wtorek, 30 października 2018

Siła literatury

      Siedemnastka, wjeżdżając pod górkę na Królewską, sapnęła, stęknęła i zwolniła odrobinę. W sam raz na tyle, abym zarejestrowała "Poemat o mieście Lublinie" Czechowicza - wiersz mural na ślepej ścianie kamienicy. Wiersz nie rzuca się w oczy od strony ulicy, gdyż ściana jest boczna, w wąskim przesmyku między dwiema kamienicami. Trzeba wiedzieć, że tam jest: przystanąć, podnieść głowę wyżej, żeby przeczytać, zadumać się nad zjawiskiem obecności poezji w naszym codziennym życiu. 

Na wieży furgotał blaszany kogucik
na drugiej – zegar nucił.
Mur fal i chmur popękał
w złote okienka:
gwiazdy, lampy.

Lublin nad łąką przysiadł.
Sam był –
i cisza.

Dokoła
pagórów koła,
dymiąca czarnoziemu połać.

Mgły nad sadami czarnemi.
Znad łąki mgły.
Zamknęły się oczy ziemi
powiekami z mgły.


       Stukałam obcasami po bruku zmierzając do Między Słowami na Rybnej. Uliczka wąska, po obu stronach zabytkowe, więc liszajowate w dużej mierze, ściany. Okien jakby mało. Czyżby wszystkie kamieniczki odwróciły się tyłem?  Kto by się spodziewał, że za łagodnym łukiem, w starej bramie, za kutymi drzwiami znajduje się wejście do kawiarni i księgarni. Łagodny półmrok oświetla wnętrze. Książki, książki, książki. Seriami i pogrupowane tematycznie. Stolik obsiedli wkoło goście. Bywalcy? Tutejsi? Tubylcy? W drugiej sali więcej stolików i wolne miejsca. Tu też przy stolikach tkwią: z laptopami, telefonami, tabletami, czytnikami. Samotni nad  monitorami, ale i w towarzystwie. Rozmawiają. Zamawiam kawę, kawowy torcik i porywam z półki dwa tomy Stasiuka. Przeglądam, rozczytuję wybrane strony. Kończę pisanie pocztówek, które jeszcze dziś wrzucę do skrzynki. Kawa pachnie z niesamowicie zwichrowanej filiżanki, która z niebezpiecznie przesuniętym środkiem ciężkości stoi kpiąc z praw fizyki. Czytam rozmowę Stasiuka z Rosjaninem, który kazał mu śpiewać, żeby zmartwychwstali wszyscy Polacy pochowani na rosyjskich ziemiach, a on się wyrywał, gdy szereg mar zobaczył kroczących ku nim stojącym na środku pagórka:

- Co z ciebie za Polak, jak cię na rzyganie bierze, Andriusza? Toż to twój naród, a ty krew z ich krwi oraz kość z ich kości. Umarli, żebyś żyć mógł i bąki zbijać. Dlatego zejdź między nich,  boś im wdzięczność winien! Zejdź i się pokłoń!

      Czy tak wygląda współczesna nauka patriotyzmu? Rosjanie uczą Polaków czci dla swoich bohaterów? Ta rozmowa przeważyła - kupiłam. Wychodząc z Między Słowami jeszcze rzucam okiem w dół ulicy ku Zaułkowi Hartwigów. I to poetycki zakątek, poezją oddychający. Julia Hartwig, jak Czechowicz, awansowała na uliczną poetkę murali:

Nie idźmy jeszcze spać
póki tak pięknie gra muzyka
nie idźmy jeszcze spać
póki nie świta
Póki umiemy stąpać za krokami nocy
w ciemności z którą szukamy braterstwa
Nie idźmy jeszcze spać
dopóki dźwięki gubią czas
Nie idźmy jeszcze spać
Nie idźmy spać

