niedziela, 7 listopada 2021

Prawdziwa kobieta średniowiecza

       "Tobie się zdaje, że dopiero ty wynalazłeś miłość. Znam i ja ją, bah!...Przez kilka lat kochałem się jak półgłówek, a tymczasem moja Heloiza romansowała z innymi."

       Ignacego Rzeckiego raczej nie kojarzylibyśmy z takim wyznaniem, a jednak to jego słowa. On już wcześniej przeżył zawód miłosny, którego gorzki smak jego przyjaciel Wokulski dopiero poznawał. Heloiza!.... Symbol utraconej miłości. Heroina najsłynniejszego romansu średniowiecza, a jak tego dowodzą słowa Rzeckiego, ponadczasowy wizerunek kochanki, dodatkowo jeszcze utrwalony dzięki powieści Rousseau "Nowa Heloiza". Interesuje nas jednak nie literacka fikcja, lecz postać prawdziwa, historyczna Heloiza, ukochana Piotra Abelarda, a później mniszka, przełożona żeńskiego zakonu pod wezwaniem Parakleta w Nogent.  

      Legenda o najsłynniejszym romansie  średniowiecznej Europy pełna jest stereotypowych obrazów o uwiedzionej uczennicy, wykastrowaniu jako zemście za uwiedzenie, zamknięciu w klasztorze. Tymczasem wszystko to może być nieprawdą. Rzeczywistość i prawdziwe oblicze kochanków, ich decyzje i wzajemne relacje utonęły na długie lata w morzu fałszywych domysłów. Aż nastał rok 1980 i młody uczony z Nowej Zelandii Constant Mews w piętnastowiecznym podręczniku pisania listów autorstwa Johannesa Veprii znalazł nieznane fragmenty 113. listów. Poświęcił ich badaniu dziesięć lat. W 1999 r. opublikował wyniki swoich badań w pracy pod tytułem "Zaginione listy miłosne Abelarda i Heloizy".  Po 900 latach Abelard i Heloiza przemówili swoim własnym głosem. 

      Na podstawie odkrytych listów i filologicznych badań James Burge krok po kroku, niemal dzień po dniu odtwarza przebieg słynnego romansu, losy obydwojga kochanków, podważając przy tym nieścisłości powtarzane w zachowanej legendzie, uzupełniając luki w przebiegu zdarzeń, analizując motywacje i uściślając to, co dotąd było niejasne. Zacznijmy od najbardziej oczywistego stereotypu - dojrzały 35-letni mężczyzna, nauczyciel, uwodzi dwudziestoletnią niewinną dziewczynę. A jeżeli było odwrotnie?  No może nie do tego stopnia, że to dziewczyna uwiodła i sprowadziła na manowce swojego mentora, nauczyciela, doskonałego, być może najlepszego logika swoich czasów. Ostatecznie Abelard ascetą nie był, aczkolwiek nauka i sztuka logiki były dla niego najważniejsze do tego stopnia, że w obronie swoich racji potrafił narazić się ówczesnym cenionym uczonym, a opinie o innych miewał i wygłaszał druzgocące.  Jednakże listy nie pozostawiają złudzeń. Heloiza zawsze była świadoma swoich czynów i emocji i, co ciekawe, nigdy nie  żałowała tego, co łączyło ją z Abelardem. Nawet po wielu latach, będąc szanowaną przełożoną zakonu, wyjaśniała w liście, że Bóg w jej uczuciach i hierarchii wartości jest na drugim miejscu. Na pierwszym zawsze pozostał Abelard i jej miłość do niego. 

