niedziela, 2 grudnia 2018

Przez kraty więzienne słońce świeci kwadratowo

   

       Kwadratowe słońce świeciło przez kraty sowieckich więzień i łagrów. Widział je na własne oczy Stefan Knapp, stąd tytuł wspomnieniowej książki wydanej w 1956 roku w Londynie po angielsku ("The Square Sun", Museum Press Ltd. London). Najnowsze czwarte wydanie zostało zainspirowane obchodzoną w 2016 roku dwudziestą rocznicą śmierci autora.
     Stefan Knapp był artystą malarzem, twórcą nowej formy artystycznej wielkopłaszczyznowych obrazów tworzonych techniką emalii nakładanej na oryginalnie opatentowanym przez artystę podłożu. Jako zdemobilizowany po wojnie pilot RAF postanowił rozwijać swoje od dzieciństwa widoczne zdolności artystyczne. Przez pierwsze powojenne lata kształcił się i pracował nad wypracowaniem własnej techniki, która z czasem przyniosła mu sławę na całym świecie, a jego prace można podziwiać Paramus i Nowym  Jorku w USA, w Ontario, w Londynie i Genewie, w Paryżu, Dusseldorfie czy w kilku miastach Ameryki Południowej. Należał do najbardziej rozpoznawalnych nowatorskich artystów II połowy XX wieku  w Anglii, gdzie pozostał po zakończeniu wojny. Zanim to jednak nastąpiło, przeszedł szlak zesłańczy przez swoieckie więzienie i łagry, które na zawsze naznaczyły jego osobowość i sztukę.
      "Kwadratowe słońce" jest zapisem dramatycznych doświadczeń z sowieckich łagrów oraz rozczarowania polskiego emigranta, któremu po wojnie za narażanie życia w podczas służby w RAF  podziękowano sugerując, że w zwycięskim kraju alianckim nie ma dla niego już miejsca. Rozczarowanie autora narasta stopniowo już podczas zetknięcia się z okrucieństwem władzy sowieckiej. Wychowany w domowej tradycji wyczulonej na krzywdę społeczną, w atmosferze z natury rzeczy lewicującej, nie miał początkowo awersji wobec nowej radzieckiej władzy, ale stopniowo poznawał wszystkie jej wynaturzenia. Drastyczne opisy marszu przez północną Rosję, porzucenie na pastwę mrozu i głodu w środku tajgi, gdzie własnymi rękami i tylko przy pomocy siekiery więźniowie wznosili baraki, meblując je pryczami z nieheblowanych desek, bezwzględna walka o przetrwanie w surowych warunkach przyrody i jeszcze surowszych zasadach obozowej herarchii, przejmujące obrazy przemocy, bezsilności, zezwierzęcenia stanowią wartość dokumentarną wspomnień Stefana Knappa.
      Autor nie upiększa niczego, także sam proces uwalniania się z koszmaru wspomnień, powracania do świata normalności trwał długo. Nawet fakt wstąpienia do Armii Andersa nie ma tutaj charakteru euforycznego zachwytu wolnością. Wolność okazuje się złudna i przekłamana, oparta na politycznym wyrachowaniu i społecznej niesprawiedliwości. Wszystko to dręczyło Stefana Knappa i znalazło się w książce będącej jedynym dziełem literackim autora, gdyż resztę życia poświęcił tylko malarstwu. Poznanie duchowej drogi dojrzewania artysty pomaga w zrozumieniu jego sztuki, np. charakterystyczne operowanie formami geometrycznymi i kolorami na wielkich powierzchniach znajduje swoje źródło w fascynacji autora widokami ziemi z samolotu, gdy służył jako pilot. Myślę, że to ważna książka, ważna w kontekście wciąż toczącej się dyskusji o udziale polskich żołnierzy w wojnie, o roli polskich pilotów w Bitwie o Anglię, o losach polskich emigrantów po wojnie, o dramacie zesłanych do łagrów. Niepokojący jest wątek o tym, że wielka międzynarodowa polityka każe zamykać oczy na cierpienie niewinnych w imię rzekomo ważniejszych, ogólniejszych interesów. Tylko czy to usprawiedliwia milczenie?


   

6 komentarzy:

  1. "Wielka międzynarodowa polityka" nie interesuje się losem jednostki. I nigdy się nie interesowała. I to się z pewnością nie zmieni.
    Dziękuję za polecenie kolejnej perełki.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jest momentami drastyczna, ale to tylko podnosi jej wartość.

      Usuń
  2. czytamy podobną ( Ja i J) "Kromka chleba" Dagmary Dworak.
    Może kolejne pokolenie "musi" przerobić ten temat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sądzisz? Kolejne pokolenia, coraz młodsze, coraz rzadziej sięgają po takie "starocie". Pokoleniowo Knapp należał do pokolenia Kolumbów przecież, rocznik 1921. My też należymy do pokolenia przeszłości ;-)

      Usuń
    2. ale autorka "Kromki chleba" już nie, a temat podjęła:))

      Usuń
    3. Nie znam tej pozycji ani autorki, na razie wolę czytać autentyczne wspomnienia, tych też odkrywnaych czy odnajodowanych po wielu latach, być może ostatnich świadków

      Usuń

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...