkryć największą tajemnicę istnienia - datę końca świata. Ambrogio ma dar przewidywania przyszłości. Czasem przyszłości tak dalekiej, że jemu współcześni zapominają o sensie przepowiedni lub ich zgoła nie rozumieją. Bo co ludzie II połowy XV wieku mogli zrozumieć z zapowiedzi pieców krematoryjnych w Oświęcimiu w wieku XX? Tak właśnie, "Księga drogi" bowiem prowadzi Ambrogia najpierw z Włoch do Pskowa, gdzie poznaje Arsenija, a stamtąd obaj wyruszają w podróż po Europie i do Ziemi Świętej. Otrzymujemy dokładną mapę podróży przez ziemie litewskie, Królestwo Polskie (Lwów, Jarosław, Rzeszów, Tarnów, Bochnia, Kraków), następnie przez Wiedeń i Alpy dotarli do Wenecji. Podróżowali nie sami, lecz całą karawaną kupiecką. Napadają ich zbójcy, spadają lawiny, Arsenij gubi się nocą w Wenecji. Ale nie to jest najciekawsze. Podróż i pojawianie się nowych postaci, towarzyszy w drodze, stanowi pretekst do snucia przez autora wielotorowej opowieści o przenikaniu się czasów, np. wtedy gdy Ambrogio korzystając ze swojego daru widzenia przyszłości ujawnia niczego nierozumiejącym rozmówcom dziwne sprawy przyszłości: śmierć Puszkina w pojedynku, odkrycie warstw Troi przez kogoś pochodzenia niemieckiego, a jeszcze wcześniej, gdy przebywał na studiach we Florencji przewidział odkrycie Ameryki przez Kolumba i wyprawy Ameriga Vespucciego, z którym się zaprzyjaźnił. Przed opuszczeniem Florencji uprzedził mieszkańców, że 4 listopada 1966 roku miasto nawiedzi straszna powódź, ale rzecz jasna nikt do tej przestrogi nie przywiązywał wówczas uwagi.
Jeśli w opiniach niektórych krytyków pojawia się porównanie Jewgienija Wodołazkina do Umberto Eco, to staje się ono prawomocne dopiero w części drugiej i trzeciej powieści, gdzie rozwój fabuły jest niejako pretekstem do wielowątkowej refleksji o naturze czasu, pamięci, historii i świata. Szczególnie czas nieustannie stoi w centrum zainteresowania rozmyślań i rozmów bohaterów, zwłaszcza Arsenija i Ambrogia. Nawet kiedy obaj milczą, ich myśli skierowane są ku tajemnicy czasu, jego ciągłości i przewidywalności lub nieprzewidywalności, granicy między czasem realnym a wiecznością, a więc granicy między życiem a śmiercią.
W ostatniej części powieści ("Księga spokoju") życie bohatera zatacza koło. Powróciwszy z pielgrzymki, podczas której tragicznie zginął jego wierny przyjaciel i towarzysz rozmów Ambrogio, Arsenij ostatkiem sił pomaga po raz kolejny mieszkańcom Pskowa uporać się z nawrotem dżumy, co przypominało mu początki długiej drogi odkupienia: "Czas naprawdę się cofał. Nie zdołał pomieścić przeznaczonych mu wydarzeń, tak wielkie i przejmujące były te wydarzenia. czas rozszedł się w szwach jak torba wędrowca i teraz ukazywał wędrowcowi swoją zawartość, a on oglądał ją jakby po raz pierwszy". Następnie Arsenij zostaje zakonnikiem Ambrożym w monasterze Świętego Cyryla, który kiedyś odwiedził ze swoim dziadkiem Christoforem. Zajmował się tam najcięższą pracą w kuchni, a potem został kopistą. Jednocześnie nadal uzdrawiał, a sława jego mocy ściągała do monasteru coraz większe tłumy chorych. Przeszedłszy czas przeznaczony na przygotowanie do schimy, został uroczyście wyświęcony na mnicha o imieniu Laur. Było to czwarte, ostatnie już imię, oznaczające kolejny etap życia. Arsenijem był w dzieciństwie i latach zdobywania doświadczenia i wiedzy. Jako jurodiwyj, szaleniec Boży nazwał się Ustinem, dopóki nie odzyskawszy poczucia czasu i swojego losu znowu mógł powrócić do pierwotnego imienia. Lata życia w klasztorze spędził jako Ambroży. I etap ostatni spędził jako pustelnik Laur, gdyż wkrótce po przyjęciu święceń wyprowadził się do leśnej pustelni, zyskując opinię świętego męża.
