Mój pierwszy punkt sierpniowego programu (patrz wpis poprzedni) zrealizowany: Gryczaki, czyli festiwal kaszy w Janowie Lubelskim. Poza typowymi atrakcjami jarmarkowymi na festiwalu odbywają się pokazy gotowania, różne konkurencje: dla panów - dźwiganie worków z kaszą, dla wszystkich - ubijanie masła, konkursy kulinarne oraz koncerty. W tym roku jako atrakcję zapowiadano koncert zespołu Wilki, ale ja z rozpisanych na dwa dni propozycji wybrałam koncert The Polish Tenors oczywiście. Panowie Piotr Pastuszka, Łukasz Ratajczak i Sylwester Targosz-Szalonek zaśpiewali same przeboje. Operetkowe, Jana Kiepury, a nawet "Time to Say Goodbye" ("Con te partiro") rozsławione przez Bocellego w duecie z Sarah Brightman czy nieśmiertelny przebój Toma Jonesa "Delilah" No ale do wspólnego śpiewania zachęcili publiczność arią z operetki "Baron cygański" - "Wielka sława to żart".
Mocne nagłośnienie estradowe pozwalało rozkoszować się słuchaniem śpiewu i jednocześnie spacerować od kramu do kramu, na których zachęcały regionalne potrawy: gryczaki (każda wioska, a nawet każda gospodyni ma swój własny przepis), jagodzianki, słodkie wypieki, nalewki, miody, placki, babeczki... Były nawet sery i chleb ze smalcem. I naprawdę nie rozumiem, zupełnie nie rozumiem, dlaczego najdłuższa kolejka stała po beznadziejnie nudne i przesiąknięte tłuszczem frytki.
Spróbowałam nalewki żurawinowej, oj, mocna była! I kupiłam kawałek ciasta z żurawinami. A poza tym kilka przedmiotów z serii rękodzieła na prezenty. Pod wieczór drugiego dnia, czyli w niedzielę, rozstrzygnięto konkursy ogłoszone na początku na najlepszy gryczak janowski, najlepsze desery i najlepszą nalewkę żurawinową. Trzecie miejsce za gryczak otrzymała moja znajoma. Oczywiście nie proszę o przepis, bo jak wspomniałam wyżej, każda gospodyni ma własny i czasami są nie do powtórzenia, różnią się niuansami i wkładanym w recepturę sercem, zaangażowaniem, ale obiecane mam, że gdy upiecze ponownie według nagrodzonego przepisu, załapię się na poczęstunek.
Przy okazji tegorocznego festiwalu kaszy poznałam nową część Janowa Lubelskiego - ośrodek nad zalewem Zoom Natury. Jest to park rekreacyjny z wieloma atrakcjami, w tym specjalne strefy dla dzieci. Oczywiście największą samą w sobie atrakcją jest zalew i możliwość korzystania z różnego rodzaju sprzętu wodnego. Dość spory teren wokół otoczony jest lasem, co pozwala w razie upałów znaleźć cień i wytchnienie. A tutaj w lesie słynny Kruczek, czyli uroczysko z kapliczką św. Antoniego, który według legendy miał tutaj wypoczywać. W Kruczku bije cudowne źródełko, ale ma to miejsce także znaczenie historyczne. Tutaj zbierali się partyzanci podczas II wojny światowej, tędy przerzucano broń i żywność. Na pamiątkę walki i poświęcenia partyzantów znajduje się tutaj także Droga Krzyżowa. W scenach poszczególnych stacji oprawcy Jezusa mają hitlerowskie mundury.
Na zwiedzanie okolic i tajemnic lasu trzeba jednak wybrać inny termin. Na razie w uszach mam "O sole mio", a w ustach przysmaki. Tak refleksja przy okazji. Dwóch tenorów było młodych (przystojnych, a jakże), glosy mieli potężne, a jeszcze to nagłośnienie (nie, no, operowym głosem nie śpiewa się przez głośniki, ale cóż, taka impreza...) Jednak to ten trzeci, straszy już od kolegów, widać, że bardziej doświadczony scenicznie i głosowo, śpiewał najładniej, miał najlepszą technikę, która uwydatniała walory głosu, jego barwę. Lata praktyki mają znaczenie. Młody może mieć zapał, potencjał i energię, ale w uszach i pamięci pozostaje głos najpiękniejszy i technicznie doskonały.
No to miałaś super atrakcje. Fajnie, że Twoja znajoma......
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę i z atrakcji, i z nagrody znajomej...
OdpowiedzUsuńNo to zbeształaś "młodość" po całości...;o)
OdpowiedzUsuńNo, muszą się jeszcze dużo nauczyć....
OdpowiedzUsuń