niedziela, 24 lutego 2019

Znawca ludzkiej psychiki

     Znając najciemniejsze zakamarki ludzkiej psychiki trudno zachować o człowieku dobre zdanie. U podstaw wszelkich poczynań będą się czaić tajone przed innymi i przed samym sobą wstydliwe impulsy. I nie ma żadnego znaczenia fakt, że wielu ludzi przekonanych o własnej szczerości twierdzi, że nie mają nic do ukrycia. Owszem, mają, tylko nie zawsze są tego świadomi. Ci najbardziej samoświadomi przynajmniej wiedzą, że się maskują, grają różne role, udają przed światem, przed ludźmi, przed sobą nawet, z rzadka przyzwalając na uczciwe spojrzenie sobie w oczy. Na ogół niosą swoją Gombrowiczowską gębę przed sobą jak lustro, w którym przeglądać się mają inni. Świadomość własnej "gęby" nie jest przyjemna, może nawet wcale nie wyzwalająca. Bywa jeszcze jedną przygnębiającą okolicznością towarzyszącą ludzkiej nikczemności. I chyba dlatego właśnie  czytanie Antoniego Czechowa tak mało sprawia emocjonalnej przyjemności. Zachwyca  sprawnością języka i wyrafinowaną narracją, doceniamy przenikliwość charakterologiczną, podziwiamy pełnokrwistość postaci, ale czytać do poduszki się tego nie da.
     "Dramat na polowaniu" sam autor traktował lekceważąco, próbując niemal "zapomnieć", że to napisał. Wczesna powieść młodego 23-letniego autora wylądowała w odcinkach w pogardzanych za schlebianie niewybrednym gustom czytelników "Nowościach Dnia" złośliwie przemianowanych w prywatnej korespondencji Czechowa na "Plugastwa Dnia". Niemniej powieść została tam wydrukowana, a młodszy brat Czechowa, Michał, z osobistego upoważnienia autora nachodził redakcję próbując odzyskać obiecaną za publikację gażę. Zamiast pieniędzy otrzymywał czasem darmowy bilet do teatru lub zamówienie u krawca na nowe spodnie. Dla ubogiego studenta prawa i to się liczyło. Sam Antoni Czechow w roku opublikowania "Dramatu na polowaniu" ukończył studia medyczne, a chociaż praktyka lekarska go nie interesowała, poświęcał dużo czasu na studiowanie publikacji o psychiatrii. Wrażenie analizowania medycznych przypadków nieustannie towarzyszy lekturze jego utworów czy to prozatorskich, czy dramatów. Nic dziwnego więc, że wujaszek Wania w interpretacji Wojciecha Malajkata ze spektaklu w reżyserii Andrzeja Bubienia w Teatrze 6.piętro (premiera 21 listopada 2015) cierpi na natręctwa właściwe dla osobowości autystycznej.
      "Dramat na polowaniu" to jedyna powieść w dorobku Czechowa, napisana prawdopodobnie z właściwym dla literackiej postawy autora zamiarem parodystycznym, tak częstym w wielu późniejszych opowiadaniach. Pierwsze skojarzenia kierują uwagę czytelnika na popularne w owym czasie w Rosji powieści kryminalne. W narracji pojawiają się nazwiska uzasadniające ten trop, jak choćby Lecoq, postać detektywa z powieści francuskiego pisarza Gaboriau. I chociaż spora część krytyków, a poniekąd i sam autor, traktowali "Dramat na polowaniu" li tylko jako prześmiewczą parodię kryminału podszytego wątkiem romansowym, nie można pozbyć się wrażenia, że jest to świetna proza obyczajowo-psychologiczna. Mało tego, jeśli szukać jakichś inspiracji czy podobieństw, prędzej znaleźć je można u Dostojewskiego niż w czytadłach z bulwarowej prasy. Niemal dwadzieścia lat wcześniej opublikowana "Zbrodnia i kara" porusza wnikliwą analizą zbrodniczej osobowości bohatera. Mimo dusznej atmosfery patologicznego społeczeństwa Petersburga i karkołomnej koncepcji dopuszczalności zbrodni w imię większego dobra, powieść Dostojewskiego daje nadzieję, ponieważ zbrodniarz zostaje nie tylko ukarany. Raskolnikow doświadcza ekspiacji, która przywraca jego duszy harmonię. Czechow nie jest aż tak optymistyczny. Jego bohater popełnił zbrodnię doskonałą, za którą został skazany człowiek niewinny. Kamyszew nie odczuwa wyrzutów sumienia, jedynie pogardę wobec wszystkich wokół, że nikt się  n i e  d o m y ś l a, kto zabił. Żadne przyznanie się do winy nie wchodzi w grę: "To nie moja wina, że oni.... są głupcami!" To, co doskwiera mordercy, nie są wyrzuty sumienia, nie oczekiwanie na przebaczenie, lecz chęć wykrzyczenia wszystkim w oczy swojej tajemnicy: "Zapragnąłem nagle zwierzyć się komuś, plunąć wszystkim w  oczy..."
      Jeśli "Dramat na polowaniu" miałby być parodią, to jest to parodia mistycznego religijnego moralizatorstwa Dostojewskiego. Czechowicz zagląda w głąb duszy człowieka i widzi atawistyczne odruchy, których żadna racjonalna refleksja nie jest w stanie powstrzymać. Rozumność jest powierzchownym nabytkiem cywilizacji i jako taka nie stanowi o człowieczeństwie, jedynie stwarza pozory. Prawdziwe człowieczeństwo (w sensie istoty bycia człowiekiem, nie zaś moralności) jest ciemnością, mroczną namiętnością, popędem, atawistyczną rywalizacją ze wszystkimi o wszystko, jest ambicją, pragnieniem, dumą i pogardą, pożądliwością i nienawiścią. W szeregu bohaterów nie ma ani jednej poztywnej postaci. Jest co prawda Paweł Iwanowicz Wozniesieński, powiatowy lekarz, któremu nie można przypisać żadnej wady, wykreowany niemalże na świetego, ale już sama jego wierna przyjaźń z narratorem i bohaterem w jednej osobie, Kamyszewem, człowiekiem pod wieloma względami nikczemnym właśnie, zakrawa albo na kpinę, albo na... głupotę. Ta ostatnia zaś jest równoznaczna z pewnego rodzaju zaślepieniem, niewrażliwością na zło. Nie, nie można tej postaci uznać za jednoznacznie pozytywną. 
      Pomijając wątek sensacyjny, trzeba przyznać, że Czechow napisał wspaniałą powieść obyczajową, w której postacie są tak wielostronnie sportretowane, tak dogłębnie przeanalizowane, jak mógłby to zrobić entomolog z egzotycznymi okazami motyli nabitymi na szpilki w gablotach wystawowych. Jednakże powieściowe postacie nie są ani trochę egzotyczne. Przeciwnie, to powszechne odrażające typy prowincjonalnej olbrzymiej Rosji. Fenomenalny portret hrabiego Karniejewa od początku do końca przykuwa uwagę tym, że nigdy o nim nie powiedziano wszystkiego. Za każdym razem jego pojawienie się ujawnia nowy rys tej postaci i za każdym razem jest to kolejny rys negatywny, wzbudzający zdumienie, że ktoś może być aż tak amoralny. 
     Na osobną analizę zasługuje szkatułkowa konstrukcja narracji oraz prowadzenie głównej opowieści z perspektywy mordercy, co zresztą wyjaśnia się dopiero w zakończeniu. Ile znam takich utworów?  "Wściekłość i wrzask" Faulknera, "Noc i ciemność" czy "Zabójstwo Rogera Acroyda" Agathy Christie. Ta ostatnia wzbudziła niemałą sensację właśnie tym, że autorka złamała niepisaną zasadę zakazującą utożsamiania mordercy z narratorem i detektywem. Trzeba więc uznać, że Antoni Czechow zrobił to ponad 40 lat wcześniej, w dodatku narrator, detektyw i morderca to jedna i ta sama osoba. Mamy co prawda drugiego narratora pierwszoosobowego, który oddaje głos narratorowi głównemu jako autorowi powieści, jednakże jego rola ogranicza się do przedstawienia Kamyszewa, a w zakończeniu jako alter ego pisarza ujawnia proceder szatkowania utworu przeznaczonego do prasowej publikacji w odcinkach, co można odczytywać jako autentyczne świadectwo osobistych perypetii Czechowa z redakcją "Nowości Dnia". 
     Obecne wydanie "Dramatu na polowaniu" w nowym tłumaczeniu różni od poprzedniego kompletność. Nie znam tłumaczenia pierwszego, więc nie mam porównania. Z noty redakcyjnej wynika, że poprzednie tlumaczenie jeszcze przedwojenne było niepełne, opuszczono wiele fragmentów, między innymi opisów przyrody odgrywających istotną rolę w budowaniu nastroju, zmiennej aury emocjonalnej i grozy. 

