Mimo zmienionej formuły Jarmarku Jagiellońskiego, który teraz jest częścią imprezy o nazwie Festiwal Re:tradycja nadal znajdują się tu wydarzenia, na które warto przyjechać. Sam jarmark trwał przed dwa weekendowe dni, w sobotę i niedzielę 20-21 sierpnia. Na przyjazd wybrałam niedzielę ze względu na akcenty muzyczne. W kościele oo. Dominikanów tym razem wystąpiło norwesko-szwedzkie trio Ævestaden z Oslo. Wykonują muzykę tradycyjną z towarzyszeniem ludowych instrumentów takich, jak drumla, skrzypce, kantele, lira wspomaganych elektroniką. Folklor tamtego rejonu nie jest mi znany, posłuchałam więc z przyjemnością. Coś zupełnie nowego, odmiennego. Muzyka raczej spokojna, taka powiedziałabym leśna, orzeźwiająca. Delikatne głosy solistek sprawiały wrażenie, że słucham jakichś leśnych duszków, albo koncertu elfów. Muzyka delikatna, falująca z kilkoma żywszymi akcentami, ale bez przesady. Naprawdę można było zamknąć oczy i zasłuchać się, odpocząć, wyciszyć po innych jarmarkowych atrakcjach. Po koncercie można było kupić płytę, i to jaką! Czarną gramofonową. A więc i fonografia utrzymana w tradycji. I z tej płyty kilka nagrań, choćby takie:
poniedziałek, 22 sierpnia 2022
Jarmark i muzyka
I jeszcze taki kawałek stopniowo się rozkręca
Tuż po tym koncercie trafiłam na drugi: z wysokiej Wieży Trynitarskiej grał Joszko Broda. To z kolei wydarzenie towarzyszące całemu festiwalowi w ramach przedsięwzięcia o nazwie "Muzyczna podróż przez pokolenia". Trudno było dostrzec z placu, na czym grał za każdym razem, a grał na kilku różnych instrumentach. Zdaje się, że była koza podhalańska, na pewno coś jeszcze, bo Joszko Broda jest multiinstrumentalistą. Mimo wysokości - platforma widokowa znajduje się na wysokości 40 metrów - słychać było doskonale i po koncercie muzyk otrzymał brawa od słuchaczy zgromadzonych na placu przy Trybunale Koronnym
Sam jarmark zaś po dwuletniej przerwie wrócił do poprzedniej międzynarodowej formuły. Na stu dziesięciu straganach prezentowali swoje dzieła artyści ludowi z Polski i zagranicy: Litwy, Słowacji, Ukrainy, Białorusi, Bułgarii, Węgier. Albo regionami: Beskidy, Kaszuby, Łowickie, Podole i Polesie, Wołyń, Roztocze, Karpaty i inne. Pachniało woskiem przy obrotowym kole artysty z Tyszowiec, który wyrabiał świece. Ze straganów muzycznych dobiegały dźwięki a to liry korbowej, a to skrzypiec, a to bębenków i grzechotek. Kramy z wyrobami tkackimi i ludowymi pająkami mieniły się wszystkimi kolorami. Serwety, chodniki i obok weselne korony wyszywane lub z kwiatów z bibuły. Kusiły miody z pasieki i miody pitne. Pocztówki, kartki i zakładki z wzorami z Petrykiwki malowane pędzelkiem z kociej sierści obok stoiska z ceramiką w tradycyjne wzory krymskich Tatarów. Słowem, cudowności wszelkiej maści z sierpniowego kalendarza atrakcji.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zmiany
Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...
No to miałaś ucztę intelektualną.... mam rację?
OdpowiedzUsuńOch, kulturalna, duchowa, a nawet towarzyska, bo kilka ciekawych osób spotkałam, kilka poznałam i fajnie się rozmawiało...
OdpowiedzUsuńI znowu podładowałaś mnie kulturalnie i muzycznie...;o)
OdpowiedzUsuńA jak ja się podbudowałam!... Że o lekkim portfelu po zakupach nie wspomnę ;-)
OdpowiedzUsuń