Jak się okazało, pustelnia znajdowała się w okolicach wioski jego dzieciństwa. Życie zatoczyło koło nie tylko geograficznie. Ostatnią czynnością, którą ostatecznie odkupił winę za śmierć ukochanej Ustiny i jej dziecka, było uratowanie przed zemstą społeczeństwa uwiedzionej Anastazji, której udzielił w swojej pustelni schronienia, zgadzając się nawet na podejrzenia, że dziecko jest jego. Stracił w ten sposób opinię świętego męża i swoją moc uzdrawiania: "Każde uzdrowienie rodzi się głownie z wiary w nie (..) Oni już mi nie wierzą..." Ale Anastazja szczęśliwie rodzi zdrowego chłopca, poród przyjmuje Laur, jak wtedy przed laty, gdy rodziła i umierała jego ukochana Ustina. Życie zatoczyło koło: Laur umiera z noworodkiem w rękach. Ale po jego śmierci prawda zostaje ujawniona, a na pogrzeb przybywa 183 tysiące ludzi.
Był czas, kiedy bohater szukał sensu swojego życia i wydawało mu się, że "przypomina mozaikę i rozpada się na kawałki". Poszukiwanie spoiwa łączącego poszczególne kawałeczki jest głównym tematem powieści i zarazem dążeniem bohatera. Długie, osiemdziesięcioletnie życie Laura (1440 - 1520) jest podróżą w wymiarze geograficznym, kulturowym i czasowym. Chwile zwątpienia i poszukiwań prowadzą go od koncepcji czasu kolistego po wyobrażenie czasu jako wznoszącej spirali, która unosi człowieka wzwyż i go doskonali. Ideowe tło powieści jest bardzo rosyjskie i bardzo prawosławne. Stąd ogromna rola wiary, pokory, nauk świętych mnichów, którzy przemawiają nawet spoza granicy życia: Nikandra czy Innokientija. Z drugiej strony tak charakterystyczne dla kultury rosyjskiej postacie jurodiwych, których w powieści jest aż trzech: Foma, Karp i przez pewien czas Arsenij. Kiedy Arsenij milczy, jego niejasne postępki często mieszkańcom Pskowa, ale i nam, czytelnikom, tłumaczy właśnie Foma. Wszyscy trzej "szaleńcy Boży" mają specjalne względy, ale i wzbudzają śmiech, drwiny czy gniew. Te i podobne wątki wprowadzają w głąb rosyjskiego XV-wiecznego prawosławia, pełnego realizmu, ale i baśniowości, dosadności i brutalnego zła, ale i wzruszeń. Przy wszelkich podobieństwach, jakie mogą się nasuwać między "Laurem" a twórczością Umberto Eco, zwłaszcza "Imieniem róży", jest jedna zasadnicza różnica: nad powieścią Włocha nie płakałam.
Jewgienij Wodołazkin: Laur. Tłum. Ewa Skórska. Poznań 2015.
To ja tak poza tematem...
OdpowiedzUsuńStrasznie mnie rozbawiłaś tym: "stosunkowo młodym rocznikiem 1964"...;o)
No moja droga, jak się czyta co roku takiego Homera, to ten jest osesek w kołysce ;-)
UsuńCzytałam :)
OdpowiedzUsuńBardo dobra,chociaż część dotycząca podróży jakby trochę słabsza.
Nie do końca dostrzegam podobieństwa między "Laurem" a "Imieniem róży"-nie ten klimat.Laur to jednak czysta mistyka,czego nie można powiedzieć o powieści Eco.
Polecam "Opowieści pielgrzyma"
Zapiszę sobie adres bloga ;)
Technika i forma narracji - nie fabuła, bo inne są, nie koncepcja bohatera, ale język i kształt, czyli - mówiąc językiem Witkacego - Forma. Obaj pisarze budują samoświadomość bohaterów na podstawie tekstów epoki, w której osadzona jest akcja. Obecność stylizacji na język średniowiecznych pism, komentarzy, zapisków, odtwarzanie sposobu myślenia, choć akurat Wilhelm myśli bardzo współcześnie, natomiast kiedy w narracji występują opisy miejsc, detali, architektury u Eco pojawiają się pastisze tekstów średniowiecznych, sam fragment gdzie Adso opisuje swoje nocne spotkanie z dziewczyną ze wsi jest przecież czysta kompilacją średniowiecznych tekstów wzorowanych na Biblii; podobnie u Wodołazkina, tylko są to reminiscencje ze średniowiecznych tekstów innego kręgu kulturowego, tekstów kościoła prawosławnego, bardziej bizantyńskiego. Niestety, nie znam ich tak dobrze i o wiele łatwiej mi było wyłapywać pastisze u Eco. Łacińska tradycja jest naszej kulturze jednak bliższa niż grecko-prawosławna.
UsuńJa tak ogólnie o tej rosyjskiej duszy.
OdpowiedzUsuńNiezgłębiona Ci ona jest.
Znałam kiedyś /jakieś 100 lat/ temu jednego Rosjanina. Koszmar to był - mówię Ci...Ciągle tylko wierszami mówił...
A trzeźwy był?... ;-)
UsuńRaczej tak...
UsuńChociaż kto to wie???
W zasadzie nie dziwne, bo poezja rosyjska jest wspaniała i wpada w ucho :-)
Usuń