wtorek, 23 lipca 2019

Od opowieści do opowieści

      Wstyd się przyznać, ale dopiero teraz sięgnęłam pod "Księgę tysiąca i jednej nocy". Przynajmniej w takiej wersji, która obejmuje początek, a więc spotkanie Szeherezady z  Szachrijarem oraz szczęśliwe zakończenie po kilku latach snucia nocnych opowieści. Mam wybór co prawda niekompletny, zaledwie jednotomowy, jednakże w połowie, no powiedzmy, po przygodach Sindbada Żeglarza, historie zaczęły być w zasadzie powtarzalne. Przypuszczam, że nawet gdybym miała całość, nie dotrwałabym do końca. Faktycznie jest kilka opowieści najbardziej ciekawych, oryginalnie poprowadzonych, wykorzystujących konstrukcję szkatułkową odwlekającą zakończenie głównego wątku. Ma się wrażenie, że bohaterowie spotykają się tylko po to, żeby opowiedzieć swoją historię. Tak jest przecież z siedmioma podróżami Sindbada Żeglarza. Odwiedza go inny Sindbad, zwany Tragarzem, którego pojawienie się służy jedynie uzasadnieniu okoliczności, w których rozpoczynają się kolejne opowieści z podróży. Siedem wypraw Sindbada Żeglarza oraz "Opowieść o Miedzianym Mieście" uznałabym za najbardziej niezwykłe ze względu na niewiarygodny popis wyobraźni, nagromadzenie fantastycznych zdarzeń, przy czym dodatkowo w opowieściach Sindbada zachodzi pewien związek między nimi, np. ptak Ruch i jego olbrzymie jajo pojawia się w podróży drugiej i piątej. 
      Formalnie rzecz biorąc, cała księga powstała ze słowa mówionego. Przecież są to opowieści wygłaszane dla konkretnego słuchacza. Nadrzędnym jest Szachrijar, ale w samych opowiadaniach pojawiają się kolejni opowiadacze, niektórzy zaś powołują się jeszcze na innych, których opowieści powtarzają. Na tym tle "Opowieść o Miedzianym Mieście" można uznać za w miarę samodzielny utwór i to o dosyć zwartej, jednolitej konstrukcji. Rzecz przypomina diariusz odkrywczej, archeologicznej podróży w stylu Indiany Jonesa. W zasadzie można by nawet z tego zrobić film jak np. "Kopalnie króla Salomona" czy bardziej współczesny "Bibliotekarz: Tajemnice kopalni króla Salomona" itp. W każdym razie jest tajemnicze zaginione miasto, są odkrywcy, są wierszowane wskazówki, magiczne znaki i klątwa. 
     Z innych ciekawostek to np. "Opowieść o tragarzu i dziewczętach". Mniejsza o to, jak skomplikowane okazały się rozwijane we ramach głównego wątku historie samych dziewcząt. Chodzi o pewne powiedzenia. Polskie przysłowie "Na żonie stoją trzy węgły domu, a czwarty na mężu", tutaj znajduje zgoła inną wersję, nie tak pochlebną dla kobiety. Słowa: "minaret tylko wtedy stoi mocno, jeżeli ma cztery węgły, a u was brak czwartego" odnoszą się do sytuacji, gdy do trzech bohaterek mieszkających w jednym domu przychodzi mężczyzna, który niejako czuje się powołany do zaoferowania swojej osoby, jako tego decydującego czwartego węgła, ponieważ "szczęście kobiet pełne jest tylko przy mężczyznach". 
     Takie to porównania się nasuwają przy lekturze. W sumie nie dziwię się, że Sindbadem zainteresowano się najwcześniej i najczęściej po tę postać sięga kultura popularna. Spora część opowiadań ma proweniencję ludową, jak nasze baśnie. Te zaś są świadectwem konkretnej kultury.  Zapewne bliżej nam do Wawelskiego Smoka niż do hebanowego konia. Niemniej satyryczno-ironiczną krótką opowieść Persa Alego o sprawie sakwy można czytać z rozbawieniem jako uniwersalny przykład absurdalnej blagi w obliczu prawa. 
      I jeszcze jedno. Ciekawe rozróżnienie pojawia się kilkakrotnie z ust bohaterów, gdy pytają kalifa Haruna ar-Raszida: "Cóż mam ci opowiedzieć? Czy to, co na własne oczy widziałem, czy to, co usłyszałem na własne uszy?" Bo co się widziało, a co usłyszało, może być skrajnie odmienne i wymaga innej wyobraźni. 

3 komentarze:

  1. Idealna lektura na lato...;o)

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej nie dla mnie lektura. :( .

    OdpowiedzUsuń
  3. I proszę, dwie opinie jakie różne, to bardzo fajne, że są różne gusta.

    OdpowiedzUsuń

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...