Ale w górę! Po brukowanej Rybnej, na Grodzką i przez Bramę Krakowską, w której koncert daje anonimowy bard z gitarą. Przez Krakowskie Przedmieście najpierw idę w kierunku poczty, po drodze za kościołem Kapucynów z kamiennnego bloku wyłania się twarz piewcy lubelskich ulic, Józefa Czechowicza. Tutaj zginął podczas bombardowania 9 września 1939 roku. Za pomnikiem poczta - do skrzynki wpadają napisane w kawiarni kartki. Jeszcze raz mijam skamieniałą twarz poety i wstępuję do zakonnego sklepu po klasztorne specjały. Wybory raczej związane mało z klasztornymi wyrobami ;-) Pitna czekolada firmy Cortez - ale skoro pierwszą recepturę czekolady w Europie stworzyli hiszpańscy zakonnicy, to może coś jednak jest na rzeczy? Do czekolady jeszcze torebka suszonych kwiatów opuncji z Maroko i suszone owoce białej morwy z Pakistanu. Degustować będę w domu, tymczasem skręcam w Kapucyńską ku Narutowicza. Boczna ściana Teatru Osterwy budzi dawne wspomnienia. Tu się rodziła moja miłość do teatru.
      Na przystanek podjeżdża "trzynastka" - autobus mający mnie zawieźć do dworca. Prawie pusty, pasażerów kilkoro, siadam przy oknie. Tylko kilka przystanków, ale nowa książka w torebce kusi. Wyciągam kupionego Stasiuka i zagłębiam się w lekturze. Parę stron powinnam zdążyć zanim dojadę. Zaczyna od opisu starego rzęcha, który okazał się najtrwalszym środkiem lokomocji odważnym na tyle, by zapuścić się w każdą podróż. "Trzynastka" rzęzi, stęka i staje co rusz. A to korki, a to remonty, a to czerwone światła. Stasiuk niesamowicie plastycznie opisuje mękę wybierania się w podróż, mękę pakowania się, dylematy rezygnacji z nadmiaru bagaży, szukania kompromisów z przedmiotami. A kiedyś nadejdzie dzień, gdy nie mogąc siąść za kierownicą, zostaną mu tylko mapy (niemieckie, najlepsze):

Będę siedział i patrzył, przecierając od czasu do czasu te plus pięć dioptrii. I szukał tych wszystkich miejsc, gdzie stawałem na noc. A jeśli ich nie znajdę, to mam nadzieję, że pamięć opuści mnie ostatnia i będę mógł do nich wracać w godzinę śmierci, amen.

      W tym momencie uznałam, że może trzeba wysiąść, bo nie zdążę na powrotny bus do domu. Wysiadłam: po prawej na pagókach 10-piętrowe bloki, po lewej jakaś budowa, na szosie maszyny drogowe i zwijający się na fajrant robotnicy. Przejechałam dworzec  o cztery przystanki za daleko. 

8 komentarzy:

  1. Wspaniałe.
    To może kiedyś uda mi się przyjechać do Lublina, spotkać tam dawno nie widzianą poetkę i razem z nią powędrować tymi wspaniałymi śladami o których piszesz....? Tylko muszę się z nią umówić. Żeby tylko chciała i mogła.
    A wiesz, że jak ostatnio byłam w Muszynie to na ścianie jednej z kawiarenek wypisano wiersz Edwarda Stachury - bo on bywał gościem tej kawiarenki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Lublinie na muralach można znaleźć kilkoro poetów, a na frontonie kamienicy na Starym Mieście są cztery epokowe nazwiska: Biernata z Lublina, Sebastiana Klonowica, Jana Kochanowksiego i Wincentego Pola. A na ulicach spotykam Bajkowską czy Michalskiego :-)

      Usuń
  2. Dobrze, że nie mogę czytać w pojazdach mechanicznych...;o)

    OdpowiedzUsuń
  3. pięknie napisałaś. Nie zdziwię się, kiedy któregoś dnia wsiądziesz w jakąś trzynastkę, zaczytasz się i będziesz nad morzem.
    Uwielbiam Czechowicza za bycie i pisanie po prostu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To musiałaby być grubasza ksiażka na więcej przystanków ;-)

      Usuń
    2. To jeszcze plecaczek większy niż torebka ;-)

      Usuń

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...