Antoni Czechow: Dramat na polowaniu. Z notatek sędziego śledczego. Przeł. Rene Śliwowski. Zysk i S-ka. Poznań 



12 komentarzy:

  1. Mistrz małych form literackich jak określano Czechowa z pewnością wszystko co napisał było genialne....
    Dołączam tytuł do tych pozycji jeszcze nie przeczytanych...
    Dziękuję Ci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ile masz jeszcze miejsca na tej półce? Bo ja muszę kupić nowy regał, tylko nie mam już gdzie wstawić :-( Ostatnio moja biblioteka zakupiła mnóstwo nowych książek, staram się pożyczać, co ciekawsze, ale i tak nie mają tam tego wszystkiego, co chciałabym przeczytać.

      Usuń
    2. Najgorsze jest to, że ile by się nie czytało to i tak pozostanie na tej półce czy regale wiele rzeczy nieprzeczytanych.

      Usuń
    3. I to jest największy ból... niestety, nie chce o tym myśleć, bo mi żal

      Usuń
  2. Lubię Czechowa za to "drążenie" duszy ludzkiej i brak lukru...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, o lukrowanie nie można go podejrzewać

      Usuń
  3. jak stereotypy kierują naszym myśleniem o innych i o sobie?

    OdpowiedzUsuń
  4. a prawdziwy twórca jest po to, by burzyć powszechne wyobrażenia. To dopiero sztuka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Równie wielką sztuką jest stworzenie takiego silnego stereotypu, że i sto lat nie wystarczy, żeby go wyrugować z potocznego myślenia, casus Sienkiewicza i jego sarmackiej polskości ;-) Jak to pisał Gombrowicz, Sienkiewicz się nam w umysłach zaszpuntował, siedzi i ani drgnie!

      Usuń
  5. O tę książkę zapytam w mojej bibliotece. Ciekawa jestem m.innymi opisów przyrody. Nie tak dawno sięgałam do opowiadań tego autora /akurat mam/ i podobały mnie się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinna być w biblitece, też wypożyczyłam :-)

      Usuń

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...