       Aby dopełnić obrazu kobiety warto odkłamać jeszcze jeden aspekt jej osobowości. Nie była dziewczyną słabą, lękliwą, posłuszną i nieświadomą własnego losu. Bynajmniej! Ostatecznie przecież to jej intelekt, rozumność, wykształcenie i zdolności umysłowe stanowiły ważny czynnik, dzięki któremu Abelard się w niej zakochał, gdyż nie należała do jakichś wyjątkowych piękności. O jej sile i przekonaniu o własnej racji  świadczy fakt, że odmówiła poślubienia Abelarda. Wyobraźmy to sobie wyraźnie: jesteśmy w pierwszej połowie XII wieku. Młoda kobieta, której potajemny romans wychodzi na jaw i staje się niemal sprawą publiczną, zachodzi w ciążę - i rodzi nieślubnego syna - tak! Heloiza miała z Abelardem syna i urodziła go potajemnie w Bretanii, dokąd za radą Abelarda wyjechała z Paryża, aby uniknąć gniewu swojego wuja Fulberta, który ją wychowywał - odmawia uregulowania swojej sytuacji w zgodzie z ówczesnym prawem i zasadami moralnymi. Jako matka nieślubnego dziecka pozostaje w oczach społeczeństwa cudzołożnicą, kobietą niejako poza prawem.  Ówczesna kultura dla kobiety przewidywała właściwie tylko dwie drogi: w rodzinie jako żony i matki oraz drogę zakonną. Stad też na przykład wiele kobiet bardzo dobrze urodzonych, owdowiawszy, wstępowało do zakonu. A co robi Heloiza? Kiedy Abelard obawiając się zemsty Fulberta udaje się do niego z przeprosinami, obaj panowie ustalają, że aby załagodzić sytuację i uniknąć publicznego skandalu Abelard ożeni się z Heloizą. Ze strony Abelarda również było to poniekąd ustępstwo i pewne wyrzeczenie, bo jako mężczyzna żonaty nie mógł już liczyć na karierę kościelną i wyższe stanowiska. Jedzie  do Bretanii oznajmić Heloizie, co obaj postanowili, a ona na to: "Nie!"

      Żeby było jednak jasne: Heloiza odmówiła poślubienia Abelarda, ale nie zamierzała kończyć z nim romansu.  Uważała po prostu, że małżeństwo bywa często układem ekonomicznym, związkiem pozornym nie mającym wiele wspólnego z prawdziwym uczuciem, a ich relację uważała za wyjątkowy związek duchowy (oczywiście także cielesny, w listach Heloizy wiele jest opisów fascynacji i doznań fizycznych), któremu akt ślubu nie jest potrzebny.  Ponadto zdawała sobie sprawę, że zawarcie ślubu oznaczałoby koniec kariery Abelarda, a  nie chciała do tego dopuścić, bo doskonale zdawała sobie sprawę, że umysł Abelarda i jego dokonania naukowe są naprawdę wyjątkowe.  Uznała więc, że najlepiej będzie nadal utrzymywać ich związek w tajemnicy (który już zbyt wielka tajemnicą nie był, ale to nieistotne, jeśli Abelard pozostałby w stanie bezżennym), doskonale czuła się w roli potajemnej kochanki.  

      Kolejne zburzenie stereotypu to postawa Abelarda: naciskał na zawarcie ślubu. Krok po kroku zbijał argumenty Heloizy aż się zgodziła. Uległa całkiem wbrew swoim przekonaniom jednak. Można powiedzieć, że dla świętego spokoju i aby udowodnić, że ceni sobie jego zdanie i jego żądania. Niemniej warto zapamiętać, że to nie Heloiza chciała ślubu, nie zależało jej na ludzkiej opinii. Ostatecznie ślub się odbył, ale potajemnie, w obecności tylko wuja Heloizy Fulberta. Ponieważ małżeństwo zostało zawarte potajemnie, małżonkowie zamieszkali osobno. Heloiza u wuja, który niezadowolony z sytuacji, popadał w złość i wyładowywał furię na siostrzenicy. Toteż Abelard, chcąc chronić żonę przed napadami złości wuja, wywiózł ją do klasztoru w Argenteuil, gdzie się schroniła, ale wcale nie wstąpiła do klasztoru jako mniszka. Małżonkowie nadal się spotykali, chociaż w ukryciu. I to wtedy doszło do słynnej napaści wynajętych przez Fulberta zbirów, którzy w nocy wkradli się do domu Abelarda i go wykastrowali. Kolejne więc obalenie nieścisłej legendy: Fulbert nie mścił się wcale za uwiedzenie Heloizy. Jednakże widać, że stopniowo traci nad nią kontrolę, nie może już decydować o jej losie, skoro została żoną Abelarda. James Burge przypuszcza, że Fulbert uznał odesłanie Heloizy do klasztoru za wstęp do rozwodu i dlatego podjął drastyczny krok. Bo chyba tylko takie wyjaśnienie tłumaczy jego furię. Słowem, nastąpiło zapętlenie niedomówień, skrywanych urazów i fałszywych domysłów. 

       W aspekcie fizycznym następuje koniec romansu Abelarda i Heloizy.  Oboje rozpoczynają nowy etap w życiu, prowadzą życie zakonne, zrywają kontakty osobiste. Dopiero po dwunastu latach nawiązują ponowny kontakt najpierw listowny, a później także bezpośredni, ale już nie jako kochankowie, lecz ludzie dojrzali, wzajemnie się inspirujący i wspierający w działalności zakonnej.  Kiedy bowiem Heloiza musiała opuścić klasztor w Argenteuil, Abelard, który wówczas był opatem w Bretanii, oddał jej założony przez siebie wiele lat wcześniej klasztor Parakleta i tam Heloiza założyła z mniszkami żeński zakon, którym kierowała. Kiedy zaś Abelard - za sprawą swojego trudnego charakteru i niezwykłej umiejętności wywoływania konfliktów -  popadał w tarapaty, Heloiza wspierała go, podtrzymywała na duchu, a owładniętego znużeniem namawiała do kontynuowania rozważań filozoficznych i teologicznych. Wiele prac z późniejszego okresu życia Abelard niewątpliwie napisał pod wypływem jej inspiracji.

       Odkryte listy, zwłaszcza pisane przez Heloizę, ujawniają pełniejszy wizerunek obojga i skomplikowane relacje między nimi. Zapisałam tu tylko kilka wątków. Odrębnym zagadnieniem są na przykład liczne spory z uczonymi i konflikty, w jakie pakował się Abelard, w konsekwencji zaś ucieczki, zamachy na życie, popadanie w łaskę i niełaskę możnych tego świata. Słynny spór z Bernardem z Clairvaux, potem jego załagodzenie, potem znowu konflikt. I tak w kółko. Oskarżony o herezję Abelard musiał w pewnym momencie spalić swoją pracę o Trójcy Świętej. Abelard miał trudny charakter, ale też było to poniekąd spowodowane jego wybitną inteligencją. Zwyczajnie denerwowali go ludzie nie dorównujący mu intelektem. 

      A Heloiza? Przeżyła ukochanego o 21 lat. Ich syn, Astrolabiusz (to ona wybrała mu tak niezwykłe imię) również wybrał drogę duchownego i został kanonikiem w Nantes. Ona zaś do końca swoich dni była wierna jedynej miłości swojego życia. Nawet jako szanowana  przełożona zakonu pisała: "Chwalą mnie za pobożność w tych czasach, kiedy jest ona prawie jednoznaczna z obłudą, kiedy pod niebiosa wynoszą każdego, kto nie burzy przesądów".  Oto prawdziwy portret kobiety średniowiecza: odważnej, inteligentnej i konsekwentnej.  

8 komentarzy:

  1. Tak, czy siak...Mieli przechlapane...;o)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo ja wiem?... W każdej epoce znalazłyby się jakieś życiowe zakręty, sztuka polega na odwadze decydowania o sobie, oni to zrobili

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowite....
    Przeczytałam, ale jeszcze wrócę parę razy do Twojego tekstu...

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że w paru miejscach przedstawiłam problematykę raczej pobieżnie, a i tak post wyszedł dość obszerny, nie chciałam go za bardzo przeładować szczegółami i dygresjami; cała historia jest bardzo ciekawa i nowe badania naświetlają ją z innej perspektywy

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo to ciekawe Notario. Bardzo długo trwały badania tych listów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Musiały być bardzo dokładne, filologiczne, to jest badanie stylu, słownictwa, form gramatycznych... bo nie były podpisane i nie można było dopuścić do pomyłki w identyfikacji, przypisując ich autorstwo niewłaściwym osobom

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nic dziwnego, że tak długo to trwało. Dzięki Notario i pozdrawiam. 🙂.

      Usuń

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...